– no szał…
Rozmowa dzisiaj rano:
Alicja: Pani jest ratownicą!
Ja: Kim?
Makuś: Ratownicą!
Ja: Kim?
Makuś: Ratówką!
No ratuje!
Ja: A!
Ratownikiem… tzn… ratowniczką…
Makuś: Tak
ratowniczką!
(…)
Ja: Pojedziemy
dziś pokazać Milence konie.
Makuś: Tak! i będzie konicą!
Ja: ?
E…? no…
Makuś: Koniczką?
Ja: ?
Tzn. Jeźdźcem?
Makuś: No
po niemiecku „reiterin”!
Ja: Aha…
Makuś: No
ona będzie jeźdzcą!
Ja: No…..(?)
(…)
No szał myślę… rodzaje się ustalają,
analogiczne dostawianie końcówek a nawet analogie rodzaju gramatycznego… No powiedzieliby,
że gender się wkrada, że żeńskich końcówek dziecko uczę, tam gdzie nie ma ich w
języku polskim. A tu „tylko” dwujęzyczność, widzenie świata poprzez dwa jezyki.
I zastanawiam się…: dzieci śpiewają piosenkę „Guten morgen Frau Sonne” - jakiego
rodzaju jest dla moich dzieci „słońce”… Frau…???
No szał w mojej głowie, w moich myślach… jeździec, kobieta jeździec, no Podkowiński mi
się tylko kojarzy… Szał ;-)
W. Podkowiński, Szał, wisi w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Dodatek:
Wygrzebałam w głowie czas, kiedy JA uświadomiłam sobie, że rzeczy mają w innych językach inne rodzaje gramatyczne. To był język francuski, liceum. Nie mogłam pojąć. Coś mnie w głowie bolało - dosłownie!!
Nie wiem, kształtowały się nowe synapsy, które odpowiadały za nowe rozumienie świata ;-) Ale bolało!
Do tej pory ciężko mi jakoś w myślach, jak dochodzi do mnie inny rodzaj jakiejś rzeczy, w niemieckim teraz... Doświadczam wtedy rzeczywistego "przewrotu" w moim pojmowaniu i postrzeganiu świata. JAkbym odbierała i nadawała tym rzeczom, zjawiskom nowe CECHY!
Rozmawiałam z kilkoma osobami o tym, nie wszyscy tak czują te rodzaje jakoś...
Dodatek:
Wygrzebałam w głowie czas, kiedy JA uświadomiłam sobie, że rzeczy mają w innych językach inne rodzaje gramatyczne. To był język francuski, liceum. Nie mogłam pojąć. Coś mnie w głowie bolało - dosłownie!!
Nie wiem, kształtowały się nowe synapsy, które odpowiadały za nowe rozumienie świata ;-) Ale bolało!
Do tej pory ciężko mi jakoś w myślach, jak dochodzi do mnie inny rodzaj jakiejś rzeczy, w niemieckim teraz... Doświadczam wtedy rzeczywistego "przewrotu" w moim pojmowaniu i postrzeganiu świata. JAkbym odbierała i nadawała tym rzeczom, zjawiskom nowe CECHY!
Rozmawiałam z kilkoma osobami o tym, nie wszyscy tak czują te rodzaje jakoś...
Wiem co czujesz:)
OdpowiedzUsuńPanikę ;-) no nie... żartuję. Ale fakt, to przedziwne uczucie innego oglądu świata :-) nie chodzi tu o der, das, die, tylko o myślowe nadawanie cech męskich lub żeńskich... lub ich odbieranie nagłe...
UsuńRozumiem. Księżyc po angielsku - she. itd. itd. Mi się kręci w głowie.
UsuńJakby nowa przestrzeń się otwierała... :)
OdpowiedzUsuńA mojemu synkowi rodzaje kompletnie się rozwiały. Od dłuższego czasu (ma prawie trzy lata) używa żeńskich form. I powtarzam, poprawiam, ale to nic nie daje. I nie wiem, czy czasem odpuścić i czekać, kiedy nadejdzie "uświadomienie" .
Jeśli chodzi o formę czasowników w rodzaju żeńskim, to rozwojowe, powinno niedługo przejść. Można wspomóc dziecko: 1.oglądając obrazki opisywać męskich bohaterów czas przeszły "co robił chłopiec, Kubuś?...zobacz on pił sok, przewrócił się, wylał...itp..." 2. JA: dorysowywać dymki do głowy i chłopiec (może być synek na zdjęciu) mówi "byłem u babci" "schowałem szalik" itp...
UsuńWiadomo, im więcej przykładów, tym szybciej człowiek się "uświadamia" ;-)
Witaj! Ja uczac sie wiele lat niemieckiego zawsze sie usmiechalam i robie to do dzis znajdujac kolosalne roznice co do rodzaju zenskiego wielu rzeczy, zjawisk itd... Polskie sa tak zakorzenione w mojej glowie, ze poporstu tylko glosno mowie innym wokol mnie, ze jak to mozliwe, ze w Niemczech slonce jest "Kobieta"? - i nic wiecej, akceptuje i dalej...Pewnie z moja Alicja jak zacznie mowic to bede tez to inaczej odczuwac....Ppzdrawiam
OdpowiedzUsuńCóż pozostaje? ! 1. zaakceptować, 2. dać miejsce w swoim umyśle na nowe inne możliwości oglądu świata...
UsuńJak nasze dziecko zaczyna mówić to więcej widzimy szczegółów w języku, obserwujemy różne analogie, które poczynia i widzimy, że nie wszystko jest oczywiste.
Pozdrawiam też serdecznie
A ja pierwszy raz zetknęłam się z tym zjawiskiem w podstawówce, ucząc się rosyjskiego, kiedy za jednym zamachem poznałam też smak używania "false friends" (wyrazy o podobnej wymowie, a innym znaczeniu). Taki rosyjski "diwan" to "kanapa", ale w rosyjskim to rodzaj męski. A w angielskim, chociaż rodzajów nie ma, szczególnie w poezji o słońcu mówi się "he" (on). Jest "ten słońc" ;-) I "ta księżyca" ;-) I przykłady można by "przykładać"... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń