czwartek, 31 października 2013

Przyjemność mówienia różnymi językami.

Od czasu ostatniej konferencji w Katowicach powracają w moich myślach różne tematy. Prof. Henriette Langdon mówiła o dwujęzyczności – o zaletach i utrudnieniach z faktu bycia osobą dwujęzyczną. O zaletach pisze się obecnie wiele i wiemy wiele.

Dzisiaj o utrudnieniach, a szczególnie o jednym z nich, jako, że czuję się nim osobiście dotknięta…

Utrudnienia: otóż profesor Langdon mówiła o tym, że najgorsze jest to, kiedy:
• znajdziemy się w sytuacji, kiedy nie ma wsparcia społecznego, ew. rodzinnego dla wielojęzyczności,
• znajdziemy się w kręgu oddziaływania mitów, iż dwujęzyczność powoduje problemy w nauce,
• znajdziemy się w sytuacji, kiedy jesteśmy osobami lub mamy dzieci z zaburzeniami rozwojowymi, dotykającymi sfer języka ,
• przeszkadza nam fakt, iż nie jest możliwa/lub jest trudna do uzyskania „równa” znajomość wszystkich kompetencji w obu językach,
• dana osoba „nie lubi, nie czerpie przyjemności z przełączania kodów, nie czerpie przyjemności z posługiwania się językiem w takim stopniu, jak z posługiwania się językiem pierwszym".
br> Niestety wielu z nas doświadcza tych utrudnień: teściowie się krzywią, w sklepie/urzędzie/szkole/przedszkolu/pracy źle patrzą; wmawiają nam lekarze, przedszkolanki, nauczyciele, że nie możemy mówić w ojczystym języku do dziecka, bo mu „pomieszamy w głowie”; mamy dzieci z wrodzonymi zaburzeniami rozwojowymi; denerwuje nas, że nie czytamy szybko i sprawnie w danym języku, kiedy mamy potrzebę; wreszcie męczymy się i męczymy….

Jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej z tymi utrudnieniami. Musimy i radzimy sobie, odnajdujemy zalety i już jest lepiej… Przekonujemy innych do zalet naszej osobowości i już jest dobrze. Nasze dziecko niepełnosprawne komunikuje swoje potrzeby w dwóch językach i jest cudownie. Cieszymy się, że dogadamy się w ważnych kwestiach, mimo, iż poetów nie poczytamy…Większość z nas czerpie prawdziwą przyjemność z faktu, iż zna obce języki lub uczy się ich. Znam te „samopoczucia”, z opowiadań, z lektury, z obserwacji i autopsji.

Chcę się zatrzymać przy ostatnim punkcie, z wymienionych przez profesor - bo pierwszy raz usłyszałam z ust naukowca o czymś takim!!! jak brak przyjemności, jako możliwym utrudnieniu… Niby oczywiste, ale jakoś nigdy nie myślałam o tym, jako argumencie jakimś racjonalnym (mimo, iż miałam ku temu podstawy wynikające z praktyki i wykształcenia). Podkreślam, iż profesor Langdon tylko jest naukowcem ale też wieloletnim praktykiem – pracuje z dziećmi dwujęzycznymi od 40 lat!, oraz zna cztery języki – mówi po hiszpańsku, angielsku, francusku i polsku.

Wracam do zdania o przyjemności płynącej z przełączania kodów - właśnie ono mnie dotknęło…

Odkąd pamiętam, nie lubiłam się uczyć języków obcych, trudno mi szło i już. Teraz wiem dlaczego. Zawsze uczono mnie metodami zupełnie nie odpowiadającymi mojemu sposobowi przyswajania języka. Uczono mnie przez pryzmat metajęzyka – gramatycznie, tłumacząc coś o trybach czasownika w języku francuskim – kiedy ja nie wiedziałam co to, w języku polskim…; śmiano się ze mnie, że czytam angielski „po polsku” – a skąd miałam wiedzieć, że możliwe jest „inne” czytanie?; śmiano się, że nie słyszałam wyrazów w tekstach piosenek (no nie słyszałam!!!). To wszystko wpłynęło potem na zły emocjonalny stosunek do, i tak trudnego dla mnie, zadania!!!

Wykształcenie moje daje mi wiedzę teoretvczną: wiem, co wpływa na to, iż ciężko uczy się mi języków. Zdaję sobie sprawę z tego, iż emocjonalnie też jestem obciążona „lękowo” i WIEM jeszcze mnóstwo rzeczy, skąd moje trudności. Chyba dobrze, bo jednak ta wiedza daje mi możliwość albo ćwiczenia umiejętności albo „przepracowywania” niektórych problemów.

Ale pierwszy raz usłyszałąm o czymś takim, że osoba ma prawo „nie czerpać przyjemności” ze zmiany kodów! Zawsze zewsząd słyszałam o tym, jakie to fantastyczne i cudowne mówić wieloma językami… Większość znajomych opowiada, jak fajnie uczyć się języków. Jaka to frajda!

A mnie bolała głowa od prób ogarnięcia swoich możliwości… denerwuję się kiedy teraz chcę mówić po angielsku i wchodzą mi niemieckie słowa, denerwuję się, że nie mogę opowiedzieć o odcieniach swoich myśli i uczuć osobie, która wydaje mi się ciekawa! Smuci mnie to, że rozumiem a nie jestem w stanie szybko włączyć werbalnej ekspresji.

Wiem, z czego wynikają moje trudności, bo jestem specjalistą od programowania języka u dzieci niesłyszących i autystycznych, więc MUSZĘ mieć wiedzę na ten temat. Z trudności narodził się lęk, zniechęcenie itd. Moje doświadczenie kliniczne/terapeutyczne pokazuje mi, że można te trudności oraz lęk wyeliminować!!!! Wiem jak, bo się tego uczyłam i mam do tego „czuja” i dobrą „rękę”. Znajomość programowania struktur języka polskiego daje mi wielkie narzędzie. Wiem też, że powtarzanie i ćwiczenie daje cuda: np. jak zaczynamy uczyć się tańczyć czy jeździć samochodem, jak pokraki…a potem dla niektórych taniec to raj i jazda samochodem to frajda, dla innych pozostaje pokraka z nerwobólami. Ćwiczenia poprawiają technikę, ale jakość doznań nie zawsze.

Ciągle szukałam odpowiedzi na pytanie: czy chcę podjąć tę decyzję, że będę mówić świetnie, i pisać, i czytać w języku niemieckim!

Teraz, kiedy wiem, że „brak przyjemności” może być poważnym utrudnieniem, zastanawiam się nad sensem trwonienia czasu na coś, co nie sprawia mi przyjemności! Przyjemność sprawia mi nurzanie się w języku polskim i chyba przy tym powinnam pozostać! Być sobie wiernym. Każdy z nas jest w innej sytuacji. Ja mam męża Polaka i nie muszę z nim rozważać poważnych życiowych kwestii po niemiecku. Aby móc wykonywać swój zawód na takim poziomie jak mogę w języku polskim, musiałabym poświęcić kolejne kilkanaście lat na naukę!! Ostatnio postanowiłam, że NIE. Wolę ten czas poświęcić na spełnianie się w pracy w języku polskim.

Argumenty finansowe, którymi raczą mnie wszyscy, nie przemawiają do mnie. Inne argumenty, dotyczące znajomości języka obcego, rozumiem i uważam za mądre i postaram się, na miarę swoich możliwości nauczyć się języków obcych.

Jakbym tworzyła rodzinę mieszaną zupełnie inaczej wyglądałoby moje myślenie (albo musiałoby ono wyglądąć inaczej, zanim bym taką rodzinę stworzyła;-)).

Decyzja: w wolnych chwilach wolę tańczyć i jeździć samochodem i rozkoszować się językiem polskim: polskim Tuwima, Norwida, Herberta, mojego męża, moich dzieci…. Język niemiecki, angielski, francuski, rosyjski, czeski, ukraiński pozostaną dla mnie językami obcymi. Postaram się je opanować jak najlepiej, ale porzucam „dwujęzyczność”, postaram się nauczyć się na tyle ile mogę, jako JĘZYKÓW OBCYCH.

Tu wstawka: temat dwujęzyczności jest i pozostanie mi bliski ze względu na moją sytuację rodzinną – prawdopodobnie moje dzieci będą dwujęzyczne! Ale poszukiwanie definicji dwujęzyczności oddalam jako temat moich rozważań, gdyż okazuje się ona różnorodnie pojmowana przez różnych naukowców i same osoby, posługujące się więcej niż jednym językiem. Myślę, że któregoś dnia skłonię się ku jednej z tych definicji. Obecnie widzę nieścisłości we wszystkich.

Dzisiejszy post – chciałam, żeby pokazał:
1. istnienie problemu, istnienie przeszkody, która powoduje, iż dwujęzyczność może nie być łatwa dla kogoś (np. dla dziecka, dla osoby dorosłej)
2. wskazówki, jak sobie z takim problemem radzić. Bo jednak każdy z nas może być taką osobą albo może spotkać taką osobę, która nie czuje się dobrze z przełączaniem kodów ale jest postawiona w sytuacji, kiedy dwujęzyczność/wielojęzyczność ją dotyka.


WSKAZÓWKI:
1. akceptacja problemu osoby, zgodzenie się z nią, że ma problem, nie negowanie go

2. poszukiwanie technik nauczania języka, które są zgodne z najlepszym dla tej osoby sposobem przyswajania informacji (komunikacyjne, słuchowe, wzrokowe i słuchowe, poprzez pismo, czytanie, różnorodność…)

3. pomoc w wyrażeniu lęków, które nagromadziły się po latach niezbyt udanych prób

4. próba poszukania zajęć, które wykorzystują znajomość języka pierwszego (praca, hobby, ja piszę blog i staram się wykorzystywać i przekazywać swoją wiedzę), daje to dużą satysfakcję i poczucie jakiegokolwiek spełnienia oraz możliwość wyrażenia siebie;

5. unikanie uwag typu: „już tyle lat tu pracujesz, jesteś to wstyd, że się nie nauczyłeś”;

6. stwarzanie warunków do przebywania w środowisku danego języka (bez żadnych osób mówiących po polsku)

7. rozpoczynanie i planowanie nauki języka na tym materiale i umiejętnościach, które już są znane, które sa bliskie i potrzebne

8. wreszcie pomocna może być bardzo, i wskazana, praca z psychologiem i logopedą.

Jak poczytam więcej o przełączaniu kodów dopiszę kolejne podpowiedzi, ale myślę, że będą to raczej wskazówki dla specjalistów – jak pracować z takimi ludźmi. Już teraz mogę wspomnieć o:
• tworzeniu tabel z kategoriami językowymi, które pomagają dostrzec zależności i podobieństwa w budowie systemu danego języka (tak się robi w pracy z niesłyszącymi)
• pracy podczas dialogu, rozmowy.

P.S.
Bardzo proszę o wyrozumiałość i świadome czytanie – piszę o SOBIE!!!, o MOJEJ sytuacji życiowej, która myślę, ze względu na wykształcenie, wykonywany przez wiele lat zawód i historię życia, jest specyficzna. Bardzo się cieszę, że talenty są rozdane różnie i znam tak dużo osób, które bez problemu odnajdują się w społeczeństwach wielokulturowych i wielojęzycznych!! Ja dwujęzyczność promować będę – jej zalety są niepodważalne! Ale proszę o wyrozumiałość dla tych, którzy w jakikolwiek sposób się z nią zmagają!

A do mnie zapraszam na polskie ciacho… po polsku porozmawiać i poczytać…i jak coś dla siebie znajdziecie w moim pisaniu po polsku, to będzie mi niezmiernie miło!

Przy tej okazji serdecznie witam w okienkach obserwatorów: aeliot,Anie, ferek (ferka?), Marcelkę i dwie Izabelle!!

poniedziałek, 28 października 2013

Dziecko na warsztat – Cz. 2. EKSPERYMENTY - LANIE WODY!

Witam wszystkich! W ramach projektu „Dziecko na warsztat” prezentuję drugi post.

Tematem październikowego warsztatu są eksperymenty ;-) Mój tytuł to LANIE WODY!

Zdecydowałam się na pokazanie Wam jak przeprowadziłam mini warsztaty z MAŁYM (4 lata).

Jak zapowiadałam, wszystkie moje posty będę pisała w cieniu mojego głównego tematu „dwujęzyczności i dwukulturowości”, aby wszyscy, którzy zaglądają tu właśnie dla tego tematu mogli znaleźć coś dla siebie.

Kilka słów teorii ode mnie (krótka powtórka). Warsztaty prowadzone przeze mnie opierają się na założeniu, iż wiedzę zdobywamy przez doświadczenie i język. Język jest nam potrzebny do opisu doświadczenia, które przeprowadziliśmy, do nazwania przyczyn i wniosków. Wreszcie do przekazania naszej nowo zdobytej wiedzy komuś innemu lub wykorzystanie jej dla siebie samego w życiu.

Eksperymenty… eksperymenty… możemy eksperymentować bez słów. Próbujemy coś zdziałać, cokolwiek. Na przykład Alicja (1,5 r.) ciągnie uchwyt szafki całą mocą i doświadcza bólu, nakłada sobie śmietanę na włosy, rozmazuje, rozciaptuje – co czuje? NIE WIEM! Mówi jeszcze za mało, żebym mogła się dowiedzieć CO ONA CZUJE!? Mogę wnioskować po mimice jej emocje – pełna zaangażowania ciekawość… zadowolenie… Ale tak dokładniej…? co się czuje, mając na włosach śmietanę!!??? Trudno opisać w słowach nawet dorosłemu taki eksperyment… Jego następstwo to lanie wody do wanny i zmywanie, zmywanie…

Alicja eksperymentuje na każdym kroku doświadczalnie.

Dorosły, znający język, może skorzystać z czegoś co się nazywa, prosto ujmując, pamięć zbiorowa, doświadczenie pokoleń! Czyli wszystko, czego dowiedzieli się nasi przodkowie - eksperymentując.

DZIĘKI JĘZYKOWI MOŻEMY NIE POWTARZAĆ WSZYSTKICH DOŚWIADCZEŃ LUDZKOŚCI A NAUCZYĆ SIĘ O NICH POPRZEZ PRZEKAZ USTNY I PISEMNY!!!!!

Oczywiście dziecko łatwiej i z większą ciekawością uczy się przez eksperyment, doświadczanie. Jest to po prostu bardziej interesujące, niż gadanie rodziców: NIE WCHODŹ, BO SPADNIESZ! NIE DOTYKAJ, BO SIĘ POPARZYSZ! Wiemy, że nieraz musi spaść i poparzyć się lekko, by uwierzyć, że SŁOWA mają jednak MOC, coś ZNACZĄ, coś NAZYWAJĄ…. I mogą nazywać, coś czego nie widzimy, mogą mówić o czymś, czego nie musimy doświadczyć, ale wiedza „ojców” jest nam przekazana i znana.

Nasze dzieci uczą się ufać i wierzyć, że jest prawdą to, co mówimy.

Dzięki temu nikt z nas potem nie próbuje muchomora, aby sprawdzić jak działa. Nie eksperymentujemy z wrzątkiem, bo znamy opowieści, jak to się może skończyć.

Eksperymentem najwspanialszym jest przeżycie życia! Przeżywanie życia z innymi, to współdziałanie! Współpraca! W taki właśnie sposób najlepiej eksperymentować z dziećmi i uczyć je języka: żyć! Zapraszać je do swoich czynności, wszystkich zajęć w domu.

Już nie raz, nie dwa pisałam, że dziecko zwykle nie chce wykonywać tego, co my chcemy, żeby zrobiło. Chętnie natomiast naśladuje i pomaga nam, kiedy wcale a wcale nie prosimy o to. Więc żyjmy i róbmy, co mamy robić i zapraszajmy dzieci, do naszego eksperymentu życiowego:-)

Ja wiem na przykład, jako nauczyciel języka polskiego, jako obcego, że wiele kłopotów sprawiają przy nauce języka polskiego przedrostki i zmiana znaczenia czasownika, kiedy się one pojawiają. No i uczą się ludzie na lekcjach: czytają, myślą, słuchają, co ten nauczyciel tłumaczy... Nasze dzieci w Polsce i poza Polską uczą się z życia!!! Korzystajmy z tego, żeby nie musiały siedzieć przy stoliku, niech żyją z nami i działają i uczą się polskiego i potem uczą innych. Niech doświadczają w pełni życia rodziny. Jeden warunek OPISUJEMY, MÓWIMY, CO ROBIMY!!!!

Dzisiaj więc LANIE WODY u nas:

Przed wykonaniem filmu wypisałam sobie (Wam) czasowniki związane z głównym czasownikiem LAĆ. Dodawanie przedrostków zmienia znaczenia czasownika, uszczegóławia je, dodaje niuanse:

LAĆ
NALAĆ
OBLAĆ
WLAĆ
PRZELAĆ
ZALAĆ
ROZLAĆ
ZLAĆ
PODLAC
ULAĆ
OLAĆ
POLAĆ
PRZYLAĆ…

Podczas nagrywania filmu starałam się użyć tych czasowników. Nie wszystkie padły, nie skończyliśmy eksperymentować z wodą i podlewaniem. Z prozaicznego powodu: operatorowi kamery „lało się” z nosa… Uciekł… A chciałam jeszcze sprawdzić, czy Makuś rozumie słowo „przylać”….i chciałam „zalać” wodą kamienie w wiaderku… Ale udało mi się użyć potocznego czasownika „olewać” (chociaż nie do końca to była prawda, z tym, że „olewałam”, że Makuś wypaplał całe pantofle (kapcie) błotem…)…



Potem w domu pisałam jeszcze i czytałam z Maksiem sylabami, bo akurat czasownik wdzięczny do czytania:


Język w szczegółach – polskie przedrostki – pozwala na dobry ogląd rzeczywistości, na jej dobre zrozumienie, na dobre zrozumienie życia w jego doświadczalnym wymiarze! Opowiadajmy więc, co robimy po polsku!!!

Moja myśl z dzisiejszego eksperymentu: język pozwala nam na uznawanie (poznawanie) i przekazywanie doświadczenia pokoleń. Możemy eksperymentować, aby zaspokoić swoją ciekawość, ale nie musimy tego robić nieustanie!!! Możemy uczyć siebie i nasze dzieci, dzięki znajomości języka. Możemy CZYTAĆ, o tym, co inni odkryli.

Biegnę więc czytać o odkryciach innych uczestników „Dziecka na warsztat” – jestem leń z natury i wyboru, nie chce mi się robić tego i owego. A niektóre eksperymenty takie fajne, to przynajmniej sobie może mój synek popatrzy… Albo, przeczytam i poopowiadam:-)

Albo może jednak się skuszę na zrobienie czegoś…:-)

Dziękuję serdecznie za lekturę drugiego postu z projektu „Dziecko na warsztat”!
A termin kolejnego warsztatu to listopad 2013 roku! Będzie to WARSZTAT KULINARNY!!

Inne blogi uczestniczące w projekcie:

DZIECKO NA WARSZTAT

środa, 23 października 2013

Nauka czytania - wskazówki

Dostałam kilka zapytań, dotyczących sposobu nauki czytania oraz zasad ogólnych. Pomyślałam, że najlepiej będzie jak zrobię wpis "porządkowy". Podporządkowałam więc posty do poszczególnych etapów nauki czytania, wydzieliłam ogólne zasady wczesnej nauki czytania oraz sposoby przygotowania do nauki czytania.

Porządkuję, może łatwiej będzie szukać i łatwiej skorzystać, szczególnie nowym czytelnikom!:

Nauka czytania, podsumowanie:


Ogólne zasady wczesnej nauki czytania:
Dlaczego i kiedy uczyć czytać po polsku?
O nauce czytania maluszków
Pomocne sylaby
Głoskowanie-literowanie
Etapy wprowadzania sylab
Pacynki


Przygotowanie do nauki czytania oraz ćwiczenia ogólnorozwojowe, które służą stymulowaniu różnych funkcji rozwojowych, potrzebnych do czytania:
Analiza i synteza wzrokowa 1
Analiza i synteza wzrokowa 2
Starter gramatyczny - programowanie języka
Czytanie-stymulacja rozwoju języka - małe dziecko


Etap pierwszy nauki czytania:
Samogłoski
Onomatopeje 1
Onomatopeje 2
Album-czytanie globalne
Opisywane książeczki
Kamyczkowe sylaby
Czytanie sylab
Od sylaby do wyrazu
A


Etap drugi nauki czytania:
Czytanie sylab – czytanie sekwencyjne
Czytanie sylab - czasowniki
Smoczy język – absurdalne zbitki sylab
Wtorkowe czytaneczki
Menu – czytanie sylab
Teksty do książeczek.
Śmieszne książeczki, piszemy sami z humorem!


Etap trzeci nauki czytania:
Czytanie sylab - napisy świąteczne


Etap czwarty nauki czytania:


Etap piąty nauki czytania:
Komiks
Pozaginane opowiadania
Listy do naszych dzieci
Rodzinny pamiętnik
Cykl POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI. Znajdziecie tam mnóstwo książek, gier, które można wykorzystać już na V etapie nauki czytania, do ćwiczenia czytania lub już do samodzielnego czytania!: Pożyteczne z półeczki


Bardzo dużo dobrych opisów ćwiczeń ogólnorozwojowych (i dobrych wyjaśnień)można znaleźć na blogu "Głoska" KASI z Hamburga : "Głoska"
Zapraszam więc do Kasi!
Ciekawe ćwiczenia do 1 i 2 etapu nauki czytania znajdziecie u Ani. Wiele pomysłów zabaw sylabami!!!
Zabawy sylabowe
Warto zajrzeć też do Magdy ze "Skacząc w kałużach" - dużo podpowiedzi! "Skacząc w kałużach"
Większość z tych postów ukazała się w cyklu "WTORKOWE CZYTANECZKI", który prowadzimy z Faustyną. Zapraszam też więc do Faustyny na "dzieci dwujęzyczne", by obejrzeć jej propozycje zabaw z czytaniem:Dzieci dwujęzyczne
Ciekawe zabawy sylabowe znaleźć można tez u Ewy Wojtan na "Moje dzieci kreatywnie" : "Moje dzieci kreatywnie"

Na górnym pasku bloga pojawiła się zakładka NAUKA CZYTANIA -wskazówki - dla wszystkich rodziców zaglądających tu pierwszy raz, myślę, że będzie to duże ułatwienie...

Poszukiwany...

Jeżeli ktoś, kto się wpisał jako 80 obserwator dzisiaj na moim blogu, się objawi, to mam dla niego niespodziankę! Nie mogę się Ciebie doszukać, aby przywitać;-)
Nagroda... rzeczowa... będzie...
Pozdrawiam i witam :-)

czwartek, 17 października 2013

Wsparcie emocjonalne:-)

Przychodzą takie dni, kiedy wiecie... człowiek zastanawia się nad różnymi sprawami. Na przykład na celowością pisania bloga... No i ja miałam taki dzień wczoraj. Jakoś wątpliwości mnie naszły czy spełniam swoje oczekiwania wobec tego, co robię.

I BUM!

Pierwsza odpowiedź, pocieszacz, wsparcie emocjonalne, potwierdzenie, że praca moja przydaje się przyszło wczoraj od kilku mam umieszczających komentarze na blogu i na FB. Dodatkowa, prawdziwa niespodzianka, podpora pojawiła się na blogu ZABAWY SYLABOWE u Ani! Ania uczy czytać swoją siostrę. Jest niesamowitą, młodą kobietą, której pomysły na zabawy sylabowe przy nauce czytania wzbudzają podziw! Zajrzycie - zobaczycie!
Wczoraj Ania przygotowała recenzję "Mojego Pierwszego Dzienniczka". Wypadł dobrze! Uff!! Jakże się cieszę! To jest dla mnie ważne, wiedzieć, jak przyjmują dzienniczek dzieci, co o nim sądzą, jak pracują z nim dorośli. Ania pokazuje mnóstwo zdjęć! To ważne, bo można zobaczyć pracę/zabawę dziewczynki.
Dziękuję Aniu, że zwróciłaś uwagę na ROZMOWĘ, którą przeprowadzasz z siostrą dzięki dialogom wzorcowym! Bo tak to ma właśnie być! O to nam chodziło, żeby dorosły miał kluczyk do furtki, wzór, podpowiedź, o co można zapytać i JAK można zapytać! To jest ważne dla rodziców, którzy chcą budować system języka polskiego lub wspomagać jego rozwój. Przemyciłyśmy tam różne, ważne dla języka polskiego gramatyczne niuanse (przypadki, odmiany, czasy, wzory budowania zdań pytających i oznajmujących), przemyciłyśmy opis emocji i uczuć. Przemyciłyśmy mnóstwo gramatyki, ale tego nie widać i to jest dla mnie wielkim sukcesem!

Aniu - dziękuję za fantastyczny opis i czasowy traf w dziesiątkę, jako wsparcie emocjonalne w jesiennym nastroju.
Tu wpis Ani na "Zabawach Sylabowych":
http://zabawysylabowe.blogspot.co.at/2013/10/moj-pierwszy-dzienniczek-moja-opinia.html
Strona z dzienniczka/pamiętnika Gabi:


Ale, że człowiek jest czasem osłabiony i niewyspany, to znów zaczyna się zastanawiać nad głupotami. I... depresyjny nastrój powrócił.

I znów dziś jakoś źle było. Pytanie: czy nie lepiej się wyspać?? zamiast pisać? dręczyło, nużyło, drapało...

I co?

I dostałam kolejną pomocną dłoń, która najpierw pogroziła: "Mało, jeszcze mało pocieszania, poklepywania, głaskania? Oj, oj!" a potem pokazała paluszkiem: "No to masz drugą szansę na podźwignięcie kręgosłupa. Patrz tam!": I zobaczyłam nowy dla mnie blog, kolejnej, wspaniałej mamy Polki na emigracji, z wpisem o "Zabawach Tutusia". Agata chwali, chwali i chwali, aż rumieniec płonie! Dziękuję Agato! Obiecuję: nie zmarnuję energii, której dodał mi Twój wpis!

Tu wpis Agaty o "Zabawach Tutusia". Zapraszam:

http://wyczekana.blogspot.co.at/2013/10/zabawy-tutusia.html

I tak nastąpiło! jesienne odrodzenie do pracy:-) I nadrabiam zaległości! WITAM w okienkach obserwatorów BubaBajdocję, asiemarysię, o chłopcu I, wiewioorę, asiemi, mamę do pogadania,Ewę Wojtan! Miło mi Was gościć!!! Bardzo miło!

środa, 16 października 2013

Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – warsztaty i seminarium, Kraków, Katowice.

Podczas ostatniego pobytu w Polsce udało mi się znaleźć czas na warsztaty w Krakowie „Dwujęzyczni uczniowie – strategie diagnozy i terapii logopedycznej” prowadzone przez prof. Henriette W. Langdon z Wydziału Zaburzeń Komunikacji Kolegium Edukacji na Uniwersytecie Stanowym San Jose w Kalifornii. Kilka dni później wyrwałam się z rodzinnych obowiązków i ruszyłam do Katowic na seminarium naukowe “Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – szanse i zagrożenia na drodze do porozumienia”.

Byłam, widziałam, słuchałam, dyskutowałam na warsztatach, potem myślałam ;-) i myślałam, a teraz piszę parę zdań.

Mam tu bardzo dobre wieści dla wielu mam i terapeutów czytających mój blog: warsztaty w Krakowie, prowadzone przez prof. Langdon potwierdziły słuszność kierunku naszych dyskusji i rozważań! Cieszę się, że mamy tak dobrą intuicję! Gratuluję wszystkim mamom, które dyskutują i komentują u mnie posty świetnych pomysłów na wspieranie dwujęzyczności/wielojęzyczności Waszych/naszych dzieci! Strategie, które omawiała prof. Langdon podpowiadamy sobie nawzajem już od jakiegoś czasu (tu się cieszę, że piszę blog i dyskutuję z Wami już ROK!!).

Czym chciałabym się z Wami podzielić, jakimi informacjami? Otóż jest kilka myśli:
1. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeżeli w wieku 4 lat dziecko poważnie miesza języki, nie rozróżnia ich, nie ma pełnej świadomości odrębności, to świadczy to o jakimś problemie nabywania umiejętności komunikacyjnych” (nie spowodowanym dwujęzycznością, tylko „taki urok” dziecka, jako jednojęzyczne prawdopodobnie miałoby też jakieś problemy z rozwojem mowy). Trzeba mu pomóc! Jak? Wprowadzić zdecydowany!, bardzo wyraźny podział używania języka (radykalna zasada OPOL, miejsca, czasu). Tłumaczyć dlaczego, kto, gdzie i kiedy mówi jakim językiem. Wprowadzić te zasady i mocno! się ich trzymać. Skorzystać z pomocy logopedy, jeśli to tylko możliwe – jak najszybciej.

2. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeżeli dziecko w wieku 3 do 4 lat pokazuje wiele fonologicznych problemów to możemy się spodziewać (w 60%) dużych problemów w szkole.” To dla mnie nowość – jeśli chodzi o dane procentowe. Bo, że spodziewać się możemy… to specjaliści wiedzą. Tak więc, jeśli widzimy takie problemy (mieszanie dźwięków, przestawki sylab, niewyraźne dźwięki danych języków, brak rozróżniania głosek charakterystycznych dla różnych języków, opóźniona wymowa głosek języka bazowego) udajemy się do specjalisty, szukamy wsparcia, stymulujemy rozwój języka bazowego, lub języków bazowych (w rodzinach mieszanych).

3. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: „Podczas diagnozy, terapii traktujemy każde dziecko, jako członka rodziny! Pytamy o historię, dowiadujemy się. Wszystko jest holistyczne”. Wiem i propaguję dalej!

4. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeśli dwujęzyczność/wielojęzyczność ma być wzbogacająca w wielu aspektach, musimy mieć język bazowy (lub języki bazowe w rodzinach mieszanych). Powtarzajmy to rodzicom!”. Język bazowy to dla prof. Langdon język rodziców. Powtarzałam, powtarzam i powtarzać będę!

5. Słowa prof. Henriette W. Langdon (włada 4 językami!) cyt.: „ Rodzice nauczyli mnie dobrze mówić po polsku, ale żałuję bardzo, że nie umiem czytać i pisać po polsku” !!!!!! Zapisałam, powtarzam! Cieszę się, że w mych nękaniach Was o naukę czytania po polsku mam podporę w słowach kolejnego autorytetu!! A więc: dalej wspieramy się w nauce czytania (a potem pisania) po polsku! Zapraszam! Zapraszam do mnie i na wszystkie blogi, które podpowiadają, jak uczyć czytać po polsku!


I Międzynarodowe Seminarium Naukowe “Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – szanse i zagrożenia na drodze do porozumienia”, Katowice.

Seminarium szczegółowo opisała Aneta wczoraj TU. Nie będę powtarzać. Napiszę najważniejsze myśli, wnioski (dla mnie).
1. Język polski ma niski prestiż wśród uczących się go i wśród stykających się z nim osób. Tzn., że też wśród Polaków w Polsce i na emigracji! Jest to jeden z końcowych wniosków konferencji. Przyznajcie, że strasznie to brzmi. Ale to fakt. Fakt, który wzmacnia niechęć do nauki tego języka u dzieci emigrantów lub dzieci z rodzin mieszanych mieszkających w Polsce!!! Jak pisałam kilka dni temu – pozostaje nam wspierać prestiż języka polskiego, budować dobry obraz Polski. Ja zaczynam małymi krokami –m.in. patrz post: I powinniśmy szukać pomysłów na to jak wzmacniać prestiż języka polskiego. Możliwe, że będzie to temat przyszłego seminarium. Ale my już teraz nad tym pracujmy!! Wydaje się, iż najlepszym pomysłem jest pokazywanie, jaka dla nas wartość sentymentalną, ekonomiczną i mentalną ma język polski. A więc do pracy! Rodacy. W kuchni i przy dziecku, w pracy ile się da, w sypialni i na spacerze – po polsku! ;-)

2. „Pani musi mieć do siebie cierpliwość!” to słowa prof. Henriette W. Langdon. Dotyczyły wątpliwości, co do stopnia znajomości języków, „samopoczucia” w języku. „Języki to kwiaty w ogrodzie, żeby przetrwały trzeba je podlewać, dbać o nie, cieszyć się nimi” mówiła profesor Langdon. W tym temacie poster przygotował też mgr Marcin Gliński – poster zatytułowany: „Psychologiczne - socjologiczne aspekty lęku językowego w kontekście uczenia się języków obcych”. Język a emocje… język musi być akceptowany, musimy cieszyć się nim. Jak tak się nie dzieje, trudno się uczyć… Miejmy więc do siebie cierpliwość, ufność, dystansujmy się do własnych negatywnych emocji, nazywajmy je i zmieniajmy na pozytywne. Takimi karmmy języki naszych dzieci.

3. Ciekawe wystąpienie o memach internetowych utwierdziło mnie w przekonaniu, że, aby tak „bawić się” językiem trzeba go świetnie znać. Znać niuanse gramatyki i kultury!

4. Czytanie i pisanie w języku polskim jest bardzo zaniedbane! Profesor Henriette W. Langdon przypominała słuchaczom, że znajomość języka to kompetencje w: 1. Rozumieniu, 2. Mówieniu, 3. Czytaniu, 4. Pisaniu. Czytanie pozwala na bycie osoba dwukulturową!!! Bez znajomości czytania i pisania trudno poznać kulturę danego języka.
Wniosek – uczmy czytać!

Tyle myśli na początek wystarczy, ważne są i mądre są. Pozostawiam Was z nimi:-) a profesor Henriette W. Langdon serdecznie dziękuję za możliwość poznania jej pracy naukowca i praktyka!!

Pozdrawiam serdecznie z Austrii wszystkie wspaniałe osoby, które spotkałam w Krakowie i Katowicach! Do zobaczenia!

wtorek, 1 października 2013

Co to jest "kukoń"? - WTORKOWE CZYTANECZKI

Jako, że techniczne problemy sprawiają, że nie mogę załączać zdjęć i filmów, to przez pewien czas będzie u mnie "opisowo".

Szkoda, bo chciałam dziś pokazać skany książeczek, które piszemy z Maksiem - naszego nowego pomysłu szalonego...
Cóż poczekają, kiedyś uda się wkleić...

Dzisiaj więc, we WTORKOWYCH CZYTANECZKACH, kilka zdań do poczytania. Są to zapisane wypowiedzi moich dzieci z ostatnich kilku dni:
Alicja poszukuje zakresu pól tematycznych, w tych polach odnajduje słowa a potem ich granice znaczeniowe. Niekiedy ślicznie się te znaczenia jeszcze pokrywają. Słyszymy zabawne dla nas określenia rzeczy:-) i tak:
warkocze to uszy
łodyga roślinki to patyk
osioł to po prostu koń
gwiazdka to przecież kwiatek
kukurydza to drzewo
przepaść górska to dziura
kieszeń to dziura
a nawet koło bywa dziurą
kask to oczywiście czapka
każdy ptak na wodzie to kaczka
pączek to bułka
ziemniaki to kulki
a wszystkie drobne owoce to maliny
pestka to kamień
jakby się ktoś pytał co robi kaczka? to ona idzie (pływa)
No... będę dopisywała.... Bo logicznie miłe! Prawda?


Maksymilian za to zadziwia rozczłonkowywaniem już w ramach systemu języka (syntaktycznego, semantycznego, fonologicznego). I tak:
Ja: Ten pisak jest beznadziejny!!!
M: Nadziejny! Nadziejny!!!

Ja: Oni są nieodpowiedzialni!
M: Nie! Powiedzialni!!

Ja: To jest zdjęcie z Egiptu!
M: Co to jest zegipt?

Ja: Tak czy siak, to...
M: Co to jest siak?

M: Jak powidzisz mnie, to się zdziwisz! (zobaczysz)

Ja: To jest duża panika!
M: Panika? Kogo dusza? Kto to jest panik?

Ja: I nawzajem!
M: Kto to jest nawzaj?

Ja: Złoty - euro...ileś tam..
M: Mamy złotyeuro?

M: Ale piękne!
Ja: To są dalie. Tak piękne!
M: Ten dalien jest żółty!
J: Tak! Ta dalia jest żółta.
M: Daj mi tą żółtą dalią...
J: Tę?
M: Tak. Tę żółtę dalię... tą żółtą dalią...tę żółtą dalię...

Ja: To zmierza ku końcowi...
M: Co to jest kukoń?
Moich odpowiedzi nie zamieszczam... Ale też je można określić jako poszukiwania i też mogą zadziwiać... Ale już wiadomo, co to jest "kukoń"...