niedziela, 2 czerwca 2013

Dwukulturowość w spiżarni.



Dzisiaj o tym jak kultura gotowania i kuchni austriackiej wkracza do naszej rodziny. Muszę się śpieszyć bo sezon na truskawki (hura!!) i kwitnienie czarnego bzu właśnie się rozpoczął!! A moje dywagacje o dwukulturowości bazują dzisiaj właśnie na tych cudach natury!!

Podobno pożywienie i nawyki kulinarne to jeden z typów działalności ludzkiej uwarunkowanej kulturowo. To znaczy, przepraszam – nie podobno, a na pewno! I tak, podróżując lub mieszkając w różnych krajach, poznajemy smaki, nazwy, a na końcu przepisy! Jest to jeden z przyjemniejszych aspektów wielokulturowości! Tak więc najpierw się zasiada do wspólnego stołu, potem się próbuje, smakuje, rozkoszuje, mniam, mniam a potem się rozmawia. Niekiedy prosi o przepisy. Stół zbliża, to wiemy wszyscy – uśmiechamy się, lubimy się – najczęściej od tego zaczynamy bliższe znajomości i długie rozmowy. A o jedzeniu w każdym języku dość łatwo się rozmawia.

Moja rodzina zakochała się w Austrii w Holunderblütensirup – to jest sok z kwiatów czarnego bzu – ten zapach i smak zniewolił nas! CUDOWNY!

To jedno z niewielu słów, które mówimy tylko po niemiecku – mówimy HOLUNDER – bo jak to nazwać po polsku – trochę długie wychodzi, a i tak ludzie przeważnie nie wiedz o co chodzi.

W tym regionie Austrii robi się ten sok w każdym wielkim gospodarstwie, potem pije się z wodą w Buschenschankach. Znakomicie gasi pragnienie!

Tak więc i my w tym tygodniu, jak tylko będzie więcej słońca, ruszamy w teren, zbierać kwiaty czarnego bzu. Ważne jest, by kwiaty były świeże, jeszcze z pyłkiem, ze słońca!! Nie myjemy kwiatów. Ja mam przepis tutejszy i podaję go, bo sprawdzony już przez trzy sezony.

Składniki:
40 kwiatów (dużych) czarnego bzu
2 litry wody
4 kg cukru (straszne;-), więc ja daję 3)
4 pomarańcze (wyszorowane i sparzone - pokrojone razem ze skórką)
2 cytryny (wyszorowane i sparzone - pokrojone razem ze skórką)
50 g kwasku cytrynowego.

Potem to wszystko do wielkiego gara i do piwnicy najlepiej (ciemne, chłodne miejsce). Ma stać 10 dni. Codziennie mieszać, aby cukier się rozpuścił. Słyszałam o wersji z rozpuszczonym cukrem w wodzie wcześniej – może spróbuje w tym roku. Następnie to wszystko odcedzić i wlać do butelek. Butelki trzeba co jakiś czas poluzować i zakręcić ponownie, bo coś tam coś i mogą wybuchnąć (??)

No i tyle – PYCHOTA! Mówię Wam!

A drugi mieszaniec kulturowy z naszej spiżarni to Rumtopf!! Mniam! Ech!!

Pochodzi z Bawarii ale tutaj też się robi. Mój tata też takie owocki sobie robił – ale, żeby dotrwały do Bożego Narodzenia…;-) no skąd.

Rumtopf – to owoce letnie, ze słońca zalane rumem. Cudowny dodatek do herbatki, ciasta na zimę. Ten wspaniały, biały wazono–dzban ze zdjęcia to nasz nowy Rumtopf. I już niedługo rozpoczynamy wsypywanie do niego owoców!!!

Rozpoczyna się od truskawek! (około 0,5 kg) przekrojone lub pokrojone wsypujemy do „dzbana” , zasypujemy około 250 g. cukru (dobry jest kandyzowany) i zalewamy rumem (ma przykryć owoce i ma być ponad 50 %). Potem dosypujemy owoce przez całe lato i dolewamy rum (powinny być poziomki, truskawki, maliny, czereśnie z pestkami, wiśnie z pestkami, porzeczki bez szypułek, brzoskwinie bez pestek, morele bez pestek, gruszki i śliwki bez pestek). Ostateczna wersja zależy od upodobań, dlatego skład możemy dowolnie zmieniać. Poza jabłkami, czarnymi porzeczkami i jagodami, gdyż ich obecność jest niewskazana. Cytrusów wcale. Za każdym razem jak dosypujemy owoce, dolewamy rum.

Gotowe na Boże Narodzenie.

I tak w naszej spiżarni, obok ogórków kiszonych i kapusty stoi holunder i rumtopf :-)

I to jest piękne w dwukulturowości… a jakie smaczne… :-)

I pojawiły się Beata i monifaktura - witam serdecznie!



DODATEK
Myślę, że powyższy link podany przez Madzię http://www.beawkuchni.com/2011/05/syrop-z-kwiatow-czarnego-bzu.html kieruje nas do specjalisty od kuchennych specjałów, więc odsyłam do niej jeśli ktoś chce robić syrop/sok z kwiatów czarnego bzu. Jedyne co, to to jest syrop a ja pisałam o soku niepasteryzowanym (dlatego dużo cukru). Trzymam w piwnicy. Nie psuje się nawet.
Bea ze Szwajcarii pisze, więc bliska nam - emigrantka! Pozdrawiamy!

15 komentarzy:

  1. Osobiste powitanie, jak miło! To i ja Ciebie witam i do przeczytania w komentarzach ;)Pozdrawiam serdecznie, Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam! Moge sie wprosic na wyzerke i wypitke??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w lecie na Holunder a na Rumtopf w zimie. Czuj się wproszona, zaproszona - w końcu stosunkowo (w porównaniu do innych czytelników/obserwatorów/miłośników;-) mieszkasz niedaleko:-)

      Usuń
  3. Pysznie się zrobiło...Ja także uwielbiam Holunder, tak jak wy z wodą kiedy gorąco (tylko właśnie kiedy u nas będzie to gorąco?) jak również w postaci napitku lekko alkoholowego HUGO, który jest konkurencją do mojego ulubionego włoskiego Aperol Spritz. Rumtopf kiedyś próbowałam ale chyba nie jestem fanką rumu. Myślisz, że można czymś innym to zalać? Spirytusem może? I wtedy będzie Spirittopf :-)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez zima. Jak tak dalej pójdzie to cały RUM na rumtopf pójdzie na grzaną herbatę.
      Aperol mniam, a HUGO? muszę sprawdzić czy tu to mają, bo ja jakoś nie kojarzę!
      A zalać można, oj można. Mój tata nie znał rumtopfu i zalewał sobie owoce różnymi trunkami i podjadał;-)
      A u mnie na półce też stoją buteleczki z nalewkami ale już owoce przecedzone. Czasem się je wyrzuca, a czasem nie...

      Usuń
  4. Sok z czarnego bzu? Brzmi rewelacyjnie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak smakuje!!! To jest rarytas!!! Mamo w Paryżu - zapisz się w kolejce na Dzienniczek - post poniżej - Małej się przyda - oj przyda!

      Usuń
  5. O wielka! Kupilam kiedys w Armii Zbawienia garnek z napisem Rumtopfle. Mial byc na olowki, ale okazal sie za gleboki. Tesciowa mnie pouczyla, ze mozna w nim zalac, ale nie znala receptury. A tu prosze! Bede zalewac. dzieki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, niektórzy mnie ostatnio posądzali, że czytam ich pamiętniki...Może nie poprzestałam na tym i wdzieram się w alkowy życia moich wiernych obserwatorów... i wiem, czego potrzebują! hi hi!
      A teściowa jak poucza, to niech poucza "dogłębniej" :-)
      Będziemy się dzielić informacjami - około Bożego Narodzenia - jak smakuje!
      Jak pogoda będzie łaskawa i truskawki dojrzeją! Ech..

      Usuń
    2. Nadal twierdzę, że jednak czytasz;) mam pytanie, co ty robisz, że Ci truskawki nie pływają na wierzchu, ja nie mogłam dopasować, żadnego talerza do mojego słoja i tak moje pierwsze truskawki w rumie wylądowały w zlewie..buuuu...

      Usuń
  6. Elu! dzieki serdecznie! wlasnie mialam Cie prosic o przepisa, bo jeszcze mam ten cudowny bzowy smak w ustach...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam się i pytam: tego kwasku cytrynowego to naprawdę ma być PÓŁ KILOGRAMA???

    OdpowiedzUsuń
  8. O! My syrop z kwiatów czarnego bzu nazywamy BZIANKA. Natomiast ulubiony napój to BZINOLADA (bzianka + woda źródlana + kilka listków mięty + plasterek cytryny).
    A przepis z którego korzystam jest troszkę prostszy, a na pewno mniej zasobny w cukier. Polecam http://www.beawkuchni.com/2011/05/syrop-z-kwiatow-czarnego-bzu.html

    Pierwsza partia bzianki nastawiona. Teraz czekam na kilka słonecznych dni, aby nastawić kolejne..

    Pozdrawiam z południowej Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Madziu! I pewnie "bzianka" stanie na naszym parapecie...

      Usuń