Ostatnio łapię się coraz częściej na robieniu błędów - jak piszę po polsku!! Zastanawiam się, jak coś napisać!!?? Zwalniam myśli, bo wydaje mi się, że słyszę jakiś błąd w swojej wypowiedzi. Takie same "zachowania" obserwuję tutaj u znajomych Polaków. No cóż, to normalna kolej rzeczy, kiedy kontakt z językiem polskim jest mniejszy niż z niemieckim.
Ja ciągle mam znikomy kontakt z niemieckim. Wydaje się, że mam duży kontakt z językiem polskim: mówimy w domy po polsku, piszę tylko po polsku, czytam ciągle... nie tyle, co kiedyś, ale ciągle coś podczytuję.
Pomimo to słyszę i zauważam swoje błędy, zwolnienie myśli.
Co robić - nie pozostaje nic innego, jak czytać więcej i więcej. Pisać.
Pomocą służą słowniki. Uważam, że każdy Polak na emigracji powinien mieć Słownik Języka Polskiego (oj nie raz, nie dwa jest potrzebny), przyda się Słownik Poprawnej Polszczyzny, Słownik ortograficzny, Słownik wyrazów bliskoznacznych, może też frazeologiczny - chyba PWN dalej jest najlepszym wydawnictwem w tej dziedzinie-ale nie jestem specjalistą, nie wiem na sto procent. Należy coś wybrać i mieć!
Nie wszystko można sprawdzić w internecie (- albo ja jeszcze nie potrafię??).
Uważam, iż ucząc języka polskiego dzieci poza granicami Polski, powinniśmy na półeczce ogólnodostępnej w domu postawić takie słowniki. Dzieci dwujęzyczne bardzo szybko mają dobrą świadomość językową i pytają jakoś wielce często ;-)
Ja z ostatniego pobytu w Polsce przywiozłam Słownik Poprawnej Polszczyzny... i jest, uff...
Stoją u nas słowniki więc wszelakie.
I Maksymilian ma wrażenie, że tam wszystko można sprawdzić!
Nawet to kilka razy niecnie wykorzystałam: jak już na setne rozwinięcie pytania DLACZEGO...? nie miałam odpowiedzi, powiedziałam "bo tak napisali w słowniku." Kropka. Świętość.
Dzisiaj: Mąż stwierdził, że nie wie jak się nazywa, taki specyficzny odcień niebieskiego, wpadający w szaro-zielony; na co Maksymilian: "Sprawdzimy w słowniku!"
Polecam słowniki - może to powinien być jeden z zakupów wakacyjnych z Polski, albo prezent od rodziny dla naszych dzieci (tak, jakby pytali:-))...
Witam w okieneczkach Alicję!
U nas w domu całkiem sporo stoi słowników na półkach. Gdy wychodziłam za mąż (lat temu wiele) rodzina i znajomi pytali się jakie prezenty mi kupić, co mi się przyda jak wyjadę z Polski. Wtedy właśnie wpadłam na pomysł słownikowych prezentów :-).
OdpowiedzUsuńNiestety te opasłe tomiska przegrywają w konkurencji z internetem. Moim dzieciom dużo łatwiej jest wstukać zapytanie w Google niż kartkować słowniki i encyklopedie. Ja mam jednak pewien sentyment do tych grubaśnych, często wielotomowych ksiąg.
Pozdrawiam! Dlugo nie pisalam, ale czytam! :) Sama lapie sie na okropnych bledach (wrecz na slowenskich wtretach!), wiec tez rozmyslam o kupnie slownika. Druga sprawa, ze dzieciaki w dzisiejszych czasach w ogole nie wiedza, z ktorej strony taki slownik otworzyc (bo przeciez latwiej wpisac w komputerze), wiec tym bardziej powinien sie znalezc w kazdym domu (nie tylko emigranta!). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńgdy mam wątpliwości szukam w zasobach poradni językowej - zazwyczaj już ktoś tego przede mną szukał :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, aj tez teraz chyba częściej korzystam z internetu, ale jakoś niektórych rzeczy nie umiem znaleźć, w książkowych słownikach o wiele szybciej znajduję.
OdpowiedzUsuńTeż sprawdzam w poradni językowej! Rzeczywiście w zadanych pytaniach często znajduję swoje ...:-)
U mnie tez wtrety francuskie zdarzaja sie coraz czesciej niestety; niektorych juz nie slysze...Jak napisane natomiast - od razu widac lepiej; ze cos nie tak; niezgodne z natura... Internet niewatpliwie szybszy, ale zawsze jednak wolalam przy czytaniu zwykly kontakt z papierem. Szczegolnie gdy ten papier jest prezentem slubnym od drogiej mi osoby ;-)
OdpowiedzUsuń