Po wczorajszej prezentacji Makusia czytającego sylabami, postanowiłam pokazać nasz arsenał: znajduje się gdzieś - na półce, na podłodze, na parapecie, w łóżku (!), zależy gdzie był potrzebny. Nasz arsenał to pudełka z sylabami różnego kroju, wykroju i produkcji.
W metodzie, którą polecam - szczególnie dla dzieci dwujęzycznych! - symultaniczno-sekwencyjnej, uczymy czytać sylabami. Jest to najlepszy sposób na wprowadzanie małego dziecka w świat języka POLSKIEGO (języka fleksyjnego!). Nazywanie liter T- TE, M -EM wymaga od dziecka, człowieka, wiedzy metajęzykowej a na tym etapie rozwoju nie jest ona konieczna. Małe dziecko szybko nauczy się nazw literek, ale nie jest gotowe na składanie. Podobnie głoskowanie (dodawanie samogłoski: T-TY, M-MY - nawet jak dziecko będzie sprawnie głoskowało, może mieć duże problemy ze złożeniem wyrazu i zrozumieniem słowa. Piszą do mnie Państwo, że przecież my uczyliśmy się głoskując i czytamy - tak, oczywiście, ale dlaczego mamy fundować dziecku (szczególnie małemu) zadania trudniejsze, jak możemy łatwiejsze? i lepiej prowadzące ku czytaniu ze zrozumieniem? Należy pamiętać, że bardzo trudne jest przejście z głoskowania na sylabizowanie, tak więc polecam gromadzenie na naszych półeczkach arsenału z sylab:
Namawiam do produkcji własnej takich kartoników: wielkości i ilości dowolnej, dopasowanej do potrzeb. Można pisać na różnych, dziwnych kartonikach lub zrobić wydruk.
Zakupić można tylko te najmniejsze (są wycięte z zestawów "MOJE SYLABKI" części 1-5 A. Fabisiak -Majcher, E. Ławczys oraz najnowsze, białe sylaby na czarnych kartonikach: "Sylaby Inaczej" prof. Jagoda Cieszyńska.
Jak już mamy taki arsenał to pozostaje wymyślać strategie zabaw. Jakie sylaby dla jakiego dziecka - (otwarte BA, zamknięte AB, obudowane samogłoskami ABA) - wyjaśnię osobom zainteresowanym, piszącym na maila.
Powodzenia!!
O czytaniu globalnym będzie w innym poście.
OJEJ - Jeszcze mam taaakie różowe sylaby - zapomniałam dać do zdjęcia. Obiecuję dołączyć, jako takie małe dziwadło...
nasze kartoniki to w rzeczywistosci "odpady produkcyjne". mamy duzo laminowanych materialow i czasem zostaje duzo resztek, te docinamy do rownych kartonikow, na ktorych piszemy permamentnym pisakiem nasze sylabki...a poniewaz jestem maniaczka laminiowania, wiec posiadamy tego duzo. czasem na szybko zdarza mi sie pisac sylabki na karteczkach "post it". ja pisze sylabki a synalek obkleja co sie da...
OdpowiedzUsuńa fakt, ze mlodszy nadal lubuje sie w pieluchach mamy zawsze w zanadrzu kartony do dalszego przetworzenia. i tak co do tej pory nie stalo sie autem lub ciuchcia, zostaje przerobione na kartoniki... to samo dotyczy naszego "ruchomego alfabetu". pomoce do globalnego czytania, tworzymy w ten sam sposob ;) choc i owszem zdarzylo mi sie zakupic gotowce ;) u nas ostatnio hitem jest wycinanie nozyczkami sylab (starszy) i pojedynczych literek (mlodszy)...
pozdrawiam
wkropko! u nas też odpady wszelkie są przerabiane.Do tego stopnia, że Maksiu zanim wyrzuci coś do kosza - ogląda z każdej strony i stwierdza - przyda się nam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pomysł przetwarzania pudeł po pieluchach - zrobimy autobus obklejony sylabami:-) Doczepiacie kółka, czy to "nożne" autka? :-)
U nas teraz pisanie i wycinanie razem - nożyczki wszędzie...Jak dotąd udało mi się uratować przed nimi Małą.
wkropko - jestem zdumiona Twoim zaangażowaniem w naukę polskiego! Pisz! Żeby nam wszystkim służyć przykładem - jak można!!
musze sie w koncu zebrac i uzupelnic bloga ;) chlopaki moje bardzo absorbujace sa i blog ostatnimi czasy to material luksusowy ;) korzystam, ze mlodszy ma teraz etap interesowania sie literkami... wiec skoro inicjatywa wychodzi od niego, to ja dzialam.
Usuńaha..co do auta z pudla... to moze byc roznie, na desce rozdzielczej guziczki ze sylabami moga byc, albo kilka pudel doczepionych do np. bobby cara, jako wagoniki (lub przyczepy) i do tych przyczep trzeba zbierac sylabki, np. jako kartoniki, lub przedmioty zaczynajace sie na dane sylaby (KUbek, LAla, POduszka, KOcyk, PIlka, PIsak, PIcie, NOtes).
OdpowiedzUsuńnawet wyprobowalam kiedys karty z sylabami w formie flashcards, cos jakby sylaby po domanowsku ;) nawet to funkcjonowalo, dopoki moj mlodszy widzac PU czytal juz PUMA, wiec narazie to odstawilismy na bok.
u nas swoj renesans przezywa znowu stara "zdewastowana przeze mnie" ksiazeczka... tym razem czyta ja mlodszy...
doigralas sie... zalinkowalam Cie u mnie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ale sie dzisiaj naczytałam arykułów aż mnie głowa. Ale co się nie robi dla córki która się rwie do czytania. Bierze książkę i wymyśla co tam pisze, więc postanowiłam wziąść się na poważnie za nauke czytania. A teraz pytanie co do kartoników: widze u ciebie same sylaby drukowane (duże), czy nie lepiej zrobić pisane i małe tak jak się widzi w książkach ?
OdpowiedzUsuńdoczytasz się i odpowiedzi na to pytanie:-)
UsuńKrótko: masz jeszcze Młodsza do nauki. Ona na 100 % jest za mała na mały druczek. A tak będziesz miała materiał dla obu. Nie jest to straszny wysiłek - dasz radę zrobic kilak takich "pomocy".
A Starsza skorzysta, bo szybciej się nauczy, bo material DUŻYCH LITER jest łatwiejszy do opanowania.
NIE MA strachu, że nie przejdzie na małe literki!! Gwarancja 100 %.
Tylko dzieci z bardzo poważnymi zaburzenaimi rozwojowymi mogą mieć taki eproblemy.
Starsz przeskoczy na małe nie bedziesz wiedziała kiedy. I będziesz już wtedy dalej ćwiczyła na małych.
Pozdrawiam.