Dzisiaj post o telewizji. Kiedyś obiecałam Magdzie, Jarkowi i Agnieszce, Małgosi, Ani, Asi. Obiecałam i piszę, po jednym zdaniu, od pół roku…. Zmotywował mnie artykuł w Gazecie Wyborczej.
Tak więc szybko muszę napisać, bo znów odłożę na przyszły tydzień, i przyszły, i przyszły…
Chcę po prostu coś dodać, do tego, co można przeczytać w Wyborczej, coś o czym myślę, że jest bardzo ważne.
A więc zacząć muszę, wiedząc, że wywołam dyskusję w Was samych i między nami… ale o to chodzi. Bo to lubimy – szukać odpowiedzi w rozmowach.
Artykuł powyższy w skrócie: amerykańscy naukowcy ostrzegają przed złym wpływem telewizji (grozi to kłopotami w szkole, kłopotami ze zdrowiem – jakie, proszę doczytać w artykule). Naukowcy mówią, że dziecku do 24 miesiąca życia oglądanie telewizji SZKODZI!!!; że dopiero około 18 miesiąca maluch zaczyna rozumieć, co się dzieje na ekranie!; że programy edukacyjne korzystnie mogą wpływać na wiedzę dzieci dopiero po 3 roku życia!: że „starsze” dziecko nie powinno oglądać więcej niż 1 godz. dziennie!!
Zaznaczam! że „oglądanie telewizji” = „oglądanie tv i DVD” (tak dla ścisłości…).
Uff. Dzięki „Wyborcza”!, dzięki Amerykanie!.., bo jakby powiedziała dr Ł. na podstawie badań francuskich naukowców i logiki polskich naukowców, to jakoś tak „nie do wiary”…
Naukowcy amerykańscy badali – ale jak? nie wiadomo. Piszą tylko coś o obserwacji zachowań. Tak więc ja szybko i chętnie napiszę, co wiem merytorycznie, bo wielu z rodziców potrzebuje konkretów jeszcze i jeszcze. Całe szczęście obserwacje naukowców amerykańskich pokrywają się w logikami dr Ł. Wnioski te same.
Zaczynam od „Teleogłupiania” – twarde i mocno brzmiące słowo, ale prawdziwe. Nie ja wymyśliłam – to tytuł książki Francuza Michaela Desmurgeta, doktora neurobiologii. Książkę polecam szczerze, bo autor pisze o zgubnych skutkach oglądania telewizji – nie tylko przez dzieci! Książka jest OSTRA OSTRA OSTRA!! Oj lubię tego pana i jego myśli. Nie bał się napisać mocno, bo wiedział, że i tak niewiele zdziała, gdyż przemysł audiowizualny i jego „eksperci” negują fakty podawane przez naukowców głośno, zuchwale i bezczelnie. Np. (jak czytamy w cytowanym artykule) propagują na szeroką skalę oglądanie TV baby!! czyli od 4 miesiąca życia!!! jako wielce rozwojowe. Stoi to w sprzeczności z tym, o czym mówią naukowcy. Nawet jakby trąbili – to którędy? – no może przez radio by się udało! Desmurget pisze, że „telewizja jest zbyt kusząca, zbyt użyteczna, zbyt praktyczna, żeby ją bezboleśnie odstawić. Każde uzasadnienie jest dobre, by uciszyć dzieci, sadzając je przed odbiornikiem”. Potem pisze dużo, dużo o tym w jaki sposób oglądanie telewizji hamuje rozwój intelektualny (80 stron!), o tym jak telewizja zagraża zdrowiu (80 stron!), o tym jak rodzi lęk i przemoc (40 stron). I tu szok – żeby poprzeć swoje wywody pan podaje przypisy do badań i prac naukowców, którzy zgłębiają ten temat: drobnym druczkiem 80 stron – 1193 prac! Rzetelna do bólu prawda!
Wiele ciekawych tematów tam znalazłam, ale tu i dziś chciałabym się skoncentrować na jednym – wpływie telewizji na rozwój intelektualny, w tym językowy! W końcu to dotyczy tematyki tego bloga.
Oczywiście drżymy, bo cały czas słyszymy, jak to fantastycznie uczy się języka poprzez telewizję! A i owszem, niektórzy tak. ALE! NIE DZIECI DO 2 ROKU ŻYCIA!!! Piszą o tym Amerykanie w artykule i pan Desmurget. Dlaczego? Dzieci w tym wieku potrzebują szczególnego wsparcia nauki powtarzania, nazywania i rozumienia poprzez INTERAKCJĘ!, czyli potwierdzenie w działaniu i oczach drugiego człowieka, reakcję!! A komputer i telewizor robi swoje, pokazuje obrazy i papla, nie odpowiada na pytania, nie reaguje adekwatnie!!
„Interaktywność, to podstawowy atrybut nauczycielski” – to ma drugi człowiek. Dziecko może obserwować swoją sprawczość !!, widzi w drugim człowieku jak on reaguje, działania dziecka powodują zmiany w rzeczywistości, w działaniu, w nastroju!!) innego.
Desmurget przypomina: „mózg nie kształtuje się przez obserwację rzeczywistości lecz przez oddziaływanie na nią! Inteligencja jako narzędzie poznania wychodzi z działania i powraca do niego!
Oto cytat, długi, ale mam nadzieję taki, który pomoże wyłączyć wszystkie Baby tv i dvd: „Jedynie skuteczna komunikacja z żywym człowiekiem pomoże młodemu człowiekowi przyswoić reguły syntaktyczne, rozróżniać dźwięki własnego języka, wyćwiczyć aparat artykulacji. Dorosłym, którzy w to wątpią, można zasugerować porwanie się na naukę niemieckiego, jazy na rowerze, narciarstwa czy tenisa via telewizja, poprzez oglądanie Angeli Merkel przemawiającej w Bundestagu, Eddy’ego Merckxa wysuwającego się na prowadzenie na zboczach Ventoux, Patricka Ortlieba zjeżdżającego czarną trasą Face de Bellevarde czy Rafaela Nadala odbijającego piłkę potężnym drajwem.
Dalej: odbiór obrazu jest prostszy (prawopółkulowy, dlatego jest tak uwielbiany przez małe dzieci, bo łatwy). Co gorsza, oglądanie codzienne powoduje problem z rezygnacją, z tego typu stymulacji. Koło zamknięte. A kiedy i jak uruchomić lewą półkulę (językową, analityczną) i nauczyć ją współpracy z prawą? Jakoś nie ma kiedy i nie ma jak…
Desmurget słusznie zauważa, że dzieci są bombardowane dźwiękami i obrazami. Ale nie pisze o „mózgowych” procesach i konsekwencjach.
Więc dodaję jakie są? – otóż naukowcy od wielu lat mówią, iż dźwięk i obraz to największy stymulator prawej półkuli mózgowej!!!, która stymulowana, przejmuje przywódczą rolę. Jakie są tego konsekwencje. Oj szerokie. Ale najkrócej ujmując (czyli wybierając ważne sprawy, dla dzieci dwu- i wielojęzycznych) tłumi rozwój tych umiejętności lewej półkuli, które są odpowiedzialne za rozwój językowy dziecka!!
Dziecko, z urodzenia będąc bardziej prawopółkulowe, oglądając za dużo telewizji, rozwija nadal zdolności prawej półkuli, zaś zdolności lewej półkuli są hamowane w rozwoju. Język pojawia się później, dziecko ma problem z nazwaniem emocji, problem z analizą problemu, problem z koncentracją na szczegółach, problem z ułożeniem czasu – to bardzo często prowadzi do problemów dyslektycznych.
Dalej: badania socjologiczne, psychologiczne dowodzą, iż im więcej dziecko przed 3 rokiem życia oglądało telewizji, tym mniej angażowało się w wieku lat 10 w naukę (w sensie uczestnictwa, wysiłku, dociekliwości). Zmniejsza się zatem wytrwałość, pociąg do zadań intelektualnie wymagających, zmniejsza się tez zdolność koncentracji, upośledzone zostają funkcje odpowiedzialne za uwagę i pamięć!
Będąc ostatnio w Polsce zrobiłam sobie szybka analizę dzieci znajomych – wszystkie dzieci, które (z różnych względów) przesadzały z telewizją w wieku maleńkim i przedszkolnym mają problemy z nauką czytania (chociaż ich rozwój językowy, oceniałam jako dobry). Wszystkie, dzieci, które znam, a które miały znikomy albo żaden dostęp do telewizji są dobrymi uczniami, nie maja problemów z nauką czytania.
Niesamowite rzeczy pisze Desmurget o telewizorze w tle - okazuje się, że nawet grający w tle odbiornik, w którym „lecą” programy dla dorosłych, rozprasza dzieci i szkodzi prawidłowej zabawie.
Teraz jeszcze jeden ważny fakt, który zawsze mi kołacze po głowie, kiedy widzę dziecko przed telewizorem. Istnieje już od kilkudziesięciu lat w nauce takie pojęcie jak „neurony lustrzane”. W skrócie: są to neurony dzięki którym człowiek, dziecko, dzięki obserwacji, oglądaniu tego, co robi „inny”, jest w stanie odtworzyć tę czynność!!! Cudowna sprawa!! Ale nie jeśli chodzi o telewizję – to, krótko mówiąc, tłumaczy wszystkie straszne statystyki w badaniach młodzieży (np. gimnazjalnej) dotyczące zachowań agresywnych.
Jeśli chodzi o dzieci dwu- i wielojęzyczne. Naukowcy robili badania maleńkich dzieci – około 9 m. Sesje z językiem mandaryńskim: grupa z prawdziwym Chińczykiem, i grupa z nagraniem DVD. Dzieci z pierwszej grupy zachowały doskonałą umiejętność rozróżnianie dźwięków obcego języka. Dzieci z drugiej grupy NIE! Podobnie ze słownictwem. Zarówno Amerykanie jak i Desmurget obalają mit przekazywany przez „ekspertów” z branży tv, iż dziecko będzie uczyło się z telewizji słownictwa. Jest to straszny przekręt! – bo owszem uczą się 10 % z zasobu słownictwa dzieci, które w tym czasie uczą się od żywych użytkowników języka. Uczą się – uczą! Ale nikt nie mówi, że o 90% mniej niż dzieci „rozmawiające” w tym czasie z dorosłymi lub innymi dziećmi. Udowodniono, że dzieci poniżej drugiego roku życia nie uczą się słownictwa z telewizji!
Podsumowując wszystkie badania: jak polecam postępować z naszymi dziećmi dwujęzycznymi? Otóż ze względu na to, iż nasze dzieci mają do poukładania w głowie dwa lub więcej systemy języka, konieczne jest, aby nie hamować ich zdolności językowych poprzez oglądanie telewizji. Wszystkie badania potwierdzają bzdurność teorii „uczenia się” języka z tv przed 2 rokiem życia, a pokazują szkodliwość oglądania.
Tak więc:
- do 2 roku życia telewizor zabroniony (oglądajmy i włączajmy po pójściu dzieci spać);
- od 2 roku życia kilka minut, do pół godziny – razem z dorosłymi, którzy mówią, pokazują, tłumaczą;
Jeśli widzisz, iż Twoje dziecko ma jakikolwiek problem z przyswajaniem języka lub rozwojem językowym to zalecam przedłużyć abstynencję telewizyjną do 3 roku życia!!!
- od 3 roku życia 1 godzina dziennie – warunek, wiemy, co dziecko ogląda – czy to programy przyrodnicze, edukacyjne, bajki. Oczywiste jest, że zabronione są bajki z telewizji dla starszych dzieci – niezrozumiała, szybka, agresywna akcja); zabroniony telewizor w sypialni. Tak więc po 3 roku życia dziecko może odnosić korzyści z telewizji większe, niż szkody, pod warunkiem, że będzie oglądało 1 godzinę dziennie!! Sprawi mu to wiele radości, to wiemy.
Teraz starsze dzieci: w pewnym wieku telewizja może się stać naszym sprzymierzeńcem w nauce języka mniejszościowego, przekazywaniu kultury, wiedzy o historii i geografii kraju pochodzenia rodziców. Wtedy wykorzystajmy to!! Wyszukujmy filmy, programy, starajmy się z dzieckiem je oglądać i rozmawiać o nich. Starajmy się szukać programów, które zainteresują dziecko!! Tak samo dorośli mogą świetnie wykorzystać telewizję do nauki języka – świadomie!!
Jak mówię – „dziecko nie powinno oglądać telewizji”, widzę często zadziwione miny, widzę wiele sarkastycznych uśmiechów, albo wręcz przerażonych twarzy. Ale coraz więcej ludzi żyje bez telewizora i miło spędza czas np. w naszym domu, w którym nie ma tego odbiornika. Nasz synek do 2 roku życia oglądał stare kreskówki na DVD, sporadycznie, po 3 roku życia częściej, różne filmy wybrane przeze mnie lub prze z siebie (cenzura matczyna była zza ramienia zawsze). Ale w wieku 2 lat mówił pięknie po polsku. Nie bałam się więc włączyć DVD. Ale! Opowiem historię jak przesadziłam – niedawno- pół roku temu: przed Wielkanocą ja chora, Alicja chora, Makuś w domu, bo przedszkole zamknięte. Nosiłam Ale przez wiele godzin i pozwoliłam Makusiowi oglądać DVD dłużej niż godzinę dziennie, oglądał dłuuugo – przez kilka dni – po 3, 4 godziny. Katastrofa! Każdego kolejnego dnia było gorzej – od rana wrzeszczał, ze chce bajki, potem nie chciał przerwać, potem wrzeszczał, że nie chce już skończyć!!! Dobrze, że przyszły Święta i atrakcje a ja wyzdrowiałam… Ale ciężko było te pierwsze objawy uzależnienia zwalczyć (a jak szybko się urodziły…) Teraz jest uzgodnione, że dvd jest tylko w deszczowe dni. Ustalam oglądanie tak, żeby potem zaproponować jakieś atrakcyjne zajęcie, bo przecież by oglądał do bólu… Co w tym czasie Alicja: przeważnie śpi. Ale zauważyłam, że bardzo szybko nudzi się telewizją, „u ludzi” – patrzy 10 min. i ucieka zaczepiać żywych. Zauważyłam raz jak gadała do jakiegoś stwora w bajce na DVD, a on głupio nic!, Ala dalej a ten zareagował zupełnie głupio, odwrócił się do drugiego stwora. Ala coś pogadała do niego i pobiegła w swoją stronę. Mam nadzieję, że zwróciła mu uwagę, że niekulturalny jest…
A jak my bez tv – super, wiadomości internetowe o ilości nieszczęść i katastrof wystarczają nam w zupełności. Myślę, że dla mojego męża nie była to łatwa decyzja, na szczęście los nam pomógł, telewizor nie emigrował z nami… Teraz mąż jest zadowolony bardzo, chociaż wcześniej nie bardzo wierzył, że życie bez tv jest możliwe…
Możliwe i cudowne! Otwiera wiele możliwości spędzania czasu. A jak pięknie leżeć i patrzeć w sufit!!! Myśleć lub nie myśleć….Ale nie dać się wciągnąć, zagłuszyć.
Długi post wyszedł, wybaczycie mam nadzieję… nie umiałam skrócić…
Ale nie daruję sobie…jeszcze jeden cytat: „szklany ekran nie zmienia dzieci w jawnych debili, nie sprawia, że są wyraźnie głupie, bez wątpienia jednak uniemożliwia optymalny rozwój funkcji mózgu. Uszczerbku doznają wszystkie obszary, od inteligencji, poprzez język, lekturę (czytanie), uwagę i możliwości ruchowe, po wyobraźnię.”( Desmurget)
Artykuł z Gazety Wyborczej, można sprawdzić: Telewizja nie dla dzieci