Witam wszystkich! W ramach projektu „Dziecko na warsztat” prezentuję drugi post.
Tematem październikowego warsztatu są eksperymenty ;-) Mój tytuł to LANIE WODY!
Zdecydowałam się na pokazanie Wam jak przeprowadziłam mini warsztaty z MAŁYM (4 lata).
Jak zapowiadałam, wszystkie moje posty będę pisała w cieniu mojego głównego tematu „dwujęzyczności i dwukulturowości”, aby wszyscy, którzy zaglądają tu właśnie dla tego tematu mogli znaleźć coś dla siebie.
Kilka słów teorii ode mnie (krótka powtórka). Warsztaty prowadzone przeze mnie opierają się na założeniu, iż wiedzę zdobywamy przez doświadczenie i język. Język jest nam potrzebny do opisu doświadczenia, które przeprowadziliśmy, do nazwania przyczyn i wniosków. Wreszcie do przekazania naszej nowo zdobytej wiedzy komuś innemu lub wykorzystanie jej dla siebie samego w życiu.
Eksperymenty… eksperymenty… możemy eksperymentować bez słów. Próbujemy coś zdziałać, cokolwiek. Na przykład Alicja (1,5 r.) ciągnie uchwyt szafki całą mocą i doświadcza bólu, nakłada sobie śmietanę na włosy, rozmazuje, rozciaptuje – co czuje? NIE WIEM! Mówi jeszcze za mało, żebym mogła się dowiedzieć CO ONA CZUJE!? Mogę wnioskować po mimice jej emocje – pełna zaangażowania ciekawość… zadowolenie… Ale tak dokładniej…? co się czuje, mając na włosach śmietanę!!??? Trudno opisać w słowach nawet dorosłemu taki eksperyment… Jego następstwo to lanie wody do wanny i zmywanie, zmywanie…
Alicja eksperymentuje na każdym kroku doświadczalnie.
Dorosły, znający język, może skorzystać z czegoś co się nazywa, prosto ujmując, pamięć zbiorowa, doświadczenie pokoleń! Czyli wszystko, czego dowiedzieli się nasi przodkowie - eksperymentując.
DZIĘKI JĘZYKOWI MOŻEMY NIE POWTARZAĆ WSZYSTKICH DOŚWIADCZEŃ LUDZKOŚCI A NAUCZYĆ SIĘ O NICH POPRZEZ PRZEKAZ USTNY I PISEMNY!!!!!
Oczywiście dziecko łatwiej i z większą ciekawością uczy się przez eksperyment, doświadczanie. Jest to po prostu bardziej interesujące, niż gadanie rodziców: NIE WCHODŹ, BO SPADNIESZ! NIE DOTYKAJ, BO SIĘ POPARZYSZ! Wiemy, że nieraz musi spaść i poparzyć się lekko, by uwierzyć, że SŁOWA mają jednak MOC, coś ZNACZĄ, coś NAZYWAJĄ…. I mogą nazywać, coś czego nie widzimy, mogą mówić o czymś, czego nie musimy doświadczyć, ale wiedza „ojców” jest nam przekazana i znana.
Nasze dzieci uczą się ufać i wierzyć, że jest prawdą to, co mówimy.
Dzięki temu nikt z nas potem nie próbuje muchomora, aby sprawdzić jak działa. Nie eksperymentujemy z wrzątkiem, bo znamy opowieści, jak to się może skończyć.
Eksperymentem najwspanialszym jest przeżycie życia! Przeżywanie życia z innymi, to współdziałanie! Współpraca! W taki właśnie sposób najlepiej eksperymentować z dziećmi i uczyć je języka: żyć! Zapraszać je do swoich czynności, wszystkich zajęć w domu.
Już nie raz, nie dwa pisałam, że dziecko zwykle nie chce wykonywać tego, co my chcemy, żeby zrobiło. Chętnie natomiast naśladuje i pomaga nam, kiedy wcale a wcale nie prosimy o to. Więc żyjmy i róbmy, co mamy robić i zapraszajmy dzieci, do naszego eksperymentu życiowego:-)
Ja wiem na przykład, jako nauczyciel języka polskiego, jako obcego, że wiele kłopotów sprawiają przy nauce języka polskiego przedrostki i zmiana znaczenia czasownika, kiedy się one pojawiają. No i uczą się ludzie na lekcjach: czytają, myślą, słuchają, co ten nauczyciel tłumaczy... Nasze dzieci w Polsce i poza Polską uczą się z życia!!! Korzystajmy z tego, żeby nie musiały siedzieć przy stoliku, niech żyją z nami i działają i uczą się polskiego i potem uczą innych. Niech doświadczają w pełni życia rodziny. Jeden warunek OPISUJEMY, MÓWIMY, CO ROBIMY!!!!
Dzisiaj więc LANIE WODY u nas:
Przed wykonaniem filmu wypisałam sobie (Wam) czasowniki związane z głównym czasownikiem LAĆ. Dodawanie przedrostków zmienia znaczenia czasownika, uszczegóławia je, dodaje niuanse:
LAĆ
NALAĆ
OBLAĆ
WLAĆ
PRZELAĆ
ZALAĆ
ROZLAĆ
ZLAĆ
PODLAC
ULAĆ
OLAĆ
POLAĆ
PRZYLAĆ…
Podczas nagrywania filmu starałam się użyć tych czasowników. Nie wszystkie padły, nie skończyliśmy eksperymentować z wodą i podlewaniem. Z prozaicznego powodu: operatorowi kamery „lało się” z nosa… Uciekł… A chciałam jeszcze sprawdzić, czy Makuś rozumie słowo „przylać”….i chciałam „zalać” wodą kamienie w wiaderku… Ale udało mi się użyć potocznego czasownika „olewać” (chociaż nie do końca to była prawda, z tym, że „olewałam”, że Makuś wypaplał całe pantofle (kapcie) błotem…)…
Potem w domu pisałam jeszcze i czytałam z Maksiem sylabami, bo akurat czasownik wdzięczny do czytania:
Język w szczegółach – polskie przedrostki – pozwala na dobry ogląd rzeczywistości, na jej dobre zrozumienie, na dobre zrozumienie życia w jego doświadczalnym wymiarze! Opowiadajmy więc, co robimy po polsku!!!
Moja myśl z dzisiejszego eksperymentu: język pozwala nam na uznawanie (poznawanie) i przekazywanie doświadczenia pokoleń. Możemy eksperymentować, aby zaspokoić swoją ciekawość, ale nie musimy tego robić nieustanie!!! Możemy uczyć siebie i nasze dzieci, dzięki znajomości języka. Możemy CZYTAĆ, o tym, co inni odkryli.
Biegnę więc czytać o odkryciach innych uczestników „Dziecka na warsztat” – jestem leń z natury i wyboru, nie chce mi się robić tego i owego. A niektóre eksperymenty takie fajne, to przynajmniej sobie może mój synek popatrzy… Albo, przeczytam i poopowiadam:-)
Albo może jednak się skuszę na zrobienie czegoś…:-)
Dziękuję serdecznie za lekturę drugiego postu z projektu „Dziecko na warsztat”!
A termin kolejnego warsztatu to listopad 2013 roku! Będzie to WARSZTAT KULINARNY!!
Inne blogi uczestniczące w projekcie:
normalnie zrobię ten eksperyment z mężem, ostatnio znowu chętniej wziął się za naukę polskiego :D
OdpowiedzUsuńAle zamień naczynia i "wkład" na atrakcyjne coś! ;-) Cieszę się bardzo, ze poznałam Twój blog!!! Będę bywać!!
UsuńNo to zupełnie nie było OLANIE tematu. Zalewasz na tematy językowe cudownie. Wlewasz nam do głów niesamowitą porcję wiedzy o eksperymentowaniu z językiem. Ale to w żadnym wypadku nie jest lanie wody ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Dzięki za ten warsztat!
Eksperymentuję z Wami...:-)
Usuńgratuluję!
OdpowiedzUsuńskupiłam się na doświadczeniach, a tu proszę:
proste i klarowne podejście do jakże trudnego tematu
wlewamy olej do głów
Każdy robi, co umie najlepiej ;-)
UsuńJak byś mnie zobaczyła z jakimiś menzurkami i dymem w oczach!!! To też bys wysłała do pisania o języku...
PoszaLAŁAŚ ;))
OdpowiedzUsuńOlej buty, dolej wody do kubka i czekamy na Alę:))
OK!
UsuńIle matek tyle pomysłów, językowy zawrót głowy. Super :)
OdpowiedzUsuńFakt - pomysły wszystkie mamy niesamowite!!
UsuńW takim ogrodzie to można rozlewać, nalewać i wylewać :) Fajny eksperyment!
OdpowiedzUsuńZgadza się! Dlatego może przymierzę się do tego samego eksperymentu z Alą!...
UsuńFajne podejście do tematu z indywidualnym akcentem :) Zarezonowało bardzo. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło!!! rezonans w świadomości ludziej rasy :-) Super! Cieszę się!
UsuńJak zwykle ciekawy post.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to podejście do eksperymentowania.
Tak mi się jeszcze skojarzyło, zupełnie sprzecznie z moimi przekonaniami
"Jak się czasem nie umie olać to można przylać"
Olać miałam ja brudne buty. WIęc lepiej chyba: "Jak nie umie olać, to lepiej sobie nalać, żeby nie przylać" ;-)
UsuńTo już granice patologii :-) Więc OLEWAM! brudne buty!!!
Niezwykle oryginalne podejście do tematu. Przyznam szczerze, że z wielką przyjemnością przeczytałam, a właściwie pochłonęłam Twojego posta. Z niecierpliwością czekam na to, jak ugryziecie kolejny warsztat :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wchłonięte!
UsuńZobaczymy jak ugryziemy, zobaczymy...
Mamy plan, ale "kazdy plan można zmienić"
Jak zawsze ciekawie napisane i super oryginalne podejście do tematu. Ani żadne 'lanie wody' ani 'olewanie eksperymentów', po prostu wlewanie mądrości językowych do głów wszystkich czytających. Dzięki za te mądrości, Elu.
OdpowiedzUsuńByle dziecka z kąpielą nie wylać...:-)
UsuńDziękuję Dorotko!
Pięknie lejecie i podlewacie...Super pomysł Ela! Jak zwykle zresztą...
OdpowiedzUsuńMakuś powiedział nawet "popodlewamy!"
UsuńTak to jest z tym laniem, że wszelakie nalewki, to ja lubię:-)
brawo - pomysł oryginalny, a wykonanie - świetne :)
OdpowiedzUsuń:-) NO wykonanie... mistrz! chodzi i podlewa!!! Mistrzyni dogaduje... ;-)
UsuńTak! Zycie jeden wielki eksperyment uwieczniony językiem :) Piękne! co do lania - musimy też kiedyś troche polać ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zabawy słowami, będę tu zaglądać częściej :-)
OdpowiedzUsuńA Makuś kapcie "ufaflunił", albo "upetloszył" (obydwa wyrazy od znajomych z północnej Polski). Chociaż ja bym powiedziała, że raczej te kapcie "upaplał" ;-)
Ach, słowa :-)
Tak - bawić się słowem, super, padam na twarz przed ludźmi, którzy to potrafią. ..
UsuńNp. Waligórski mi się dzisiaj przypomniał...
A mnie teraz przyszła na myśl Agnieszka Frączek (z większością swoim książek) oraz... Michał Rusinek z książką "Jak robić przekręty" (Polecam!)
Usuńhttp://www.znak.com.pl/wirtualnaksiazka,id,2305
:-)
takiego warsztatu się nie spodziewałam :) super!
OdpowiedzUsuńI to o to chodziło! :-)
UsuńNiesamowite, jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńI to się nazywa niekonwencjonalne podejście do tematu. Jutro ćwiczę z chłopcami :)
OdpowiedzUsuńKobieto... bardzo profesjonalne. Jak patrzę na swoje warsztaty to aż się wstydzę. Chylę czoła i już dziś się przyznaję, że twój warsztat zostawiam otwarty, żeby jeszcze nie raz do niego zajrzeć. Mam czterolatkę, która chce czytać :)
OdpowiedzUsuńA najbardziej mnie cieszy czterolatka, która chce czyatć!!!! Czytajcie! Proszę!!!!! i dajcie znak jak idzie!
OdpowiedzUsuńElu, pewnie, że doświadczamy, przeżywamy.... Z tymi przedrostkami to świetny pomysł.
OdpowiedzUsuń