piątek, 22 lutego 2013
3. PIĄTKOWE GADUŁECZKI - Jak masz ucha to słusz!
Spisuję, jak tylko się da, wypowiedzi , które padają z ust mojego synka. Są przeróżne: mądre, śmieszne, poprzekręcane (te polskie raczej zawsze rozumiem a te niemieckie niestety nie…), pomieszane językowo (z niemieckim). U osób i dzieci dwujęzycznych jest to sytuacja nader częsta, z którą należy nauczyć radzić sobie.
Chciałabym w tym poście zachęcić do małych ćwiczeń: jak poprawiać dziecko, aby nie czuło się poprawiane. Większość z nas robi to świetnie i automatycznie, ale też warto poćwiczyć, żeby nie tylko rzucić w przestrzeń do dziecka słowo lub konstrukcję poprawną, ale też dać mu świadomie „matrycę” do zbudowania kolejnej wypowiedzi.
Zależy nam nie tylko na poprawności gramatycznej i składniowej wypowiedzi, ale na nawiązaniu konwersacji, rozmowy w danym języku. Najważniejsze więc jest to, by nie zniechęcić do wypowiadania się, mówienia w jakimkolwiek z języków.
Oto więc, spisane w ostatnich dniach, niektóre „ślicznotki” językowe Maksymiliana, i co ja z nimi robiłam:
Na początek dialog, w którym Makuś wyraźnie bawi się językami. Do takich zabaw włącza się chętnie tata - ja jestem w tej kwestii ostrożna, bo uważam, że mój niemiecki jest za słaby. Nie „wchodziłam” więc z językiem polskim nachalnie, wysyłałam tylko komunikaty, że rozumiem:
Makuś: Ja chcę pomidora jeszcze!
Ja: Chcesz jeszcze, dobrze.
M: Bitte, eine pomodore!
J: Proszę bardzo!
M: Danke, tomate!
J: Proszę!
M: Ja chcę jeszcze tego tomatka!
J: Oczywiście, łap!
M: Dzięki schön mama!
J: A proszę bardzo!
…………………………
Poniżej jeden z niewielu dialogów, gdzie zastosowałam tylko krótką poprawkę błędu:
M: Nie chcę malinów.
J: Malin.
M: Nie chcę mailn.
Zauważyłam potem przy analizach zapisków, że taki styl poprawiania kończy jakby wymianę zdań, kończy dialog, urywa. Nawet jak dziecko powtórzyło dobrze. Wydaje się, że takie poprawianie jest dobre, kiedy poprawiamy np. wymowę, podpowiadamy prawidłowe brzmienie. W innych wypadkach stosujmy z umiarem. Szkoda konwersacji, która może się rozwinąć w wypadku poprawiania „rozwiniętego”. Np. jakbym powiedziała: Och, nie chcesz malin, które zwykle uwielbiałeś! – byłaby szansa dowiedzieć się, co się stało (w tym wypadku podejrzewam, ze maliny były bardzo zimne).
Pomyślmy więc nad innymi sposobami „poprawiania”. Według mnie zdecydowanie najlepsze są rozwinięte pytania – otwierają one możliwość naturalnej odpowiedzi i dają „wzór”, „matrycę” poprawnej odmiany.
Oto kilka takich dialogów:
M: Niebieskiego dacha zrobię! Nie, żółtego!
J: Ciekawa jestem jaki wybrałeś dach? Niebieski zrobisz czy żółty?
M: Wolę żółty dzisiaj.
Zadanie pytania umożliwia nam dotarcie do informacji, czy aby na pewno dobrze zrozumieliśmy (oprócz podsunięcia „matrycy”):
M: Idziemy do drugiego częścia!
J: Chcesz czytać drugą część?
M: Tak!
J: To, co? Przechodzimy do drugiej części? A może do trzeciej?
M: Do drugiej!
Dodatkowo – dobrze jest próbować zadać pytanie otwarte, czyli takie na które nie tylko otrzymamy odpowiedź TAK lub NIE ale odpowiedź będzie wymagała chociaż kilku słów.
M: Bawimy się, że tak zjeżdżam ze taty i to jest fajne nawet i ja zechodzę na czterech łapach!
J: Niezła zabawa! Zjeżdżasz z taty a potem schodzisz na czterech łapach? Oj nie rozumiem! Co najpierw?
M: No najpierw zjeżdżam z taty!
J: Aha!
M: A potem schodzę na czterech łapach! Ale już koniec skoczelni!
J: A! Bawiliście się w skocznię czy w zjeżdżalnię?
M: W skocznię!
…………………
M: Ala mnije!
J: Co robi Ala? Mnie kalendarz, niszczy go?! A ty czym chciałbyś się bawić?
M:A możemy ten kalendarz drzać?
J: Zmiąć i podrzeć? Tak, to stary kalendarz.
U nas niemiecki wkracza! Makuś szlanguje, gdyż w domu raczej się nie czołgamy– stąd też zabrakło mu słowa na tę czynność, pożyczył z niemieckiego i pięknie odmienił po polsku. Trzeba było poddać właściwy czasownik po polsku:
M: Ja tu szlanguję!
J: A ja się nie czołgam, wolę poleżeć.
Podobnie w poniższych rozmowach – używa słów niemieckich, które są mu teraz z jakiegoś powodu bliskie, ale w rozmowach z nami słyszy wzór polskich konstrukcji gramatycznych i słów:
M: Aufe chcę!
Tata: Chcesz wyjść tak wysoko na mnie??
…………………
M: Ten becher potrzebuję do mojej kuchni!
J: Który kubek chcesz? A! Ten! Dobrze, weź sobie ten kubek do swojej kuchni.
…………………
M: Niedobry der einer ser.
J: Ojej! Nie smakuje ci ten ser? Ten ser jest niedobry? A dal mnie jest smaczny!
M: Niedobry jest ten ser! Fuj!
……………
M: Truskawa jest tu, w kistce tamtej.
J: Gdzie jest? Nie widzę! Aha! W skrzyni leży?
M: Tak w skrzyni tamtej dużej, zielonej.
J: Tak, tak! Już widzę!
Podobnie niżej, w pytaniu o kolor fasady domu. Zastosował kalkę, pytanie, które zapewne często słyszy teraz w przedszkolu. Trzeba było przypomnieć pytanie po polsku:
M: Jaką farbę ma dom Asi?
J: Nie pamiętam jaki kolor ma dom Asi – chyba jagodowy, albo liliowy. Jaki to kolor?
M: Chyba jagodowy, ale jasny taki.
Oczywiście, na temat ten można pisać długi artykuł i analizować przykłady lepiej, a dzisiejszy post jest po to, żeby pamiętać o tym, że mamy z dzieckiem rozmawiać. Powtarzać więc będę: sposób naszego poprawiania ma nie tylko zwracać uwagę na poprawność językową a na kontynuowanie konwersacji. Pamiętajmy o tym, żeby dostosowywać się elastycznie do sytuacji, jak trzeba i da się: szybko zwrócić uwagę na błąd; jak można dłużej porozmawiać – ROZMAWIAJMY!
A na koniec:
M: Mama! Jak masz ucha to słusz!
Pobiegłam w te pędy zapisać – nie poprawiłam – żeby nie uronić ani jednego słowa tej mądrości. Słusz to słusz …a potem służ - chcąc rozmawiać.
DODATEK:
Świetnym sposobem nauki radzenia sobie z własnymi błędami jest pokazywanie jak my sobie z takowymi radzimy. Z racji naszych różnych losów musimy posługiwać się drugim językiem, albo czasami trzema językami! Niemożliwe, że mówiąc, nie popełniamy błędów– kiedy taka sytuacja nam się zdarzy (nawet świadomie) zwróćmy na nią uwagę: najlepszy jest najstarszy sposób, powiedzieć ze śmiechem: „Ojej, źle powiedziałam! Ale gapa ze mnie!! Ale umiem też dobrze powiedzieć?” Maksiu zawsze rozczulająco powtarza: „Mamusiu: ale z Ciebie gapa!!” Niekiedy słyszę jak mówi do siebie albo do siostry ze śmiechem: „Ale gapa jestem, przecież to tak ma być zrobione! O! Już jest dobrze!”
U Faustyny dzisiaj gramatyka na spacerze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiedy przyjechalam do Slowenii i zaczelam sie uczyc jezyka moj M. mnie wlasnie tak poprawial.Caly czas! Dziala, chociaz przyznaje, ze czasem bywa denerwujace (nadal mnie poprawia, oczywiscie- sila przyzwyczajenia). Z wlasnego doswiadczenia moge powiedziec, ze poprawianie na zasadzie wytykania bledu (nie mowi sie tak...., tylko tak....) jest duzo bardziej demotywujace, niz poprawianie poprzez uzycie prawidlowej odmiany w calym zdaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia
Kasiu - a mogę zapytać, w jakich sytuacjach było takie poprawianie denerwujące lub dlaczego? Przyda się tak informacja, żeby ewentualnie uniknąć błędu...
Usuń