piątek, 11 stycznia 2013
Bunte Tücher
Słyszę synka śpiewającego ochoczo (uwielbia śpiewać) w kuchni. Stoję, słucham - co to? Aha...śpiewa po niemiecku. Co? W ząb nie rozumiem, nic. Przykre. Oczywiście cieszę się, że Makuś coraz lepiej radzi sobie z wyzwaniami przedszkolnymi, jest mu łatwiej, mówi coraz więcej po niemiecku. Bardzo rzadko pojawiają się dni, kiedy mówi "nie chcę iść do przedszkola!" Ale JA!!! Ja nie wiem, o czym śpiewa = myśli moje dziecko. Zdecydowanie za wcześnie na takie rozstania...
Na razie nie chcę wypuścić mojego wróbelka z gniazda. Szperam po jego kartkach - dzisiaj miał szkołę muzyczną w przedszkolu. Jest! Bunte Tücher fliegen hier, fliegen hier, fliegen hier... No przecież - Makuś śpiewa ładnie i wyraźnie. Ale bez słowa pisanego bym tego nie zrozumiała.
Tym razem się udało.
Tym razem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To wlasnie jedna ze sciezek dwujezycznego dziecka, na ktora czasem rodzic nie ma latwego wstepu... Trzymaj sie, Mamo Makusia! :-)
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem, czy to poczucie wykluczenia czy wyłączenia...
OdpowiedzUsuń