poniedziałek, 7 stycznia 2013
Rodzinny dzienniczek wydarzeń.
Dziś wymyśliłam coś takiego, co może posłużyć wszystkim nam - prowadzenie wspólnego, "rodzinnego" dzienniczka, pamiętnika. Z Makusiem prowadzimy dzienniczek i muszę przyznać, że kosztuje wiele wysiłku, aby znaleźć czas tak często, jak należy. A tak to i mąż by coś dopisał, i zdjęcie wkleił, i bilet z wycieczki, i rachunek za nowe buty. I o córeczce coś by się pojawiło. Każdy mógłby sobie wpisywać, wklejać wszystko, co chciałby - i opisywać króciutko, jednym wyrazem, zdaniem na jego poziomie języka polskiego!!!
Wydaje się to ciekawą propozycją dla rodzin mieszanych. Miłe ćwiczenie językowe połączone z opisem ważnych sytuacji z życia rodziny i każdego z osobna. Podejść należałoby do tego jako wielkiej Przygody, frajdy!, śmieszne rysunki robić, dialogi w dymkach zapisywać. To wszystko po to, żeby dzieci oswajać z poczuciem, że w języku polskim fajne rzeczy można robić. Co sądzicie? Może w tym poście będziemy rozwijać temat dzienniczka rodzinnego...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobry pomysl, zeby zaangazowac tate i innych czlonkow rodziny, wszelka pomoc zawsze mile widziana. A jak to robic w przypadku malzenstw mieszanych? Kazdy w swoim jezyku?
OdpowiedzUsuńUważam, że tylko po polsku. Walczymy o język polski! A z tego, co obserwuję to małżonkowie, w rodzinach, w których matka mówi do dzieci po polsku uczą się podstaw języka. Jak to rozwiązać organizacyjnie - pisownia! Myślę...: może tak: jak się da to pomagać w zapisie, albo kazać zapisać w obcym języku a przetłumaczyć niżej. Ale!!! Należy pamiętać, że taka osoba ma mieć zapis jak najprostszy!! Np. "Mam prezent od żony!" a nie "Dzisiaj otrzymałem cudowny, wymarzony prezent od mojej wspaniałej, wielkodusznej żony". Oczywiście to zależy od umiejętności małżonka...Możemy myśleć i zastanawiać się dalej.
OdpowiedzUsuńTak myślę i myślę - wszystko wskazuje na to, że to dobry pomysł, bo ciężko niekiedy w większej rodzinie każdemu pomóc z osobna prowadzić dziennik. Mój mąż właśnie zdeklarował chęć współtworzenia naszego dzienniczka. Tyle, że my wszyscy mówimy po polsku a w przypadku uczących się języka polskiego ważny jednak jest sposób zapisu. JAK NAJPROŚCIEJ! Dymki - a w nich JĘZYK MÓWIONY!! Zapraszam do realizowania pomysłu - będziemy się wspierać!
OdpowiedzUsuńOczywiście, jeśli to tylko możliwe, najlepiej, żeby indywidualne dzienniczki też prowadzić...W nich ważny jest opis emocji i przeżyć konkretnego człowieka. My prowadzimy blogi...
Przeczytalam tego posta i caly czas mysle, jak zastosowac pomysl u siebie w domu... Dam znac, co z tego myslenia wyniknie :-)
UsuńKiedy moj syn byl w przedszkolu (we Francji), jego pani poprosiła, aby podczas ferii jesiennych rodzice poprowadzili z dzieckiem tak zwany "cahier des vie". Zrobiliśmy to po francusku. Codziennie jedno, dwa zdania i zdjęcie, bilet, pocztówkę, listek.
OdpowiedzUsuńTAk nam to przypadlo do gustu, ze potem lata cale kazdy wyjazd, wycieczka niedzielna czy spotkanie rodzinne bylo pretekstem do robienia takiego "zeszytu", choć robiliśmy to na luźnych kartkach i w segregatorze. Ja robiłam wpisy po polsku, a mąż po francusku (w domu tak samo każdy zwracał sie zawsze do dziecka w swoim języku).
Oczywiście poziom wpisów "rósł" razem z dzieckiem.
Ostatni raz taki "zeszyt" robiliśmy dwa lata temu na spływie kajakowym w Polsce( a syn jest już studentem :)).
Uważam, ze to świetną zabawa i pomoc naukowa, ale wymaga sporo entuzjazmu i wytrwałości od rodziców.
Pozdrawiam
Nika
(obaj moi synowie są oczywiście dwujęzyczni, choc nigdy w Polsce nie mieszkali)
Nika!
Usuńmyślę, że Twoje doświadczenie byłoby dla nas wszystkich dużą motywacją!! Prosimy o każdą wskazówkę, jaka Ci przychodzi do głowy. Ja prowadziłam kilka dzienniczków w ramach terapii, teraz prowadzę z synkiem. I to, co napisałaś zgadza się - największy problem to utrzymać w sobie ten entuzjazm i wytrwałość. Ale potem piękne wspomnienia można przywołać! Napisz coś proszę o tym, to nas zmotywuje do pracy:-)
Drugi problem, to nauczyć się dostosowywania poziomu zapisu do poziomu języka - żeby "rósł" razem z dzieckiem. Czy to dla Ciebie był jakiś kłopot. MI bardzo często rodzice mówili, ze nie widzą co mogą zapisać.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na Twoje "wspomnienia".
Tak się zastanawiam nad tym, co napisałaś. Myślę, że masz rację, jeśli chodzi o wybór języka. Dziś miałam ciekawą rozmowę z rodzicem dziecka dwujęzycznego (Polka+Niemiec). Oczywiście proponowałam rozpoczęcie terapii i pisanie dziennika w języku polskim. Mama dziecka na to, że po co, skoro oni w Niemczech na stałe mieszkają i język polski się dziecku nie przyda. I co wtedy mam odpowiedzieć???
OdpowiedzUsuńAsiu!!
UsuńTwój komentarz zmusił mnie do uruchomienia nowego "tematu". Zastanawiam się, czy to będzie post, czy osobna zakładka, bo jest to bardzo ważne. Ja sama często tu cierpnę na myśl, że właśnie tak myśli wielu Polaków ("po co?") a powinnam się do tego ustosunkować. Ostatnio usłyszeliśmy wielce zdziwione pytanie, od Polaka: "To Maksymilian też mówi po polsku!??" Myślałam, ze źle usłyszałam... A więc przygotowuję temat "Dlaczego mamy uczyć swoje dzieci języka polskiego? - pozytywna dwujęzyczność. chciałabym, żeby mogli tam odpowiedzi szukać i podawać rodzice i terapeuci.
Pozdrawiam serdecznie! Zapraszam!
Moja Córeczka uczy mnie elastyczności - plany na bok... mnie nosić (nie wiem, ząbkowanie? ospa? chęć bliskości?). Nosiłam ją godzinę. Śpi. I myślałam dalej nad dzienniczkiem - nie ma się co upierać przy wszystkim. Elastycznie - mąż chce niech wpisze, córka zechce niech wpisze, synek chce - niech wklei. Jedno jest ważne - niech wszyscy widzą, że są tam rzeczy ważne i miłe!, że nam sprawia przyjemność wielką wklejenie biletu z dzisiejszej wycieczki lokomotywą; że śmieszne jest karykaturalne rysowanie uczestników dzisiejszego spaceru; że ważny jest wpis, że synek płakał bardzo za stłuczoną świnką; że wszyscy mają na rysunkach krzywe miny - mama przesoliła zupę; że całe pranie jest różowe od przypadkowej bluzeczki ; że wsadziliśmy ziarenka groszku do ziemi i czekamy; że przykleiliśmy zdjęcie nowego rowerka! hura; że naprawiliśmy w końcu siodełko mamy! hura!; że wyrzuciliśmy choinkę, bo zlatywały igły, buuu; że Janek przyniósł ciasto! hura, mniam!; że synek ma siniaka na czole i nosie - kopyrt na spacerze; że mama krzyczała (rysunek! koniecznie!, zdjęcie pokazuje za dużo!); że tata zmieniał opony w aucie...To ma być fantastyczne i prawdziwe, to przyciąga. I można do tego wracać!! Myślmy o tym, żeby budować pozytywne emocje wokół zapisów w języku polskim!!! Jak przy okazji wprowadzać system języka - innym razem. Na razie myślmy o tych pozytywnych, polskich, językowych emocjach! Co sądzicie?
OdpowiedzUsuń