Oto czas
pomiędzy pierwszym tegorocznym turnusem a drugim. Obiecałam wpis o pierwszym
turnusie i jakoś nie mogę pisać. Myślę i myślę dlaczego …i wiem…
Tak zżyłam się
z tymi rodzinami, że czuję się jakbym zdradzała sekrety wakacji z narzeczonym
;-)
Tak więc
pisać za wiele nie będę – rodzice, jeśli zechcą dopiszą w komentarzach, co
myślą…
Było
cudownie, nieco męcząco, bo za dużo zajęć i atrakcji – język w działaniu
(nieustającym…a tu może trzeba zostawić czas na myślenie po polsku…, ale nad
tym nie miałyśmy kontroli, więc nakaz działania
nas wypełnił;-)) Ale, mimo zmęczenia, każda z rodzin dostała w tym czasie sporą
dawkę wiedzy o tym, jak ich dziecko i oni sami „istnieją językowo” w dużej grupie
polskojezycznej.
Myślę, że
trzeba będzie przeformułować te obozy na „spotaknia rodzin dwukulturowych,
spotkania rodzin dzieci dwujęzycznych” lub coś podobnego. Bo w tym czasie
przekonaliśmy się dogłębnie, iż dziecko dwujęzyczne, to rodzina dwujęzyczna,
dwukulturowa. To RODZINA. Bez niej dziecko nie będzie dwujęzyczne i
dwukulturowe. Niby to wszyscy wiemy, ale przekonywać się musimy ciągle. W
trakcie turnusu potwierdziło się nasze myślenie , że dzieci w tym wieku „nie
istnieją” językowo bez pomocy drugiego człowieka, który mówi w języku
otoczenia. Dzięki pomocy swoich rodziców, kochanych mam, niekiedy innych dorosłych, babci, dziadka, innych
dzieci, dzieci mogły uczestniczyć w zabawach, w zajęciach, rozumiały polecenia.
Dziękuję więc wszystkim rodzicom, dziadkowi i babci i osobom, które prowadziły
różne warsztaty i zajęcia za „współbycie językowe”, za „współtworzenie językowe”
atmosfery!
Dzięki temu
obozowi lepiej poznaliśmy nasze dzieci, lepiej poznaliśmy siebie, nasze wzajemne relacje, które zależą od
języka, od tego, co wypowiedziane.
I też od tego,
co niewypowiedziane jeszcze, bo nienazwane
jeszcze…
Kochani „rodzice
z Gruszowa”: czy wiecie już, co pozytywnego, dobrego o sobie napisalibyście na
własnych plecach, na własnych koszulkach? JESTEM….
Ja po obozie
napisałabym: JESTEM MĄDRZEJSZA!!! ;-)
Działo się duużo, zdjęcia opracujemy kiedyś ładnie, teraz tylko "zajawka":
A tu nie byliście ;-)!! Tam spędziłam wolny czas w Krakowie, z "pania Gosią" oczywiście. To knajpka na Kazimierzu, do której zapraszam wszystkich w przyszłym roku: