środa, 16 października 2013

Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – warsztaty i seminarium, Kraków, Katowice.

Podczas ostatniego pobytu w Polsce udało mi się znaleźć czas na warsztaty w Krakowie „Dwujęzyczni uczniowie – strategie diagnozy i terapii logopedycznej” prowadzone przez prof. Henriette W. Langdon z Wydziału Zaburzeń Komunikacji Kolegium Edukacji na Uniwersytecie Stanowym San Jose w Kalifornii. Kilka dni później wyrwałam się z rodzinnych obowiązków i ruszyłam do Katowic na seminarium naukowe “Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – szanse i zagrożenia na drodze do porozumienia”.

Byłam, widziałam, słuchałam, dyskutowałam na warsztatach, potem myślałam ;-) i myślałam, a teraz piszę parę zdań.

Mam tu bardzo dobre wieści dla wielu mam i terapeutów czytających mój blog: warsztaty w Krakowie, prowadzone przez prof. Langdon potwierdziły słuszność kierunku naszych dyskusji i rozważań! Cieszę się, że mamy tak dobrą intuicję! Gratuluję wszystkim mamom, które dyskutują i komentują u mnie posty świetnych pomysłów na wspieranie dwujęzyczności/wielojęzyczności Waszych/naszych dzieci! Strategie, które omawiała prof. Langdon podpowiadamy sobie nawzajem już od jakiegoś czasu (tu się cieszę, że piszę blog i dyskutuję z Wami już ROK!!).

Czym chciałabym się z Wami podzielić, jakimi informacjami? Otóż jest kilka myśli:
1. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeżeli w wieku 4 lat dziecko poważnie miesza języki, nie rozróżnia ich, nie ma pełnej świadomości odrębności, to świadczy to o jakimś problemie nabywania umiejętności komunikacyjnych” (nie spowodowanym dwujęzycznością, tylko „taki urok” dziecka, jako jednojęzyczne prawdopodobnie miałoby też jakieś problemy z rozwojem mowy). Trzeba mu pomóc! Jak? Wprowadzić zdecydowany!, bardzo wyraźny podział używania języka (radykalna zasada OPOL, miejsca, czasu). Tłumaczyć dlaczego, kto, gdzie i kiedy mówi jakim językiem. Wprowadzić te zasady i mocno! się ich trzymać. Skorzystać z pomocy logopedy, jeśli to tylko możliwe – jak najszybciej.

2. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeżeli dziecko w wieku 3 do 4 lat pokazuje wiele fonologicznych problemów to możemy się spodziewać (w 60%) dużych problemów w szkole.” To dla mnie nowość – jeśli chodzi o dane procentowe. Bo, że spodziewać się możemy… to specjaliści wiedzą. Tak więc, jeśli widzimy takie problemy (mieszanie dźwięków, przestawki sylab, niewyraźne dźwięki danych języków, brak rozróżniania głosek charakterystycznych dla różnych języków, opóźniona wymowa głosek języka bazowego) udajemy się do specjalisty, szukamy wsparcia, stymulujemy rozwój języka bazowego, lub języków bazowych (w rodzinach mieszanych).

3. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: „Podczas diagnozy, terapii traktujemy każde dziecko, jako członka rodziny! Pytamy o historię, dowiadujemy się. Wszystko jest holistyczne”. Wiem i propaguję dalej!

4. Słowa prof. Henriette W. Langdon cyt.: “Jeśli dwujęzyczność/wielojęzyczność ma być wzbogacająca w wielu aspektach, musimy mieć język bazowy (lub języki bazowe w rodzinach mieszanych). Powtarzajmy to rodzicom!”. Język bazowy to dla prof. Langdon język rodziców. Powtarzałam, powtarzam i powtarzać będę!

5. Słowa prof. Henriette W. Langdon (włada 4 językami!) cyt.: „ Rodzice nauczyli mnie dobrze mówić po polsku, ale żałuję bardzo, że nie umiem czytać i pisać po polsku” !!!!!! Zapisałam, powtarzam! Cieszę się, że w mych nękaniach Was o naukę czytania po polsku mam podporę w słowach kolejnego autorytetu!! A więc: dalej wspieramy się w nauce czytania (a potem pisania) po polsku! Zapraszam! Zapraszam do mnie i na wszystkie blogi, które podpowiadają, jak uczyć czytać po polsku!


I Międzynarodowe Seminarium Naukowe “Dwujęzyczność, wielojęzyczność i wielokulturowość – szanse i zagrożenia na drodze do porozumienia”, Katowice.

Seminarium szczegółowo opisała Aneta wczoraj TU. Nie będę powtarzać. Napiszę najważniejsze myśli, wnioski (dla mnie).
1. Język polski ma niski prestiż wśród uczących się go i wśród stykających się z nim osób. Tzn., że też wśród Polaków w Polsce i na emigracji! Jest to jeden z końcowych wniosków konferencji. Przyznajcie, że strasznie to brzmi. Ale to fakt. Fakt, który wzmacnia niechęć do nauki tego języka u dzieci emigrantów lub dzieci z rodzin mieszanych mieszkających w Polsce!!! Jak pisałam kilka dni temu – pozostaje nam wspierać prestiż języka polskiego, budować dobry obraz Polski. Ja zaczynam małymi krokami –m.in. patrz post: I powinniśmy szukać pomysłów na to jak wzmacniać prestiż języka polskiego. Możliwe, że będzie to temat przyszłego seminarium. Ale my już teraz nad tym pracujmy!! Wydaje się, iż najlepszym pomysłem jest pokazywanie, jaka dla nas wartość sentymentalną, ekonomiczną i mentalną ma język polski. A więc do pracy! Rodacy. W kuchni i przy dziecku, w pracy ile się da, w sypialni i na spacerze – po polsku! ;-)

2. „Pani musi mieć do siebie cierpliwość!” to słowa prof. Henriette W. Langdon. Dotyczyły wątpliwości, co do stopnia znajomości języków, „samopoczucia” w języku. „Języki to kwiaty w ogrodzie, żeby przetrwały trzeba je podlewać, dbać o nie, cieszyć się nimi” mówiła profesor Langdon. W tym temacie poster przygotował też mgr Marcin Gliński – poster zatytułowany: „Psychologiczne - socjologiczne aspekty lęku językowego w kontekście uczenia się języków obcych”. Język a emocje… język musi być akceptowany, musimy cieszyć się nim. Jak tak się nie dzieje, trudno się uczyć… Miejmy więc do siebie cierpliwość, ufność, dystansujmy się do własnych negatywnych emocji, nazywajmy je i zmieniajmy na pozytywne. Takimi karmmy języki naszych dzieci.

3. Ciekawe wystąpienie o memach internetowych utwierdziło mnie w przekonaniu, że, aby tak „bawić się” językiem trzeba go świetnie znać. Znać niuanse gramatyki i kultury!

4. Czytanie i pisanie w języku polskim jest bardzo zaniedbane! Profesor Henriette W. Langdon przypominała słuchaczom, że znajomość języka to kompetencje w: 1. Rozumieniu, 2. Mówieniu, 3. Czytaniu, 4. Pisaniu. Czytanie pozwala na bycie osoba dwukulturową!!! Bez znajomości czytania i pisania trudno poznać kulturę danego języka.
Wniosek – uczmy czytać!

Tyle myśli na początek wystarczy, ważne są i mądre są. Pozostawiam Was z nimi:-) a profesor Henriette W. Langdon serdecznie dziękuję za możliwość poznania jej pracy naukowca i praktyka!!

Pozdrawiam serdecznie z Austrii wszystkie wspaniałe osoby, które spotkałam w Krakowie i Katowicach! Do zobaczenia!

24 komentarze:

  1. Też byłam na seminarium i doszłam do podobnych wniosków. Ciężko mamy z tym polskim, bo i trudny i mało prestiżowy... Dzięki za podlinkowanie, odwdzięczę się :-) Na szkolenie prof. Langdon niestety nie dojechałam, wielka szkoda, bo na pewno wiele bym się nauczyła. Na szczęście poczytałam o nim u Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że było ciekawie! Może następnym razem sama się wybiorę. Dziekuję Elu za bardzo rzeczowe, profesjonalne, ale również przystępnie napisane, dla takich laików jak ja, sprawozdanie. Popchnęłam na mojego FB.

    OdpowiedzUsuń
  3. Elu, dzieki za te relacje!

    „Podczas diagnozy, terapii traktujemy każde dziecko, jako członka rodziny! Pytamy o historię, dowiadujemy się. Wszystko jest holistyczne”. - podpisuje sie tym calkowicie!!! Coraz wiecej dochodzi do mnie informacji o emocjonalych zablokowaniach w przypadku nabywania jezyka przez niektore dzeci dwujezyczne. Wowczas koniecznie trzeba razem spojrzec na wspolne relacje, historie...

    A do cytatu „Języki to kwiaty w ogrodzie, żeby przetrwały trzeba je podlewać, dbać o nie, cieszyć się nimi” chce dopisac jeszcze jeden z ostatniego paryskiego spotkania na temat dwujezycznosci, o ktorym pisalam u siebie - "Jezyk, ktorego sie nie kocha, umiera..."

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pięknie! Podoba mi się ten ostatni cytat!

      Usuń
    2. A ja proponuję kolejny cytat: "Język, który kochamy, żyje!!" Podoba się Aniu? ;-)

      Usuń
  4. Świetne sprawozdanie Pani Elu , zaraz udostępnię i oczywiście sama skorzystam.dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  5. "1. Język polski ma niski prestiż wśród uczących się go i wśród stykających się z nim osób. Tzn., że też wśród Polaków w Polsce i na emigracji! Jest to jeden z końcowych wniosków konferencji. Przyznajcie, że strasznie to brzmi. Ale to fakt. Fakt, który wzmacnia niechęć do nauki tego języka u dzieci emigrantów lub dzieci z rodzin mieszanych mieszkających w Polsce!!! Jak pisałam kilka dni temu – pozostaje nam wspierać prestiż języka polskiego, budować dobry obraz Polski." - Elu, ponieważ żyję w tym świecie emigracji uciekającej od języka polskiego (świadomie, czy nie) i czasem czuję się samotna z tym, co robię, jeszcze raz dziękuję Ci, że w momentach kryzysowych wsparłaś mnie też na moim blogu. Pojawiłaś się (zresztą nie tylko Ty, Faustyna także, potem Ania z aniukowegopisadła) i wiele innych osób - w najwłaściwszym momencie. Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca mój klimat, ale to było moje pierwsze skojarzenie, więc wklejam, dla Ciebie i dla wszystkich, którzy czekają na pojawienie się duch a z Polski:-)
      To taki mem kulturowy - taki, co w naszej pamięci jest:
      https://www.youtube.com/watch?v=sjeZ1QDeb04

      Usuń
  6. Też nie mój klimat muzyczny, ale tekst niczego sobie. Wiem, co chciałaś powiedzieć. I właśnie dlatego jestem wdzięczna, że "ktoś gdzieś też" i że o tym pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem wdzięczna za wszystkie mądre mamy, co szturchają do myślenia.
      Koniec słodzenia. Do życia marsz... ;-)

      Usuń
  7. "Ta jest, szefowo!" ;-) Idę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam Pani Elu,
    Dziękuje za to sprawozdanie bardzo bardzo bardzo.

    I zgadzam się w 100% że język polski ma niski prestiż. Kilku moich znajomych Polaków tutaj w Anglii wstydzi się tego języka a szczególnie w miejscach publicznych, co bardzo boli kiedy sie z tym stykamy. Wielu mnie już chyba nawet nie lubi (haha) za moje upominanie i ciągłe namawianie do rozmowy w naszym ojczystym języku. A zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Ciągle im powtarzam rozmawiaj ze swoim dzieckiem po Polsku, czytaj mu polskie bajki. Naucz swoje dziecko czytać po Polsku.
    Oj, często jakbym mówiła do ściany. Na szczęście jest też kilku wspaniałych takich zakręconych jak ja, którzy maja "świra" na punkcie języka polskiego.
    Wiem, że moje dziewczyny są ze mną "biedne" i mają dwa razy trudniej niż inne dzieci. Ela i Hania mają problemy i to w obu językach, ale muszą po Polsku bo mama każe:-) w sobotę polska szkoła, w domu polskie czytanki i przepisywanie po Polsku dla Eli. Hania nam trochę płata figla, bo ona dopiero na etapie powtarzania i "mądra inaczej" zaczęła gadać po angielsku kilka słów niedawno i się trzyma tego angielskiego jak nie wiem co, pomimo że my do niej po Polsku non stop. Ale bardzo mocno wierzę, że choć ona trochę "genetycznie jest zmodyfikowana":-) to kiedyś nastanie ten dzień kiedy Zrozumie, Powie, Przeczyta, Napisze - po Polsku!!!

    Oj, przepraszam za długi komentarz,
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Ci, Elu, za relację z warsztatów. Jak zwykle żal mnie ogarnia, że nie mogę być w pewnych miejscach i posłuchać kogoś, kto ma więcej doświadczenia i to nie tylko ze swego podwórka. Też muszę "walczyć" nie tyle z innymi, co niekiedy z samą sobą, bo i mnie czasem ogarnia poczucie, że język polski może na niewiele się zda moim dzieciom. Ale później sama siebie ochrzaniam w myślach, że mi takie głupoty przychodzą do głowy. Wiele z Twoich myśli i wniosków jest i moimi, często są to rzeczy, które jakoś tak naturalnie zalęgły się w umyśle. O tym też piszesz.
    Co do prestiżu języka polskiego, powiem szczerze, że czasem z większym "podziwem" spotkałam ze strony Włochów (ale zauważyłam, że z reguły osoby, które mają lepsze wykształcenie, jak logopeda, nauczyciele, zawsze odradzali, natomiast osoby zwykłe, niezbyt dobrze wykształcone, zawsze mi się pytają, czy swoje dzieci uczę też mówić po polsku i chwalą, gdy odpowiadam, że tak. Dziwne, prawda?) niż samych Polaków. Ileż to razy słyszałam, a po co Ci to, i tak na nic się nie przyda ta nauka języka polskiego i to ze strony Polaków. Może największy problem tkwi w nas samych, bo niedoceniamy i mamy niskie mniemanie o nas samych i o naszej ojczyźnie, a co za tym idzie i języku?

    OdpowiedzUsuń
  10. Prestiż, prestiż...

    Czy Ty wiesz Elu, ilu Polaków w mojej części Niemiec wstydzi się mówić po polsku?
    Albo czy wiesz ile osób uważa, że skoro dziecko ma problemy z mową, to trzeba zostać tylko przy niemieckim, mimo że oboje rodzice to Polacy?

    Dlaczego Polacy wstydzą się swojego pochodzenia?

    Jak mi się marzy taka świadoma Polonia.. mam wrażenie, że w UK taka właśnie jest.

    Ha! i język bazowy JEST!! a wielu rodziców mi nie wierzy w tej kwestii... :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie świadoma Polonia w UK to ta emigracja powojenna i z lat 80. Ta dzisiejsza, ta od 2004 roku już nie jest taka świadoma. To moja opinia oczywiście:-) bardzo często słyszę tutaj Polaków (tych młodych właśnie) rozmawiających ze swoimi dziećmi po Angielsku, zwłaszcza w sklepie, w szkole kiedy odprowadzają dzieci. I często zadaje sobie pytanie po co? ;(

      Usuń
    2. @Kasia - właśnie! Kiedy fala polskiej emigracji zalała UK, to pozazdrościłam im wszystkim "w kupie" wziętym, że będą mogli się wspierać językowo. A tu proszę - okazało się, że polski niektórym wadzi. Szczyt sukcesu dziś to znać angielski - rozumiem, oczywiście, ale co szkodzi przy okazji nauczyć dzieciaka polskiego, kiedy ma się "tak blisko" do Polski. Wydaje mi się, że to jakaś moda na zrywanie z Polską, m.in. językowo, bo jest zbyt mało "zachodnia", przez to zaściankowa.

      @Magda - faktycznie, im dalej w las (mowa o wieku emigrantów), tym więcej takich, którzy przekazali polskie korzenie. Myślę, że wiele się rozbija o powód wyjazdu - tj. powód, dla którego opuściło się kraj tak czy inaczej potrafi wpłynąć na nasz stosunek do języka ojczystego.

      Co jest w nas Polakach - nie ma kraju na mapie ponad 100 lat, a przekażemy potomstwu kulturę, w której się wychowywaliśmy. Kiedy kraj jest i jest dostępny, Polak na te wartości gwiżdże.

      To jakiś syndrom beznadziejnie niskiej samooceny. Chcemy tak bardzo pasować do Zachodu, że za cenę własnej tożsamości. Smutne.

      (Ciekawa jestem, poza tym, co o Polakach w UK myślą "UK-czycy". Czy mają już słowiańskiej nacji dość?)

      Usuń
  11. Zaczynam zdawać sobie sprawę ile pracy przede mną.Moja mała ma dopiero 2 lata- już słyszę dookoła protesty:"Dwa lata a jeszcze nie mówi?Ty przestań do niej mówić po polsku, nie mieszaj jej w głowie".Nawet nie wiesz Elu jak mi się w takich sytuacjach podnosi ciśnienie.I w zasadzie nawet nie chodzi o dziecko,bo w takich sytuacjach problem leży głębiej.Tu w mojej mieścinie Włosi robią wszystko ,by zrobić z nas polaków prawdziwe włoskie nasienia , a przecież nie rozumiem co im tak przeszkadza ,że jesteśmy Polakami? Ale to już głebszy problem, może na inny raz. Ja widzę,że moja mała na razie nauczyła się tylko kilku prostych słów.Ale skoro jako dwulatka doskonale wie do której z cioć powiedzieć "ciocia" a do której"zia" ( też znaczy ciocia i do tych włoskich mówi po włosku a do polek w tym mojej siostry po polsku ) too znaczy ,że nie ma problemu z rozróżnianiem języka , a ja nie mam zamiaru rezygnować.Za wiele pięknych rzeczy- wspomnień, miejsc, książek przeczytanych mam w sercu ,by spłycić je opowiadając je córce po włosku. Tracą one sens ,gdy próbuję tłumaczyć je mężowi.Córce chciałabym je przekazać jak najlepiej, z sercem, po naszemu tak więc nie ulegnę.Dzięki za wsparcie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. kurcze, nie wiem o co z tym niskim prestiżem chodzi (tzn. wiem, bo również jestem emigrantką i słyszę, jak Polscy rodzice do swoich dzieci po angielsku mówią, ale udawajmy, że nie wiem). nie raz słyszałam od moich znajomych nie-Polaków: "i Ty znasz taki trudny język? super, zazdroszczę!" może to byłby jakiś argument, by przekonać tych wątpiących. a ostatnio była u nas w domu koleżanka moich dzieci, nie-Polka, i zauważyłam, że przysłuchując się moim dzieciom, które nierzadko między sobą po polsku, podłapała już kilka słówek. ale nie o tym miałam pisać. tak właściwei to miałam zapytać, w jakim wieku zabrać się za naukę czytania po polsku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmobilizowałaś mnie do obszernej odpowiedzi!!!! Dziś wieczorem post...no, może w nocy ;-)

      Usuń
  13. cieszę się i czekam na odpowiedź, choć nie chcę wywierać presji! te kilka dni "w te lub wewte" na pewno nie będą miały większego wpływu na moje dziecko, ani jego świetlaną przyszłość w świecie literatury polskiej i nie tylko ;)

    OdpowiedzUsuń