środa, 20 marca 2013

Zarazić językiem polskim....

W ostatnich dniach przeczytałam takie oto dwa wpisy blogowe - piszą: Aleksandra Pronobis-Polatyńska i Magda
Te dwa wpisy przeczytane w ostatnich dniach w „blogosferze” obudziły we mnie obserwację środowiska, w którym żyję, siebie, dzieci, znajomych…
Niestety, fakt faktem: za dużo narzucania innym własnego zdania, dorosłym, dzieciom…

W temacie dwujęzyczności: o czym już nie jeden raz pisałam, sytuacja każdego człowieka, każdej rodziny, każdego dorosłego, każdego dziecka jest inna. Niekiedy diametralne inna. Każdy z nas dokonuje wyborów, i dobrze by było, by dokonywał ich w poczuciu wolności. Wielokrotnie spotkałam się z wypowiedziami, szczególnie matek, że są krytykowane za swoje wybory, których dokonały w sprawie nauki języków swoich dzieci. Potem się tłumaczą, że nie wiedziały, że przecież nie chciały… Jedno jest pewne – wszystkie chcemy dla naszych dzieci najlepiej!!! Każda nasza decyzja jest tym podyktowana. Jeśli istnieje jakiś człowiek, który według nas „się zna” warto pytać i pytać! Ale nie roztrząsać przeszłości i tych decyzji, które już były. Każdego dnia możemy zacząć coś nowego z naszymi dziećmi, każdego dnia możemy nauczyć je czegoś nowego i nauczyć się jeszcze więcej od nich!

Specjaliści – jednego jestem pewna: my specjaliści powinniśmy mówić językiem zrozumiałym, nie krytykujmy pomysłów rodziców a wspierajmy w poznawaniu tematu dwujęzyczności i dwukulturowości. Najważniejsze – budujmy pozytywne nastawienie do kształtowania dwujęzyczności. Wspierajmy na tej drodze. Tłumaczmy, że mimo, że może nie jest łatwa, jest piękna, dobra, korzystna! Dajmy rodzicom jednak prawo wyboru i uszanujmy je. Rozumiejmy to, jak bywa trudno…

Rodzice – wspierajmy się nawzajem, jesteśmy najważniejszymi ludźmi do naśladowania dla naszych dzieci i dla dzieci znajomych, z którymi się stykamy. Tworzymy, na różnych ziemiach, małe wspólnoty polskie. Pokazujemy dzieciom, że język polski i kultura polska ma szerszy krąg; że więcej ludzi ma te same korzenie. Rodzice starszych dzieci – wspierajcie rodziców małych dzieci! Rodzice dorosłych dzieci wspierajcie rodziców nastolatków. Przykład i świadectwo zawsze były najlepsza motywacją.

I jeszcze inne wątki z przemyśleń wyżej wymienionych postów Aleksandry i Magdy:
Myślałam o tym, jakie są różnice kulturowe w kształtowaniu i ekspresji własnych zainteresowań ludzi w Polsce i Austrii. Od przyjazdu tu, kilka lat temu, jestem zachwycona tym, jak w tym regionie Austrii, w którym mieszkam można spotkać wielu ludzi, którzy z PASJĄ wykonują swój zawód. Są to pszczelarze, zielarze, tysiące ludzi prowadzących „oberże”, winiarze, rolnicy (!) – od sera, od masła, od kur, od roślinek, piekarze, pani w bibliotece, sklepikarze, artyści – szczególnie rękodzieło: garnki, robótki, lekarze (!), nauczyciele. Oj, oj. Nie da się ich wymienić wszystkich. 80% spotykanych tu ludzi żyje z pasją! – pokazują, przynoszą, opowiadają o tym, co robią godzinami!, pokazują swe serce w tym. UŚMIECHAJĄ SIĘ, bo jest im dobrze z tym, co robią! I co – wciągają tak, że wracasz i kupujesz masło, ser, miód, jajka, kapcie, kwiatki, korale, wino, zioła… Zarażają pasją!!!

Nie będę pisała jakie mam w tym, ogólne oczywiście, doświadczenie w Polsce… Ale mimo ogólników znam też ludzi którzy zarażają pasją – tak nauczyłam się wszystkiego o języku: od pasjonatów!!!!, tak nauczyłam się wszystkiego dobrego o życiu: od pasjonatów.

I tak!! Chyba to jest sedno – my wszyscy rodzice dzieci dwujęzycznych – zarażajmy pasją do naszego języka, pokazujmy pasję do książek polskich, do czytania po polsku!!! Dzieci niechętnie lub wcale nie wykonają tego, do czego je zmuszamy ale zupełnie nieświadomie, przez wiele lat nas NAŚLADUJĄ!!!

Zarażajmy więc radosną pasją języka polskiego nasze dzieci! Wierzcie mi, nikt nie oprze się tej miłosnej chorobie!!! Metody i sposoby same przyjdą lub ktoś podpowie. Byle było z serca, miło. Myślę, że wtedy dzieci, a potem nastolatkowie i młodzi ludzie, sami znajdą odpowiedź, po co uczyć się języka polskiego, a jego „inność” będzie dla nich pasją.

A to jak wygląda "zarażanie" językiem polskim: (rączka w rączkę, główka w główkę.) "Czytacze" pół roku temu: (psssst... mąż mnie zabije, że go "opublikowałam".)

10 komentarzy:

  1. Mój z góry powiedział, żadnych moich zdjęć, na razie udało się dotrzymać słowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się tłumaczyć, że to dla dobra sprawy - bo ważny temat przecież poruszony...:-)

      Usuń
  2. My czytamy polskie książeczki... teraz jak pojedziemy na święta chcemy znów przywieść parę;)
    Co do pasji Niemców czy Austriaków to ja ostatnio miałam śmieszną przygodę u dentysty: Poszłam z wypadnieta plomba pani mi ustaliła termin i gra.. Ale mowie jej ze pobolewa mnie jeszcze 4 po prawej stronie.. A ona się mnie pyta skąd ja wiem ze to 4 ?? yyyyyy no jak to u nas się to wie od dziecka:P
    Także mnie to śmieszy ponieważ Polacy po trochu o wszystkim wiedza:) a oni ukierunkowani są tylko w jednym kierunku w którym się uczą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak jest szerzej, ale tu gdzie mieszkam ludzie są niezwykli i raczej szeroko światem zainteresowani. Może też pogranicze to trochę jest i inaczej taki klimat.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. :-) a ja widziałam piękny film z wiosną w refrenie...

      Usuń
  4. Elu, bardzo radosny i dający nadzieję wpis. Dający nadzieję nam rodzicom, nam ludziom i nam nauczycielom i nam - mnie! Że ludzie z pasją są potrzebni, że się ich zauważa, że się ich docenia. I że nawet jak wieczorem przywalona rzeczywistością pasja pada na pysk, rano można wstaw i zaczynać wszystko od nowa...Kiedy spotkamy się na kawkę? Czasem bardzo bym cię potrzebowała :-). Buziaki. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Jak dobrze, że jesteś! Ja wpadam do Ciebie i mam taki problem, że ani komentarzy nie udaje mi się zamieścić ani Cię dodać do listy obserwowanych... Nie wiem, czy ja taka ... mądra...czy chochlik jakiś...Musze to opanować w wolnej chwili.
      Na razie zapraszam na pogawędki pod mój blogowy dach:-))
      Pozdrawiam szczególnie serdecznie!
      Z radością, bo wiosna. Z nadzieją, bo wiosna. Z pasją, bo przed nami wiele pisania i myślenia!!
      A jak coś źle pójdzie to poproszę o sześcioro cukierków! i już.

      Usuń
  5. Szcześcioro czy zaszalejmy nawet, siedmioro niemieckich cukierków przez miedzę przerzucę...Oczywiście nie wiem dlaczego nie możesz nic dodać...bo ja jestem komputerowo nieumna i bez pomocy przynajmniej trzech znających się, nie daję rady. Raz ci się udało, prawda? Poproszę znających się i być może poprawię. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, raz mi się udało i tyle... Ale ja to rozpracuję!!!

      Usuń