czwartek, 28 lutego 2013

Galeria Wielkanocna!



Chcemy zaprosić Was serdecznie do miłej, wielkanocnej zabawy – tworzenia kartek na Wielkanoc!!!
Połączmy miłe z pożytecznym: miłe, bo miło spędzone chwile przy stwarzaniu karteczek; pożyteczne – bo będzie co wysyłać!
My prosimy tylko o przesłanie zdjęć lub skanów! To żaden konkurs, więc wszystkie kartki zostaną umieszczone w GALERII, w mojej internetowej, blogowej kawiarni „Ella” i w Galerii u Faustyny. Do podpisu prosimy podać imię lub pseudonim dziecka i wiek.

Miło nam będzie jeśli kartki będą miały następujące cechy charakterystyczne:
1. kartka Wielkanocna (taka do wysyłki np. dla babci);
2. kartka zrobiona z dzieckiem, lub przez dziecko samodzielnie;
3. na kartce napisy po polsku!! (najlepiej dużymi literami) – życzenia, wielkanocne sylabki:-), dialogi, zawołania itp.

Galerię pokażemy w Niedzielę Palmową! I będzie Kartkowa Palmowa!

Zapraszamy serdecznie!

Mam tylko przykład "zdjęciowej" kartki urodzinowej. U Faustyny można zobaczyć ładne z Dnia Babci.

DODATEK.
Doszłam do wniosku, że to niesprawiedliwe, aby kartki miały być tylko po polsku!!!W końcu nasze dzieci składać będą życzenia w różnych językach. A więc: kartki z życzeniami wielkanocnymi - w tym po polsku!

środa, 27 lutego 2013

5. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - książki z biblioteki.



Dzisiaj na naszej półeczce powinny stać trzy nowe książki przytachane wczoraj wieczorem z biblioteki. Ale nie stoją, wędrują pod pachą Makusiną za tatą. Dzięki temu, że dziecko dorwało ojca i czytają, ja mogę tu szybko napisać post. Porwałam zresztą dwie, w tym momencie nieużywane książki do skanu, na obrazek, na dowód...



Polecam wszystkim rodzicom, a w tym szczególnie rodzicom dzieci dwujęzycznych, biblioteki!!!
Przytłumiony dźwięk, pani zwykle niezwykle miła i czar książek!!!
Maksia zapisaliśmy jak skończył roczek - hi hi, chodzić nie umiał, ale książkę umiał trzymać i paluszkiem pokazywać różne fajne obrazki! Za miesiąc zapiszemy Alicję!
Pani Mimi - zawsze się uśmiecha i zaprasza! Książki Makuś wybiera teraz sam, słucha poleceń Mimi, niekiedy mi uda się przemycić jakąś książkę. I przynosi do domu pod pachą i przez kolejne trzy dni mamy nowe przeżycia a potem już można odłożyć na półeczkę i sięgać tylko raz dziennie. Staramy się tam bywać co dwa tygodnie.
Po niemiecku czyta tata.

Tak więc: zapraszam do bibliotek, w miejscu, gdzie mieszkamy!
Znaczy się, że będzie trzeba czytać w języku kraju "przyjmującego". Czyta ta osoba, której jest to język etniczny, lub osoba, która czyta najlepiej w tym języku w domu. Jest to dobry sposób na oswajanie języka.
Wizyty w księgarniach i bibliotekach to jeden z ważniejszych kroków, aby książki były przyjaciółmi naszych dzieci.
Czytaj piękny post SYLABY - o córeczce w księgarni: W księgarni L1

wtorek, 26 lutego 2013

3. WTORKOWE CZYTANECZKI - lista zakupów.



Dzisiaj kolejne ćwiczenie czytania dla dzieci dwujęzycznych - czytanie sylab otwartych (w języku polskim) - każdy sposób jest dobry! Każdy pomysł jest dobry!
Nasz pomysł ostatni to zapiski na zakupy. Zawsze przygotowuję dla męża listę zakupów. Najczęściej synek mu towarzyszy. Wpadłam na pomysł, żeby zakupy zrobił Makuś... Oczywiście napisaliśmy na tę okoliczność listę! Wymyśliłam i zapisałam wszystko to, co myślę, że umie przeczytać sam.
Oto nasza lista:


Oczywiście produkty dopasowałam też do naszych potrzeb... Zakupy się udały.

Dzieci dwujęzyczne mogą oczywiście realizować to zadanie w językach, które właśnie ćwiczą...
Polecam i życzę miłych zakupów.

poniedziałek, 25 lutego 2013

KONKURS!!! - do piątku!

Dzisiaj krótko!
Zapraszam na konkurs, w którym można wygrać zestawy książeczek dla małych dzieci naszego autorstwa :-) (mojego i Faustyny).
Zadaniem konkursowym jest opis doświadczenia z dzieckiem dwujęzycznym. Do wygrania atrakcyjne nagrody - pomoce do nauki języka polskiego dla dzieci ufundowane przez Wydawnictwo WiR. Mało czasu, więc i kilka zdań wystarczy!




TUTAJ SZCZEGÓŁY!!!
Do wzięcia udziału zostało jeszcze tylko kilka dni !

To czas dla tych, którzy:
* nie wiedzieli o egzystencji konkursu, a przecie znają dziecko dwujęzyczne, nawet są jego rodzicami i mają do opisania tyle pasjonujących przeżyć, wspomnień, doświadczeń, odkryć....
* wahają się, czy wziąć udział - jeżeli się zastanawiacie, to już znak, że macie coś ciekawego do napisania :-)
* lubią zostawiać rzeczy na ostatnią chwilę - chwila nadeszła!
Serdecznie zapraszamy!

piątek, 22 lutego 2013

3. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Jak masz ucha to słusz!



Spisuję, jak tylko się da, wypowiedzi , które padają z ust mojego synka. Są przeróżne: mądre, śmieszne, poprzekręcane (te polskie raczej zawsze rozumiem a te niemieckie niestety nie…), pomieszane językowo (z niemieckim). U osób i dzieci dwujęzycznych jest to sytuacja nader częsta, z którą należy nauczyć radzić sobie.
Chciałabym w tym poście zachęcić do małych ćwiczeń: jak poprawiać dziecko, aby nie czuło się poprawiane. Większość z nas robi to świetnie i automatycznie, ale też warto poćwiczyć, żeby nie tylko rzucić w przestrzeń do dziecka słowo lub konstrukcję poprawną, ale też dać mu świadomie „matrycę” do zbudowania kolejnej wypowiedzi.
Zależy nam nie tylko na poprawności gramatycznej i składniowej wypowiedzi, ale na nawiązaniu konwersacji, rozmowy w danym języku. Najważniejsze więc jest to, by nie zniechęcić do wypowiadania się, mówienia w jakimkolwiek z języków.
Oto więc, spisane w ostatnich dniach, niektóre „ślicznotki” językowe Maksymiliana, i co ja z nimi robiłam:
Na początek dialog, w którym Makuś wyraźnie bawi się językami. Do takich zabaw włącza się chętnie tata - ja jestem w tej kwestii ostrożna, bo uważam, że mój niemiecki jest za słaby. Nie „wchodziłam” więc z językiem polskim nachalnie, wysyłałam tylko komunikaty, że rozumiem:
Makuś: Ja chcę pomidora jeszcze!

Ja: Chcesz jeszcze, dobrze.
M: Bitte, eine pomodore!
J: Proszę bardzo!
M: Danke, tomate!
J: Proszę!
M: Ja chcę jeszcze tego tomatka!
J: Oczywiście, łap!
M: Dzięki schön mama!
J: A proszę bardzo!
…………………………
Poniżej jeden z niewielu dialogów, gdzie zastosowałam tylko krótką poprawkę błędu:

M: Nie chcę malinów.
J: Malin.
M: Nie chcę mailn.
Zauważyłam potem przy analizach zapisków, że taki styl poprawiania kończy jakby wymianę zdań, kończy dialog, urywa. Nawet jak dziecko powtórzyło dobrze. Wydaje się, że takie poprawianie jest dobre, kiedy poprawiamy np. wymowę, podpowiadamy prawidłowe brzmienie. W innych wypadkach stosujmy z umiarem. Szkoda konwersacji, która może się rozwinąć w wypadku poprawiania „rozwiniętego”. Np. jakbym powiedziała: Och, nie chcesz malin, które zwykle uwielbiałeś! – byłaby szansa dowiedzieć się, co się stało (w tym wypadku podejrzewam, ze maliny były bardzo zimne).

Pomyślmy więc nad innymi sposobami „poprawiania”. Według mnie zdecydowanie najlepsze są rozwinięte pytania – otwierają one możliwość naturalnej odpowiedzi i dają „wzór”, „matrycę” poprawnej odmiany.
Oto kilka takich dialogów:

M: Niebieskiego dacha zrobię! Nie, żółtego!
J: Ciekawa jestem jaki wybrałeś dach? Niebieski zrobisz czy żółty?
M: Wolę żółty dzisiaj.

Zadanie pytania umożliwia nam dotarcie do informacji, czy aby na pewno dobrze zrozumieliśmy (oprócz podsunięcia „matrycy”):
M: Idziemy do drugiego częścia!
J: Chcesz czytać drugą część?
M: Tak!
J: To, co? Przechodzimy do drugiej części? A może do trzeciej?
M: Do drugiej!

Dodatkowo – dobrze jest próbować zadać pytanie otwarte, czyli takie na które nie tylko otrzymamy odpowiedź TAK lub NIE ale odpowiedź będzie wymagała chociaż kilku słów.
M: Bawimy się, że tak zjeżdżam ze taty i to jest fajne nawet i ja zechodzę na czterech łapach!
J: Niezła zabawa! Zjeżdżasz z taty a potem schodzisz na czterech łapach? Oj nie rozumiem! Co najpierw?
M: No najpierw zjeżdżam z taty!
J: Aha!
M: A potem schodzę na czterech łapach! Ale już koniec skoczelni!
J: A! Bawiliście się w skocznię czy w zjeżdżalnię?
M: W skocznię!
…………………
M: Ala mnije!
J: Co robi Ala? Mnie kalendarz, niszczy go?! A ty czym chciałbyś się bawić?
M:A możemy ten kalendarz drzać?
J: Zmiąć i podrzeć? Tak, to stary kalendarz.

U nas niemiecki wkracza! Makuś szlanguje, gdyż w domu raczej się nie czołgamy– stąd też zabrakło mu słowa na tę czynność, pożyczył z niemieckiego i pięknie odmienił po polsku. Trzeba było poddać właściwy czasownik po polsku:
M: Ja tu szlanguję!
J: A ja się nie czołgam, wolę poleżeć.

Podobnie w poniższych rozmowach – używa słów niemieckich, które są mu teraz z jakiegoś powodu bliskie, ale w rozmowach z nami słyszy wzór polskich konstrukcji gramatycznych i słów:
M: Aufe chcę!
Tata: Chcesz wyjść tak wysoko na mnie??
…………………
M: Ten becher potrzebuję do mojej kuchni!
J: Który kubek chcesz? A! Ten! Dobrze, weź sobie ten kubek do swojej kuchni.
…………………
M: Niedobry der einer ser.
J: Ojej! Nie smakuje ci ten ser? Ten ser jest niedobry? A dal mnie jest smaczny!
M: Niedobry jest ten ser! Fuj!
……………
M: Truskawa jest tu, w kistce tamtej.
J: Gdzie jest? Nie widzę! Aha! W skrzyni leży?
M: Tak w skrzyni tamtej dużej, zielonej.
J: Tak, tak! Już widzę!

Podobnie niżej, w pytaniu o kolor fasady domu. Zastosował kalkę, pytanie, które zapewne często słyszy teraz w przedszkolu. Trzeba było przypomnieć pytanie po polsku:
M: Jaką farbę ma dom Asi?
J: Nie pamiętam jaki kolor ma dom Asi – chyba jagodowy, albo liliowy. Jaki to kolor?
M: Chyba jagodowy, ale jasny taki.

Oczywiście, na temat ten można pisać długi artykuł i analizować przykłady lepiej, a dzisiejszy post jest po to, żeby pamiętać o tym, że mamy z dzieckiem rozmawiać. Powtarzać więc będę: sposób naszego poprawiania ma nie tylko zwracać uwagę na poprawność językową a na kontynuowanie konwersacji. Pamiętajmy o tym, żeby dostosowywać się elastycznie do sytuacji, jak trzeba i da się: szybko zwrócić uwagę na błąd; jak można dłużej porozmawiać – ROZMAWIAJMY!

A na koniec:
M: Mama! Jak masz ucha to słusz!
Pobiegłam w te pędy zapisać – nie poprawiłam – żeby nie uronić ani jednego słowa tej mądrości. Słusz to słusz …a potem służ - chcąc rozmawiać.

DODATEK:
Świetnym sposobem nauki radzenia sobie z własnymi błędami jest pokazywanie jak my sobie z takowymi radzimy. Z racji naszych różnych losów musimy posługiwać się drugim językiem, albo czasami trzema językami! Niemożliwe, że mówiąc, nie popełniamy błędów– kiedy taka sytuacja nam się zdarzy (nawet świadomie) zwróćmy na nią uwagę: najlepszy jest najstarszy sposób, powiedzieć ze śmiechem: „Ojej, źle powiedziałam! Ale gapa ze mnie!! Ale umiem też dobrze powiedzieć?” Maksiu zawsze rozczulająco powtarza: „Mamusiu: ale z Ciebie gapa!!” Niekiedy słyszę jak mówi do siebie albo do siostry ze śmiechem: „Ale gapa jestem, przecież to tak ma być zrobione! O! Już jest dobrze!”

U Faustyny dzisiaj gramatyka na spacerze.

środa, 20 lutego 2013

4. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - zwierzątka.



Oto nasi przyjaciele, zwierzątka!
Prawie wszystkie dzieci uwielbiają zwierzęta, identyfikują się często z nimi, chcą mieć jak najwięcej i więcej i więcej (najlepiej żywe...). U nas na półeczce zwierzyniec jest ..oj...niezliczony! Na zdjęciu poniżej tylko jedna "obórka", dla przykładu, chyba najtrwalsza:-)



Mamy jeszcze dziesiątki obrazków, memo (a raczej kilka), zwierzątka kolorowe, czarno-białe, pluszaków mało - ale są, książki ze zwierzętami oczywiście, układanki wszelakie...itd. Co charakterystyczne: 80% z nich ma opisy - MU, ME, BE, IHA, KO, MIAU, PI PI, UHU, HAU. Napisy kojarzone są ze zwierzątkami "od zawsze". Na półkach "poniewierają się" karteczki z podpisami, odgłosami zwierząt: są wszędzie. Ćwiczyliśmy z Maksiem kiedyś czytanie tych karteczek i napisów, a niedługo i Alicja zacznie się interesować!!!
Jest to jedno z najważniejszych ćwiczeń w początkach wczesnej nauki czytania: jest to materiał (podobnie jak samogłoski) "przepracowywany" przez prawą półkulę mózgową, więc małe dziecko szybko zapamiętuje, kojarzące się miło dźwięki i napisy. Jedno - piszemy dużymi literami.
Dążymy oczywiście do prawidłowego dopasowania karteczki, napisu z odgłosem, do danego zwierzątka.
Zachęcam wszystkich do wielokrotnych prób!!!
Zabawy - dla tak małych dzieci należy wymyślać różnorakie i atrakcyjne - całe szczęście temat zwierzątek sprzyja różnorodności pomysłów!!! Oj, co te zwierzęta mogą robić - wszystkie mamy to wiedzą:-)
Materiał wdzięczny dla dzieci dwujęzycznych - chętnie dowiadują się, jak zwierzątka "robią", "mówią" w różnych językach. Mama i tata, w małżeństwach mieszanych, automatycznie wymyślają piękne zabawy w swoich językach!
I witam serdecznie Karinę!!! A u Faustyny dzisiaj podróże po Polsce.

wtorek, 19 lutego 2013

2. WTORKOWE CZYTANECZKI - menu w Elli.



ELLA - to nowa nazwa naszej kawiarni domowej. Makuś nazwę wymyślił wczoraj. Dopisalismy na menu.
Jak się bawimy, pijąc kawę w ELLI pisałam w piątek. Dzisiaj obiecane skany menu. Wykorzystałam menu, aby ćwiczyć czytanie sylab otwartych - ciągle i wciąż otwarte...
Stąd dziwne nieco nazwy zup, ale to tylko ćwiczebne nazwy.

Oto MENU W ELLI:







Wyjaśniam: FOFOFA Z OWOCAMI - to potrawa firmowa - jakaś kasza podobno...

Niekiedy ćwiczenia czytania sylab otwartych trwają długo - my już czytamy rok, by uzyskać płynność i przejść do sylab zamkniętych. Wymaga to od dorosłego niezłej gimnastyki umysłu - jak daną zabawę lub sytuację wykorzystać do krótkiej "powtórki". Jak widać da się! Pamiętamy tylko aby dostosować napisy do umiejętności dziecka (np. z barszczu zrobić BURAKOWĄ) i pisać dużymi literami. W następnych czytankach pokażę naszą listę zakupów...
No i oczywiście przy okazji liczymy! Ile to ja już wydałam w tej kawiarni? Oj oj, dużo!
Po niemiecku na razie nic nie piszemy i nie czytamy, ale zabawy (język mówiony) w kawiarni się odbywają już i w tym języku...


U Faustyny dzisiaj wydzieranki sylabowe. Już planuję wydzieranki z naszych gazet...

niedziela, 17 lutego 2013

Pozaginane opowiadania

Na blogu Sylaby przeczytacie post, w którym przypomina o starej zabawie, w pisanie "dzikich" opowiadań na zagiętych karteczkach. To tu, u Sylaby: szczegóły
Dziękujemy Ci Sylabo, że w swych poszukiwaniach zabaw z językiem dla swej córki, odświeżyłaś nam wspomnienia! i dałaś świetny pomysł na zabawę językową.
Dobra też wersja/pomysł "ani mamy t." - rysunki!

Usiadłam, żeby u nas wypróbować - ale nici: Makuś jeszcze nie pisze, rysuje już troszkę, troszkę ale gabarytami się ledwo mieści na kartkach wszelakich... Zabawa więc była dość ciężka, rysunków wielgachnych zeskanować się nie dało... Spróbuję jeszcze modyfikacji jakisik - może jakiegoś pomocnika do pisania lub rysowania dla Maksia znajdę.
W każdym razie - zabawę zapisuję - jako niezwykle angażującą młódź wszelaką, coby żmudne ćwiczenia gramatyczne nawet na nią przenieść.

Cieszę się Sylabo, że idziecie z córą dobrą drogą języka polskiego! Wierzę niezmiernie w Twoją pomysłowość!

A swoją drogą! Jak się nazywa ta zabawa? Zagięte opowiadania?? Pozaginane opowiadania?? Macie jakąś prawdziwa nazwę?

sobota, 16 lutego 2013

Świeża bułeczka z Polski.

Świeża bułeczka z Polski to książka, która wczoraj ujrzała światło dzienne:


Metoda Krakowska wobec zaburzeń rozwoju dzieci
Jagoda Cieszyńska-Rożek

Polecam wszystkim, sama czekam na lekturę!
Konferencje logopedyczne - Tu poczytacie więcej.
Karinie dziękuję za podpowiedź tytułu dzisiejszego postu.

piątek, 15 lutego 2013

2. PIĄTKOWE GADUŁECZKI: Jest tylko lavazza!


Dzisiaj miało być dużo i mądrze o tym jak „poprawiać” dzieci w trakcie rozmowy… ale stan zdrowotno – organizacyjny rodziny nie pozwoli na to. W związku z tym polecę tylko krótko, modną u nas od chyba już 1,5 roku, zabawę w kelnera i gości w kawiarni, tudzież restauracji…
Od czasu, kiedy Makuś dostał na drugie urodziny zestaw porcelany (IKEA oczywiście…), średnio kilka razy w tygodniu wpadamy do domowej kawiarni na kawę i ciastko. Plus taki – my siedzimy w fotelach… I jeszcze dużo innych plusów. My zamawiamy, synek roznosi, zapytuje uprzejmie i dialog się toczy… I ma praktykę, jakby w czasach studenckich zechciało mu się dorabiać… I wiedzę ma taką o kawach, że nie udało mi się zamówić ostatnio latte – „Jest tylko lavazza!- 100% arabica!” … Oto jeden przykładowy dialog:
Ja: - Dzień dobry!
Mąż: Dzień dobry! Czy można tu przy tym stoliku usiąść? Czy jest wolny?
Makuś-kelner: Tak, tak, oczywiście… Jest wolny!
Ja: A czy mają Państwo dobrą kawę!?
Makuś-kelner: Tak, tak, mamy dużo dobrej kawy i ciastka i lody!!!
Mąż: A czy można poprosić o kartę! Menu!
Makuś-kelner: Tak, tak, już przyniosę. (Bieg, szperanie w stosie dziwnych kartek zbieranych na ten cel), powrót.
Makuś-kelner: Proszę! To menu! Czy pan chce kawę!
Mąż: Tak! Poproszę! Czarną kawę, z cynamonem!
Makuś-kelner: Oczywiście, w zielonej filiżance, czy w niebieskiej?
Mąż: W żółtej poproszę!
Makuś-kelner: Nie! Żółta jest dla pani mamy!
Mąż: Aha… To zieloną poproszę!
Makuś-kelner: Nie! Zielona już się zajęła. Dla mnie. To mój ulubiony kolor.
Mąż: Aha To poproszę w niebieskiej.
Makuś-kelner: Dobrze. Już będzie w niebieskiej.
Pęd, nasypywanie ziaren kawy do filiżanki i pęd.
Makuś-kelner: Proszę!
Makuś-kelner: A dla pani? Pani chce kawę!
Ja: Tak proszę kawę latte.
Makuś-kelner: Nie ma latte. Jest tylko lavazza!- 100% arabica!
Ja: Aha. A nie można z lavazzy zrobić latte, to daje się tak dużo mleka.
Makuś-kelner: Nie. Jest tylko lavazza!
Ja: A…no to proszę lavazzę. I szarlotkę!
Makuś-kelner: Co to szarlotka?
Ja: Takie ciasto z jabłkami. I proszę na ciepło z gałką lodów.
Makuś-kelner: Nie ma lodów, wczoraj zjedliśmy. Tata musi kupić.
Mąż: Dobrze, kupię a dzisiaj poproszę sernik.
Makuś-kelner: A ty Alicja? Już Ci przyniosę jabłko pieczone! Dobrze? Bo Ty nie możesz kawy pić!
Makuś-kelner: Proszę!
Alicja: DA DA DA!!


Na tym skończę, bo pogaduszki z kelnerem, jak to często w Austrii, trwają pół godziny…
Jemy, pijemy, potem Makuś zbiera filiżanki i podlicza rachunek..


Bardzo to miłe i sympatyczne chwile. Ćwiczeni są też nasi znajomi! I wszystkie dzieci, które się u nas zjawiają angażują się mocno w zabawę. Nawet chłopcy w pełni utożsamiani „autkowo” bawią się świetnie. Niekiedy na talerzykach można znaleźć rzeczywiste rarytasy…
Zabawa - ćwiczenie prostej rozmowy trwa w miłej i sympatycznej atmosferze. Teraz dochodzi ćwiczenie czytania i liczenia (menu)!! Zadawanie pytań umożliwia zbudowanie poprawnej odpowiedzi, więc i pytania czasem stawiamy skomplikowane.
Zdarzyło się nam też już ćwiczyć po niemiecku - to dla dzieci dwujęzycznych ważne, aby móc się sprawnie porozumieć i powiedzieć, co chce w realnej kawiarni.
Ale menu pokażemy (jako skan) we wtorkowych czytaneczkach.
Obecnie wymyślamy nazwę dla naszej domowej kawiarni.

Polecamy tę zabawę tym, którzy jej jeszcze nie praktykują! I czekamy na Wasze pomysły na urozmaicenie jej...
Miłego, weekendowego, spotkania w domowej kawiarni lub restauracji.


U nas kawa i rachunki a u Faustyny latanie w przestworzach!

czwartek, 14 lutego 2013

3. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - opisywane układanki



Pytają mnie Państwo, co jeszcze można wykorzystać z domowych rzeczy, żeby się nie wykosztować bardzo na zakupy. Oczywiście, przy odrobinie wyobraźni, prawie wszystko! Ale dzisiaj pokażę, jak wyglądają nasze układanki: zakupione oczywiście - ale ich zakres w wykorzystaniu, jako zabawki i pomoce, został wyraźnie poszerzony!! Każdy, kto ma dzieci, ma różne drewniane i kartonowe układanki, więc opisujmy je pisakami a dzieci mimochodem będą patrzyły na napisy. Oczywiście, jak układamy z dziećmi, staramy się szczególna uwagę zwrócić na naszą "twórczość".
Oto niektóre nasze zabawki z półki:







Opisanymi układankami bawimy się z młodszymi i starszymi dziećmi. Uczymy czytać - bawiąc się!
Powodzenia!

A u Faustyny dzisiaj z półeczki wyskoczyła Musierowicz...

środa, 13 lutego 2013

2. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - sylaby.

Po wczorajszej prezentacji Makusia czytającego sylabami, postanowiłam pokazać nasz arsenał: znajduje się gdzieś - na półce, na podłodze, na parapecie, w łóżku (!), zależy gdzie był potrzebny. Nasz arsenał to pudełka z sylabami różnego kroju, wykroju i produkcji.
W metodzie, którą polecam - szczególnie dla dzieci dwujęzycznych! - symultaniczno-sekwencyjnej, uczymy czytać sylabami. Jest to najlepszy sposób na wprowadzanie małego dziecka w świat języka POLSKIEGO (języka fleksyjnego!). Nazywanie liter T- TE, M -EM wymaga od dziecka, człowieka, wiedzy metajęzykowej a na tym etapie rozwoju nie jest ona konieczna. Małe dziecko szybko nauczy się nazw literek, ale nie jest gotowe na składanie. Podobnie głoskowanie (dodawanie samogłoski: T-TY, M-MY - nawet jak dziecko będzie sprawnie głoskowało, może mieć duże problemy ze złożeniem wyrazu i zrozumieniem słowa. Piszą do mnie Państwo, że przecież my uczyliśmy się głoskując i czytamy - tak, oczywiście, ale dlaczego mamy fundować dziecku (szczególnie małemu) zadania trudniejsze, jak możemy łatwiejsze? i lepiej prowadzące ku czytaniu ze zrozumieniem? Należy pamiętać, że bardzo trudne jest przejście z głoskowania na sylabizowanie, tak więc polecam gromadzenie na naszych półeczkach arsenału z sylab:



Namawiam do produkcji własnej takich kartoników: wielkości i ilości dowolnej, dopasowanej do potrzeb. Można pisać na różnych, dziwnych kartonikach lub zrobić wydruk.
Zakupić można tylko te najmniejsze (są wycięte z zestawów "MOJE SYLABKI" części 1-5 A. Fabisiak -Majcher, E. Ławczys oraz najnowsze, białe sylaby na czarnych kartonikach: "Sylaby Inaczej" prof. Jagoda Cieszyńska.

Jak już mamy taki arsenał to pozostaje wymyślać strategie zabaw. Jakie sylaby dla jakiego dziecka - (otwarte BA, zamknięte AB, obudowane samogłoskami ABA) - wyjaśnię osobom zainteresowanym, piszącym na maila.
Powodzenia!!

O czytaniu globalnym będzie w innym poście.
OJEJ - Jeszcze mam taaakie różowe sylaby - zapomniałam dać do zdjęcia. Obiecuję dołączyć, jako takie małe dziwadło...

wtorek, 12 lutego 2013

1. WTORKOWE CZYTANECZKI - od sylab do wyrazów.

Dzisiaj w CZYTANECZKACH Maksymilian pokazuje jak bawimy się sylabami (jedna mała zabawa: przewożenie sylab ciężarówką do pudełka). Ćwiczymy biegłość czytania sylab otwartych - tzn. bawimy się. Sylaby mogą być wożone przez różne pojazdy w różne miejsca, przez różne osoby wkładane do różnych przedmiotów: lala, miś, kaczuszka wkłada sylaby do torebki, miseczki, pudełka, szuflady, bucika... Taką zabawę można zaproponować dziecku na dywanie, na podwórku, w samochodzie. Trzeba nam tylko kartoniki z sylabami. Makuś lubi przy stoliku, więc siedzimy i bawimy się:


Na drugim filmie Maksymilian pokazuje do czego już przydaje mu się znajomość tych sylab: czyta proste czasowniki, zbudowane z sylab otwartych:


Kartoniki robione własnoręcznie, a karta z czasownikami pochodzi z "Krzyżówek sylabowych", E.Ławczys, A. Fabisiak-Majcher, Kraków, Wydawnictwo WIR

A dzisiaj też filmik! u Faustyny

piątek, 8 lutego 2013

1. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Gadułeczki z Alą.

Dzisiaj chciałabym (niby po raz kolejny, ale widocznie widzę ciągle potrzebę…) przypomnieć temat rozmów z maleńkim dzieckiem. Pisałam o tym już w poście: Pierwsze rozmowy z maleńkim dzieckiem

Każdy z rodziców, szczególnie matki, nieświadomie, naturalnie!! cały czas rozmawiają z małym bobasem – opowiadają, opisują co robią, co dzieci robią, co widzą. Te rozmowy rozpoczynają wszystko… Proces naśladowania rozpoczyna się i trwa, aby dziecko uczyło się działania i języka.

Niekiedy polecam, aby świadomie koncentrować się na takiej rozmowie. Są to przypadki dzieci z jakiegoś ryzyka rozwojowego lub dzieci w trudniejszej sytuacji do przyswajania języka: tu właśnie dzieci dwujęzyczne; dzieci, których rodzice martwią się, bo dziecko gaworzyło dużo, a teraz mniej…

Pamiętajmy o mimice: wyraziste miny, ukazujące emocje, są bardzo ważne –pomagają skojarzyć sytuację z uczuciem i ze słowem lub dźwiękiem.

Od czego wtedy zaczynamy: od pamiętania, że mówimy i MY naśladujemy dziecko częściej niż do tej pory. Jeżeli dziecko faktycznie bardzo mało mówi, my inicjujemy proste „rozmówki:
O! co to? Tik tak? Tik tak. Tik tak. Tik tak. O ! tu jest tik tak. Ilość powtórzeń – duża!
Prawdopodobnie, nawet jak się nam wydaje, że dziecko mało mówi, ono coś mówi: wsłuchujmy się!! i powtarzajmy!!, naśladujmy każdy, nawet najdziwniejszy dźwięk wydawany przez nie. Dziecko szybko się odwdzięczy naśladowaniem!


Dzisiaj konkretny przykład:
Niewiele czasu jestem sama z Alą. Są to trzy godziny rano….
Dzisiaj w aucie, w drodze z przedszkola rano, kiedy brat został pożegnany, Alicja rozpoczęła głośny monolog:
- DA DA DA; DA DA, DU DA, DU DA DA Ja początkowo nie zwróciłam uwagi, ale był taki głośny, że w końcu „usłyszałam” i odpowiedziałam:
- DA DA Alicja. DA DA DA, DU DA.
- DA DA DA! DA DA! DU DA!
I tak rozpoczęła się rozmowa, która trwała dobre 4 minuty, więc nie będę wypisywała niezliczonej ilości DA DA DA, DU DA, naprzemiennie: moich i Alicji. DA DA DA, DU DA – wypowiadane w różnym tempie i natężeniu dźwięku!
Po tych około 4 minutach (mierzę po odcinku przebytej drogi samochodem) ja jakoś mimowolnie zaczęłam LA LA LA (słońce świeciło, śnieg, góry, pięknie – może mi się śpiewać zachciało?). Alicja dalej ciągnęła swoje DA DA DA. Po chwili ja mówię do niej: Aluś , a może pośpiewaj ze mną LA LA LA, LA LA LA, LA LA LA. Ona swoje DA DA DU DA. No to ja Dobrze Ala, dobrze DA DA DA DU DA! Tak DA DA DA. Właśnie dojechałyśmy. Ja wysiadam z auta, odpinam Alę z pasów i słyszę nad uchem głośne, melodyjne LA LA LA, LA LA LA.
Uśmiecham się i mówię do Luśki: Śpiewasz ze mną!? LA LA LA, Ślicznie: LA LA LA!

Naśladujmy więc tyrady naszych dzieci, one naśladują nas: nasze wypowiedzi zachowania: proszę zobaczyć jak przebiegał nasz dialog: kiedy my podejmujemy ich temat, jest szansa, że i one podejmą nasz… Drugi przykład (nie z dzisiaj), kiedy do naśladowania włączyła się cała rodzina:
Przebieram Alę, ona:
- DJE DU, DJE DU, DA DA!
- Tak Aluś DJE DU, DJE DU, DA DA!
- DJE DU, DJE DU, DA DA!
Ale jakoś mi zaczęłam myśleć o czymś innym i nie podjęłam dalej tej konwersacji. Kojarzę tylko, że Ala zaczęła coraz głośniej i głośniej. W końcu się przysłuchuję! Zza framugi, brat, który układał klocki, mówi to samo - DJE DU, DJE DU, DA DA! Ala odpowiada - DJE DU, DJE DU, DA DA! I tak sobie rozmawiają – tyle, że głośno…!! Ja słucham i po chwili mówię: Maksiu rozmawiacie z Alą! On odpowiada głośno: No tak! - DJE DU, DJE DU, DA DA!. Do tego, z drugiego pokoju, włącza się tata: - DJE DU, DJE DU, DA DA!. Na to Ala, trzepiąc rękami - DJE DU, DJE DU, DA DA! I coraz głośniej - DJE DU, DJE DU, DA DA!
Na to brat - DJE DU, DJE DU, DA DA! – coraz głośniej.
Na to ja - DJE DU, DJE DU, DA DA! – chyba też głośniej.
Na to tata: - DJE DU, DJE DU, DA DA! – z pewnością głośniej.
Na to Alicja: DA DA DA DA DA DA DJEDU!!!! Coraz głośniej.
Przepiękna była ta nasza rozmowa – trochę włoska, bo coraz głośniejsza i jakoś wszyscy się przekrzykiwali. Ale wszyscy się słyszeli i odpowiadali na swe zawołania.

To były nasze, świadome GADUŁECZKI z Alą.

U Faustyny dziś rozmawia szczoteczka z łyżeczką...

czwartek, 7 lutego 2013

Kiedy dziecko nie chce (?) mówić do nas po polsku…

Przed piątkiem, kiedy to rozpoczynamy PIĄTKOWE GADUŁECZKI, chciałabym napisać kilka zdań o rozmowie, dialogu.

Tematem rozmowy i dialogu interesuję się od dawna – zajmuję się tym w pracy badawczej i naukowej. Jest to niezmiernie interesujące zagadnienie. Obecnie staram się moją wiedzę przenieść i połączyć z zainteresowaniem tematem dwujęzyczności. Odkąd poznałam pracę terapeuty-logopedy, niepodważalne stało się dla mnie podejście, w którym przenikają się dwa istotne punkty: podmiotowe traktowanie osoby i wnikliwe studiowanie narzędzia, którym się posługujemy (języka). Teraz patrzę na rozmowy z pomiędzy dzieckiem dwujęzycznym i rodzicami analizując, jakie warunki potrzebne są do zaistnienia dialogu. Wykorzystuję wiedzę językoznawczą oraz czerpię, w miarę możliwości, z teorii komunikacji, psychologii, filozofii, socjolingwistyki, neurolingwistyki. Chciałabym, żeby mój system opisu sytuacji rozmowy pokazał praktykom – w szczególności rodzicom jak kierować sytuacją komunikacyjną, aby zaistniał dialog.

Wielu rodziców pyta mnie o to, jak rozmawiać ze swoim dzieckiem, które nie chce mówić po polsku (chwilowo lub często). To pytanie ważne, na które odpowiedź może być długa, ale też na które znamy już wiele konkretnych wskazówek!
Wszyscy dążymy do tego, abyśmy my i nasi rozmówcy byli zadowoleni z rozmowy – aby zaistniało coś, co nazywamy porozumieniem, aby się „dogadać” w sensie - zgodzić. Rozmowa skuteczna – czyli „dogadali się”, i zrozumieli swe wzajemne intencje - to rezultat wielu czynników i zachowań uczestników komunikacji. Porozumienie między nami a naszymi dziećmi to temat centralny naszego życia. Ale sytuacja dwu- lub wielojęzyczności stawia nas niekiedy w trudnej sytuacji. W momencie, kiedy chcemy normalnie rozmawiać, napotykamy problemy. Często jeden z uczestników dialogu mówi w innym języku niż drugi lub mówią na innym poziomie znajomości jednego języka. Można tę sytuację rozmowy uznać za specyficzną. A więc wracamy do pytania: co robić, kiedy dziecko zwraca się do nas w języku obcym, nie chce mówić po polsku?

Są różne szkoły, ale badania wykazują, że najważniejszy w procesie porozumiewania się jest szacunek wzajemny rozmówców, wzajemne uznanie godności i równej rangi. Jeśli tego zabraknie ciężko dawać jakieś rady.

Wzajemny szacunek polega w takiej sytuacji na próbie ustalenia, dlaczego dziecko nie chce mówić po polsku: może nie wiedzieć jak!!?; nie zna słów?; brakuje mu wyrażeń i umiejętności konstruowania zdań?; czuje się zmuszane?! ; zawstydzone, że nie umie? Ważne jest, aby w takiej sytuacji, abyśmy my!! mówili o sobie – dlaczego my!! chcemy, żeby dziecko rozmawiało z nami po polsku – tzw. komunikat „ja”. Dobrze by było mówić o tym, nie w konkretnej sytuacji, kiedy dziecko właśnie nie mówi po polsku, lecz w innym momencie sprzyjającym wspólnemu porozumieniu, w chwili bliskości. Jeśli dziecko z nami rozmawia (obojętne w jakim języku) robimy wszystko, aby nie zaburzyć prawidłowej struktury wymiany w rozmowie, aby nie zburzyć zaufania, nie wprowadzić poczucia ignorowania, poczucia bycia niezrozumianym.

Jeśli dziecko miesza języki, przechodzi na język obcy nam, mówi tylko w tym języku – zasada: nie przerywajmy mu! Wysłuchajmy!

Ważne: Nie jest dobre udawanie, że się nie rozumie danego języka, jeśli się jednak nim posługujemy. Dzieci nie są głupie (dziwnie pisać takie słowa) i nawet bardzo małe wiedzą, że mama rozumie i mówi w języku np. taty. Nie jest wtedy zgodne z zasadami respektowania godności, kiedy udajemy, że nie rozumiemy i oburzamy się, że dziecko nie mówi do nas po polsku. Nie ignorować, nie udawać, że się nie słyszy dziecka mówiącego w obcym języku. To wysyła do dziecka niewłaściwy komunikat o relacji miedzy nim a rodzicem! Udawanie, że nie rozumiemy, to pewnego rodzaju „przemoc”, „łamanie” woli dziecka, „szantaż” emocjonalny. Takie dziecko, jak widzi, że nie ma wyjścia, zacznie mówić po polsku, ale rodzą się w nim niekiedy negatywne emocje i uczucia wobec języka polskiego lub rodzica. Rodzi się wtedy „walka” o język, którą koniecznie chce wygrać rodzic – ale jeśli dziecko poczuje, że to walka!! jego zachowania będą dążyły w niebezpiecznym kierunku. Skutkiem może być opór, przekora, bunt, złość, gniew, negacja, agresja, ukrywanie uczuć lub wycofywanie się, ucieczki, brak siły twórczej i bierne posłuszeństwo…

Jeżeli rodzic faktycznie nie rozumie co mówi dziecko w języku drugim, natychmiast musi powiedzieć to dziecku i poprosić, aby spróbowało mówić po polsku. Jeżeli dziecko ma z tym problem, należy wspólnie szukać „wspólnego języka”, pomocy (słownik, trzecia osoba).

Jak reagować?
powtórzyć to samo po polsku (jeśli to długie opowiadanie to przynajmniej króciutko) Krótkie wypowiedzi powtarzamy tłumacząc na język polski. Dziecko: Papa ist krank. My, z przykrością w głosie (można wspomóc się mimiką): Tak, Maksiu tata jest chory. Ojej. Szkoda, że tata jest chory. Mimika i nasze emocje ułatwiają zapamiętywanie Rozwijając rozmowę dalej – zadajemy pytania po polsku.
zadać pytania po polsku – czy się dobrze zrozumiało? Staramy się jak najdłużej podtrzymywać rozmowę po polsku, zadając kilka pytań o szczegóły. Z reguły dzieci, jeśli usłyszą w pytaniu konstrukcję składniową, która będzie bliska odpowiedzi, przełączają się na język polski – mają wzór, matrycę!!, wypowiedź rodzica potwierdziła ją i utwierdziła w dobrym myśleniu, dała podpowiedź. Usłyszeć mogą też słowa, których albo nie znały, albo zapomniały, albo, których znajomości nie były pewne.
Dziecko: Gurken ist dobren. My: Tak!? Cieszę się, że ogórek jest dobry!
Dziecko: Gurken ist dobren. My: Ogórek? Jaki jest ogórek? Dobry? No tak! Ogórek jest bardzo dobry.
Dziecko: Gurken jest dobren. My: To znaczy, że ogórek ci smakuje? Tak, mi też. Ogórek jest dobry! A pomidory jakie są? Dobre czy niedobre? Wolisz ogórki czy pomidory?

Jak reagować jeśli dziecko mówi po polsku błędnie?
Nie przerywać! Nie poprawiać! a zastosować te same powyższe rady: powtórzyć, najlepiej w formie parafrazy lub zadać pytanie, w którym będzie prawidłowa konstrukcja lub słowo.
• Wykorzystać rozmowy laleczek, pacynek do poprawiania błędów. Dziecko nie czuje się wtedy bezpośrednio krytykowane, poprawiane. Niekiedy samo poprawia lalkę! Zabawa (rozmowa) pacynkami kotka i pieska, dziecko-kotek: Miau! Mam ochotę zjadnąć myszkę! My-piesek: Hau, hau! A ja mam ochotę zjadnąć kość. My – już nie jako piesek: Wiesz kochanie ten kotek i piesek coś poprzekręcali! Przecież mówi się zjeść a nie zjadnąć!
• Nie ośmieszać! – (Mógłbyś się bardziej postarać jak rozmawiasz po polsku, a nie robisz błędy jak pięciolatek!!) nie porównywać z innymi – z rodzeństwem i kolegami szczególnie! (Słyszałaś jak Madzia ślicznie dziś mówiła po polsku? A ty co? Dlaczego nie odezwałaś się nic?)

Jeżeli dziecko w rozmowie miesza języki?
• Pamiętajmy, że jest normą, w sytuacji, kiedy dziecko uczy się kilku języków – mieszanie ich. W pewnym momencie dziecko musi dopasować reguły języków do nich ale przez pewien czas będzie mieszało je, co jest w zupełności normalne! Oczywiście nie powinno się to zbyt długo utrzymywać (ale to już inny temat).
Dziecko: A teraz andere Seite! My: Dobrze, przewracamy na inną stronę. A teraz? Co zrobimy?
• Bywa, że dziecko, chce jak najszybciej przekazać nam informację! Wypowiada ją w języku lub dodaje słowa, które najszybciej mu „przychodzą do głowy” – nie zaburzajmy dialogu, rozmowy, nie koncentrujmy się w tym momencie na sposobie mówienia. Koncentrujmy się na komunikacie! Inaczej stracimy możliwość dowiedzenia się ważnych rzeczy – dziecko przestanie nam o nich opowiadać. Potem znajdźmy chwilkę, wróćmy do tematu – po polsku, wykorzystując powyższe sposoby.
• Przypominamy często dziecku, że mama mówi po polsku, tata po angielsku; lub mama, babcia, siostra mówią po polsku, pani z przedszkola, sąsiadka, pan mechanik po niemiecku. Łatwiej dziecku nauczyć się rozgraniczać języki.

Jeżeli dziecko nie mówi wcale (np. w przedszkolu polskim, szkole polskiej, w momencie spotkania z kimś obcym, w momencie zobaczenia babci na skypie, podczas odwiedzin w Polsce!)?
• Zdarzają się takie dzieci (i osoby dorosłe też!), które przez dłuższy czas nie mogą mówić w danym języku, mimo, że rozumieją dobrze (niektórzy mówią, ze to mutyzm wybiórczy…ojej – to ja niekiedy mam po niemiecku…): czekajmy cierpliwie, ale nie przeczekajmy! – próbujmy delikatnie (w sensie emocjonalnym!) podpowiadać jak mówić w tym języku – ja widzę tu dużą rolę dzienniczka – zapisywać i rysować sytuacje z dnia w dzienniczku i opisywać je w języku polskim. Niekiedy dziecko potrzebuje obycia się sytuacją, ludźmi lub też potrzebuje dłuższego czasu na ”przełączenie się” na język polski;
• Podpowiedzieć babci i dziecku temat bliski dziecku (niekoniecznie o przedszkolu…), przypomnieć o jakimś miłym dla niego wydarzeniu, aby mogło chętnie opowiedzieć;
• W przedszkolu czy szkole polskiej, u nauczyciela języka polskiego niekiedy lepiej wyjść.
• Wystrzegać się zwrotu: Powtórz, No powiedz! Możemy sobie na niego pozwolić tylko w sytuacjach, kiedy dziecko jest przyzwyczajone, że powtarza po nas np. trudne wyrazy w celu ćwiczenia wymowy. Przygotujmy się, że na takie słowa usłyszane z Polsce od innych ludzi nasze dziecko zamknie buzię na kłódkę.


Pamiętajmy o jednej radzie: RODZICE, RODZIC JAKO PRZYKŁAD!, nasze zachowanie ma być takie, aby dziecko mogło je naśladować. Ma być elastyczne, dostosowane do sytuacji. No i mimo różnych niepowodzeń, my po prostu mówmy do dzieci po polsku, z cierpliwością i radością.

Bibliografia do powyższego postu jest obszerna, jeżeli kogoś interesuje jakieś konkretne zagadnienie i lektury do niego, proszę o kontakt.

Dziękuję wszystkim rodzicom, którzy rozmawiali i pisali mi o swoich sposobach rozmowy z dzieckiem dwujęzycznym! Dziękuję Magdo za wskazanie pewnej nieścisłości w opisie "pacynek"!

DODATEK
Dostałam wiele listów i zapytań dotyczących tego tekstu. Doszłam do wniosku, że dobrze będzie dopisać tutaj kilka wątków, gdyż są ważne dla wielu rodziców:
1. Pytanie: czy należy do dziecka mówiącego w tym drugim języku zwracać się z pytaniem: "A jak by to babcia/mama/ powiedziała? (w sensie, że po polsku. Jeżeli tym pytaniem przerywamy ciąg rozmowy - ZDECYDOWANIE NIE! Jeżeli bawimy się akurat w opisywanie czegoś w różnych domowych językach (np. językach rodziców, otoczenia) jak najbardziej.
2. Do pacynek: zdecydowanie lepiej jest od razu podać prawidłowy wzór na poprawę błędu: czyli: "A ja mam ochotę zjeść kość" - tak działamy naturalnie. Taki wzór, że obydwie pacynki robią błąd jest potrzebny tylko przy dzieciach, które są "nadwrażliwe" i dąsają się, że ich kotek źle powiedział a piesek nie! (temet pacynek powróci w GADUŁECZKACH)
3. Dawanie matryc wypowiedzi: to obszerny temat, ale najważniejsze: Zadawanie pytań - w pytaniu najczęściej zawarty jest wzór odpowiedzi i dziecku łatwiej jest sformułować wypowiedź po polsku.(o pytaniach też będzie osobno).

środa, 6 lutego 2013

1. POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI - Kocham czytać i Moje Pierwsze Słowa

z
Dzisiaj środa. Realizowanie pomysłu tematu cyklicznego POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI rozpocznę od prezentacji, najważniejszych teraz dla moich dzieci, rzeczy z ich półeczek.





Maksymilian nadal uwielbia KOCHAM CZYTAĆ (Jagoda Cieszyńska)


Jest to seria wesołych książeczek z sylabami (program stymulujący powtarzanie sylab). Makuś czyta już kilka pierwszych książeczek – ale jeszcze ćwiczymy biegłość… Książeczki ma na swojej półce od zawsze, więc nie odda ich młodszej siostrze, nie pozwala ich dotykać – a ona jest nimi wyjątkowo zainteresowana. Tak więc w czasie najbliższej podróży do Polski, zakupujemy drugi zestaw i opiszemy każdą książeczkę imieniem ALA. W zestawie jest poradnik dla nauczycieli i rodziców – w związku z tym będę miała jeden do oddania. Zorganizujemy konkurs…!!
Książeczki mają tę zaletę, iż prezentowany w nich materiał to sekwencje sylab (jest też książeczka z samogłoskami i onomatopejami). Jest to pierwsza i najważniejsza pomoc do nauki czytania metodą symultaniczno-sekwencyjną.


Alicja ma natomiast pełne zezwolenie na tarmoszenie swoich ulubionych zestawów (własność prywatna):


Zestawy zawierają wybijane, grube kartonikowe samogłoski, zwierzątka i przedmioty z opisami z tyłu. Sympatyczne i kolorowe. Więcej nie wypada wychwalać, bo to mój i mojej koleżanki Agi Fabisiak-Majcher „wytwór”.

karta z Moich Pierwszych Słów

karta z Moich Pierwszych Słów

karta z Moich Pierwszych Słów


Jak się tym bawimy - opisywać będziemy we WTORKOWYCH CZYTANECZKACH.
Polecam serdecznie!

Kocham czytać, Jagoda Cieszyńska, Kraków, Wydawnictw Edukacyjne
Moje Pierwsze Słowa, Agnieszka Fabisiak-Majcher, Elżbieta Ławczys, Rys. Małgorzata Janisz, Kraków, Wydawnictwo WIR

A na półeczce z Obserwatorami witam wkropkę!

U Faustyny dzisiaj "Na Półeczce" Maksy!!! Ulubione książeczki wielu dzieci! Też mamy na półce i polecamy. Więcej u Faustyny.

wtorek, 5 lutego 2013

Tematy cykliczne.

Oto nasz nowy pomysł! Zapraszamy serdecznie na nasze blogi: Mój blog i Blog Faustyny we wtorki i w piątki. Wspólnie z Faustyną postanowiłyśmy zrealizować pomysł spotkań cyklicznych, poświęconych trzem tematom:

1. We wtorki: WTORKOWE CZYTANECZKI! – PLANUJEMY POKAZAĆ Państwu jak wprowadzać dziecko w świat języka poprzez czytanie. Będziemy zamieszczać co wtorek, każda z nas inne, propozycje zabaw, krótkich ćwiczeń, krótkie filmiki, zdjęcia, opisy pomocy lub zabawek służących nauce czytania naszych dzieci i dzieci, których rodzice nas o to proszą. Zaczynamy więc od zabawy - czytamy!

2. W piątki: PIĄTKOWE GADUŁECZKI! – zabawy i ćwiczenia służące wspomaganiu mówienia: krótkie rozmówki, dialogi, teatrzyki, rozmowy pacynek. Celem jest wsparcie języka mówionego naszych dzieci. Zaczynamy od zabawy - mówimy!

3. W środy lub czwartki: POŻYTECZNE Z PÓŁECZKI! – czyli prezentacja wszystkich ciekawych zabawek, książek, płyt, które znajdują się w naszych domach, na naszych półeczkach i służą pięknie i ciekawie (co jeszcze z nimi można zrobić…?)





Wiemy, że podejmujemy się pracochłonnego zadania, ze względu na cykliczność – ale spróbujemy podołać – w razie wielkiej niedyspozycji jednej z nas, będzie ona odsyłała na blog koleżanki

Zapraszamy więc do obserwowania pracy twórczej naszego duetu!!

Nie ukrywamy, że pisanie na forum, o tym co robimy, ma nas dopingować do częstej i wesołej zabawy z naszymi dziećmi oraz zachęcać innych rodziców do podobnych, polskich „wyczynów” !!
Ela i Faustyna

Poradnik dla rodziców małych dzieci dwujęzycznych.

Wczoraj znalazłyśmy z Faustyną bardzo pożyteczny i mądry poradnik dla rodziców młodszych dzieci dwujęzycznych, żyjących daleko od Polski. Pani Monika Rościszewka - Woźniak w swoim poradniku, który można przeczytać w internecie: poradnik umieściła wszelkie interesujące, nas rodziców dzieci dwujęzycznych, tematy. Obie z Faustyna stwierdziłyśmy, że poradnik "Z dzieckiem w świat. Rodzice małych dzieci za granicami” jest świetny i mogłybyśmy się podpisać prawie pod każdym zdaniem. Odpowiada na to wszystko o co pytamy, o czym myślimy i piszemy tutaj, na blogu. Czytajmy więc i polecajmy innym rodzicom.

Poradnik do pobrania znajduje się TUTAJ . Powstał jako jedna z inicjatyw Polskiej Szkoły.

niedziela, 3 lutego 2013

Kapusta kiszona a tożsamość narodowa.

Wpisałam na blogu Sylaby , iż mogę podzielić się przepisem na kiszona kapustę - jeśli ktoś chciał, mógł się do mnie zgłaszać. Ale tak pomyślałam: w tej kapuście jest tyle ważnych spraw, że nadaje się na temat na blog.
A więc: nie tylko my, Polacy mamy kapustę kiszoną... uwielbiają ją Niemcy, Austriacy. Okazuje się, że można ją kupić na Florydzie...Ale! Jest ale... Ichniejsza kapusta ma dodatek octu. I mój synek uwielbia kapustę kiszoną - odkąd mógł spróbować - samodzielnie wykraść z miski. Rozpoczynająca swe doświadczenia kulinarne córeczka (10 m.) uwielbia kapustę kiszoną - dałam jej troszeczkę i był wielki płacz, że nie ma więcej...
Kolejne ale: ale musi być prawdziwa POLSKA kapusta kiszona, nie austriacka ze sklepu. Tajemniczym kluczem okazał się być ocet! Moje dzieci jak pieski wywęszą, że ta kapusta nie jest NASZA i nie zjedzą. Przyznaję im rację, wszyscy im byście przyznali. Dodatek octu zupełnie zmienia smak, na gorszy oczywiście.
Tak więc stanęłam na wysokości zadania i z pomocą teściowej zapakowałam tej jesieni 10 kg. kapusty w słoje i mam: PRAWDZIWĄ! POLSKĄ! KAPUSTĘ KISZONĄ!! PYCHA!! Do tego zapasu dołączyła się mama, która przysłała mi kilka słoików kapusty jej wytworu.
I tak smak naszej, polskiej kapusty elegancko, jak broszka, wpiął się w garnitur polskiej tożsamości. Podkreśla ją i wyróżnia.
I tak to - po kapuście ich poznacie...
A i tak, nikt nie pobije naszych tutejszych znajomych: Stasi i Andrzeja - zrobili 120 kg.(!) polskiej kapusty kiszonej... Jak mi braknie, mam u kogo wyżebrać...

A oto przepisy, jeśli ktoś się zachęcił:

Przepis mojej Mamy:
Garnek wielki: do garnka kapusty ile chcemy uszatkować, zasolić "na oko" (!), marchewki zetrzeć (ile chcemy), "wymięsić", "wydusić" i zostawić na 2 tyg., gdzieś w kuchni, żeby ciepło było. Potem wepchać w słoiki (mocno ugnieść) i wynieść z kuchni do ciemnego miejsca i zimnego...(najlepiej na tacy zostawić, bo kipi czasem).

Przepis Teściowej - ze zmianami:
10 kg kapusty, 20 dkg. soli, (jak ktoś chce kminek i marchewka), garnek wielki: "wymięsić", "wydusić" (i zmiany):
i zostawić na 36 godz. gdzieś w kuchni, żeby ciepło było. Potem wepchać w słoiki (mocno ugnieść) i wynieść z kuchni do ciemnego miejsca i zimnego...(najlepiej na tacy zostawić, bo kipi czasem).

sobota, 2 lutego 2013

Norwid - reminiscencje.

Zdjęłam ostatnio Norwida „Myśli” (proza) z półki i podczytuję. Niewielu wie, że Norwid też i prozę pisał. Kiedyś, dawno, na studiach pisałam na temat przemyśleń Norwida pracę roczną. Przypomniało mi się jak wiele on pisał o Polsce, Polakach, polskiej emigracji. Teraz ja, sama będąc na emigracji, czytam jego słowa. Zaczytuję się tak, jak tylko wolna chwilka - na chwilkę. Zdumiewam się jego genialnością na nowo! No i zadziwiam się, trafnością jego spostrzeżeń. Prawda w nich zawarta, opisująca nasz naród – niestety – trwa… jest to też prawda o emigracji. Myśli Norwida są setki, ale wypiszę tu kilka, by oddać ducha i mądrość:
"Z RODAKAMI, coraz jaśniej widzę, że ja nic zrobić nie jestem w stanie – próbowałem do ostatka sił, ażeby nie mieć sobie do wyrzucenia."
"Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy sztandarem narodowym. (…) Polska jest ostatnie na świecie społeczeństwo a pierwszy na planecie naród."
"O! NIECH WSZYSCY DIABLI wezmą takie drewniane społeczeństwo – co ono jest w stanie na czas ocenić – co współ-uczynić?"
"Emigracja odarła mię ze wszystkiego: z młodości, z sił, z przyjaciół osobistych, z ceny, prawie z nazwiska i godności nazwy dziadów moich…"

Uderza w najczulsze struny. Precyzyjnie.

Zachwycam się i myślę i przeżywam i łubu dubu, trach! Narzekanie! Piękne, w mądrych słowach – ale narzekanie….na Polskę, na Polaków…
Przypominam sobie ból gdzieś w dołku, kiedy to słyszałam wielokrotnie narzekania na… na wszystko, co polskie, co w Polsce, na urzędy, na władzę, na rząd, na zasady, na brak zasad… Ale irytacja nie ma sensu, bo nie mam prawa oczekiwać, że wszyscy będą myśleć tak jak ja.

Mogę powiedzieć więc SOBIE – koniec! Mój dołek, czy mięsień sercowy nie jest stworzony na zmarnowanie z bólu. Dość. Chcę sprzeciwić się temu złemu, co słowo może stwarzać. Czy to są słowa polskich emigrantów współczesnych, czy piękne słowa Norwida. I mogę powiedzieć co ja zaplanowałam: zaplanowałam myśleć dobrze o Polsce, o Polakach i polskim społeczeństwie. Zawsze udawało mi się w Polsce wiele zrobić i o tym będę opowiadać swoim dzieciom. O swoim dobrym domu, o swojej dobrej rodzinnej miejscowości, o dobrym proboszczu, o dobrych rodzicach, o dobrych siostrach, o dobrych nauczycielach, o dobrych szkołach i uczelniach, o dobrych przyjaciołach, o dobrych doświadczeniach w pracy, o dobrej zabawie, o dobrych nocnych rozmowach Polaków. Doświadczyłam tyle dobrego, że jak kiedyś opowiem o czymś nieprzyjemnym, to nie będzie miało żadnej siły sprawczej – bo „zło dobrem zwyciężaj”. I już. Słowa kreują rzeczywistość, słowa zapadają w pamięć, serce, umysł. I nawet w zderzeniu z problemem do rozwiązania, trudem lub niesprawiedliwością społeczną niełatwo jest złamać człowieka, który czuje, że życie jest piękne. I tak chcę wychodzić do wszystkich ludzi: do swoich przyjaciół na emigracji, do swoich dzieci, do męża, do tych, co zostali w kraju i czekają.

Chcę, aby ludzie słyszeli ode mnie pozytywne słowa o Polsce – wiem, że tym sposobem pozytywne słowa wywołują pozytywne gesty, uśmiech, lepszy nastrój. To mam nadzieję, będzie to dobrym przykładem szczególnie dla dzieci. Nie chcę wymagać od ludzi, aby mieli podobne zdanie ani nie dziwić się, że mają inne i nie chcę zakładać, że moje jest lepsze. Ale „nie przezywajmy ludzi, nie używajmy wulgarnych słów, nie przylepiajmy etykietek dzieciom. W ten sposób możemy utrwalać ich zachowania, których w gruncie rzeczy nie akceptujemy. Takie słowa wprowadzają do podświadomości niewłaściwe programy, mogą też rodzić złe wyobrażenia o sobie czy kompleksy” – pisze Iwona Majewksa – Opiełka. „Bądźmy ostrożne, bo słowa mają wpływ na przyszłość naszych dzieci. Mogą również w znaczący sposób zmienić życie innych ludzi – niech robią to w dobrą stronę. Mówmy tylko to, co warto mówić.” - pisze dalej.

Dobierać więc odpowiednio dobre słowa… to praca nad sobą. Dobre słowo o Polsce – to mój zamiar. Nie chcę zwalać odpowiedzialności na rząd, na władzę, na NICH – chcę wziąć swoje życie w swoje ręce i przygotować dobry grunt dla swoich dzieci. Gdzieś na boku.

Tak więc, jeszcze raz poczytam Norwida… poszukam tych myśli, pięknych , mądrych po to, żeby budować siebie mocną. Bo jednak ten sam Norwid napisał „Moją Piosnkę II”:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
*
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej...
Tęskno mi, Panie...

A Niemen zaśpiewał!

piątek, 1 lutego 2013

Ein Schönes Wochenende

Oto piątek, koniec tygodnia. Odbieram Maksymiliana z przedszkola. Pani żegna się z nim i mówi:
- Ein Schönes Wochenende!
Na co Makuś kiwa główką, uśmiecha się miło i mówi:
- Ein Schönes Wochenende!
- Bis Montag – mówi Pani
- Bis Montag – odpowiada Makuś.
Wymieniam z panią takie same uprzejmości i wychodzimy.
Na podwórku pytam Maksia czy rozumie, co powiedziała pani Anna. Makuś mówi:
- A co to jest Schönes Wochenende?
Tłumaczę, że to koniec tygodnia czyli sobota i niedziela, czyli dni, w które się nie idzie do przedszkola ani do pracy i odpoczywa się w domu z rodziną.
- Aha! No to idziemy do domu na Schönes Wochenende … – odpowiada synek.
- Maksiu a Anna powiedziała Bis Montag – rozumiesz, co mówiła? - pytam.
- Że jutro jest sobota…
- Aha. I?
- Że jutro nie muszę iść do przedszkola.
No i znów tłumaczę, że Bis Montag to jestDo poniedziałku i w poniedziałek znów pójdzie do przedszkola i zobaczy się z Anną.
Trochę muszę się bić w piersi. Makuś już ładnie radzi sobie z czasem, dniami tygodnia po polsku, ale nie rozumie tych podstawowych zwrotów po niemiecku. Niestety zapisy w dzienniczku ustały z momentem jak przez dwa miesięcy nie ja zawoziłam synka do przedszkola.

Wracamy do dzienniczka…
Z pokorą…

Ein Schönes Wochenende


Więcej o sposobie prowadzenia dzienniczka i jego dobrodziejstwach: Pomoc w nauce języka - akapit o dzienniczku