„LYAMYPYA” – przeczytała (płynnie!) pięcioletnia dziewczynka i popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Dziewczynka inteligentna, bystra. Od półtora roku zna wszystkie literki! – mówi mama! Ale…jak widać nie potrafiła ich „złożyć”. Dlaczego? Dlatego, że nikt nie powiedział mamie, że małym dzieciom znajomość liter do niczego nie jest potrzebna! Nasze pokolenie było uczone metodą analityczną i tak uczy swoje dzieci, na dodatek jesteśmy bombardowani alfabetami różnego rodzaju (układanki, filmiki, gadające zabawki). Tzw. alfabet będzie dziecku potrzebny dopiero w szkole! A najlepiej, dopiero, kiedy będzie potrzebowało słownika (poszukać czegoś w słowniku).
Jeżeli proponujemy dziecku wczesne czytanie, naukę czytania, to musi to być skorelowane z rozwojem ogólnym dziecka. Głoskowanie i dokonanie syntezy (złożenie wyrazu) jest trudnym zadaniem, wymagającym dobrych umiejętności analizy i syntezy (wzrokowej i słuchowej) oraz wiedzy metajęzykowej i wykorzystania jej! Nie możemy wymagać tego od dwulatka, trzylatka. I dla czterolatka i pięciolatka jest to wielka trudność! Tak więc, nauka czytania w tak wczesnym wieku powinna opierać się tylko i wyłącznie na sylabach (i składaniu sylab) i czytaniu globalnym (w j.pol. tylko rzeczowniki w mianowniku i czasowniki w 3 os. l. poj.). Nie wymagajmy od małych dzieci rzeczy za trudnych (na ich wiek i na dodatek, jeśli np. dziecko jest dwujęzyczne).
Dalej: dzieci uczone liter (metoda analityczna) pokazują nam często w trakcie czytania „atrakcje” takie jak:
LITEROWANIE: czytanie nazw liter: dziecko zostało nauczone: to jest „em”, „el”, „pe” – i dziewczynka przeczytałaby wtedy EL-A-EM-PE-A. Wierzcie mi, że takie dzieci są, które tak właśnie czytają i biedne nie wiedzą, co to jest ta „elaempea”!? A ktoś wie? Operowanie nazwami liter wymaga, jak pisałam powyżej, tzw. wiedzy metajęzykowej (wiedza o języku) – a ta wiedza nie jest konieczna w tym wieku! I dzieci jej po prostu nie posiadają! Powstają więc wyrazy, których nie jest w stanie dziecko (ani też dorosły) odszyfrować…!!!
GŁOSKOWANIE: czytanie liter z elementem wokalicznym tzn. z samogłoską: czyli dziecko jest uczone czytania: „ly-a-my-py-a” z tego mu wychodzi LYAMYPYA (tak jak wyszło Kasi). I znów – są takie dzieci, dla których niemożliwym jest wyabstrahowanie z tego złożenia wyrazu LAMPA!! Dodatkowo: biedne dziecię może usłyszeć jeszcze jedną „słuszną” informację: np. przy zapisie MY (M) - dyktowaniu - że „tego Y się nie pisze!” . Dobrze! Ale co będzie, kiedy trzeba! Np. chce potem zapisać MYJE - no to jak? pisze się czy się nie pisze?? Zapisze dajmy na to: MJE. Usłyszeć może pytanie „dlaczego nie napisałeś Y?” No dlaczego? Czyli informacje są sprzeczne! A reguły niewiadome.
„REBUSY”: przekazujemy informację: „te” jak TATA, „ef” jak FALA. To częsta metoda, kiedy pokazuje się literki np. na plakatach. Jak świetnie sobie próbują radzić z takimi rebusami dzieci np. dwujęzyczne? A więc „A” jak małpka (niem. Affe)! Ale jest to prawda tylko na poziomie konkretnym (no przecież małpka…! A nasze dzieci są inteligentne i sobie radzą, ale w żaden sposób nie jest to prawda jeśli chodzi o czytanie. Tak więc nie polecam nauki: „Be” jak BECZKA – bo to też nie jest prawda, jak widać.
Maksymilian został „poinformowany: przez dobrego człowieka, że TA: To jest TA jak TATA i kilka miesięcy jak widział TA mówił TATA… co też nie jest prawdą! Chociaż jako sylaba było łatwiejsze do wyprowadzenia.
Nauka nazw liter nie jest trudna dla dziecka!! To tak jak uczy się nazw przedmiotów!! Też idzie to sprawnie. Trudność sprawia potem złożenie w całość poszczególnych liter.
Bardzo trudno jest oduczyć dziecko głoskowania. Są sposoby, owszem, ale niekiedy jest to ciężkie. A po co fundować dziecku takie trudne doświadczenia z czytaniem?
A więc co zostaje?: SYLABY! i jeszcze raz SYLABY oraz elementy czytania globalnego.
SYLABY: jako pierwsze w języku dziecka pojawiają się samogłoski, potem sylaba otwarta (Alicja teraz jest na tym etapie: KA – kaczka, KA – kawa, KA – kaszka; BU – buty; MA – Makuś; ale jest TATA MAMA LALA – bo są dwie proste, sylaby otwarte, takie same) i tak uczymy czytać: SAMOGŁOSKI a potem SYLABA OTWARTA – czyli zbudowana ze spółgłoski i samogłoski: MU, PU, KO, TU. Dzieci uczą się więc odczytywać SYLABY, nigdy „gołe” spółgłoski – bo! – nikt! Nie słyszy spółgłosek w izolacji, więc nieuzasadnione jest wprowadzanie dźwięków, które dziecko drogą słuchową odbiera inaczej – tj. zawsze z elementem wokalicznym - czyli samogłoską. Potem z sylab dziecko łatwo i szybko złoży prosty wyraz (tak jak Ala teraz składa w mowie) – jest to zadanie łatwe.
I jeszcze jedno ćwiczenie: dla dorosłych: proszę spróbować usłyszeć „t”? „b”? „d”? „k”? Coś próbujemy, ale w rezultacie gardło się nam „otwiera” i dodajemy np. Y - KY.
Oczywiście wielu z Was powie – my się tak uczyliśmy, i nasze dzieci tak uczymy – i potrafimy czytać. Tak, bo człowiek radzi sobie z różnymi, trudnymi zadaniami. Nie jestem tego pewna, bo sama nie mam dostępu do źródła tej informacji, ale podobno do lat 70 w Polsce uczyło się czytać tylko i wyłącznie SYLABAMI, dopiero potem weszło (z angielskich/amerykańskich stron) głoskowanie (właściwe temu językowi) i metoda Domana (tez dla tego języka dobra).
Pamiętajmy: rozpoznawanie głosek w wyrazach pojawia się podczas nauki czytania i pisania – nie jest zaś jej warunkiem! Do analizy głoskowej i literowej dzieci (już uczniowie) dochodzą pomału, stopniowo. Nie wydzielajmy liter ani głosek w sylabach, aby nie zaburzać procesu prawidłowej syntezy i nie prowokować trudności o charakterze dyslektycznym.
O wprowadzaniu sylab i czytaniu globalnym w przyszłości Dziś tylko jedno zdanie: jak prezentujemy dziecku sylaby: po prostu mówimy: to jest MA a to TA, MU, BE itd. pokazujemy, nazywamy, dziecko zacznie powtarzać. Szczegóły niebawem.
Poglądy powyższe zgodne są z najnowszymi badaniami językoznawców i neurolingwistów oraz poparte doświadczeniami praktyków.
No i jakieś logiczne to się wydaje – prawda? ;-)
Elu, ja Cię chyba ozłocę! Sensowne to wszystko i to bardzo. Powiedz jeszcze tylko, czy prezentując dziecku sylaby, piszemy samogłoski na czerwono, a spółgłoski na czarno? I czy ma sen robić cos na wzór albumu ze zdjęciami, o którym pisałaś we wcześniejszym poście, ale zamiast zdjęć wrzucić np u góry obrazek kaczki i na dole kartkę z sylabą KA. I wtedy mówimy KA jak KAczka.
OdpowiedzUsuńNie Olu! cała sylaba czarna lub niebieska: BA BO BU BE BI BY...
UsuńNie!!! Nie to już jest REBUS. Możesz robić album z odgłosami zwierząt - obrazek konia podpis IHA, Obrazek krowy - podpis MU itd. Ale do tego można wykorzystać obrazki z książeczek!!! układanki!!! memo!!! poszperaj po moim blogu znajdziesz różne pomysły. Napisze post jak się wprowadza sylaby.
AAAA, ok, teraz rozumiem, ale napisz koniecznie o wprowadzaniu sylab. Wczoraj próbowałam z Beniem sylab, ale na razie jest pod górę... Widząc MA odczytuje to teraz M-A, a nie MA. Jedyne pocieszenie, że wymawia to M krótko i nie słychać w tym tak strasznie tego Y.
UsuńCzekam na post o wprowadzaniu sylab:)
no to ja czekam na te szczegoly;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję bardzo za post. Z niecierpliwością czekam na dalsze wskazówki od mamy juz doświadczonej i no fachowca w tej dziedzinie. Przydadzą się bardzo !!!
OdpowiedzUsuńElu, dzieki serdeczne za ten post - logicznie i bardzo zrozumiale dla kazdego chyba! To wazne, poniewaz kazdy rodzic pragnie bardzo, aby dziecko nauczylo sie czytac, szuka metod nauki, realizuje cwiczenia zadane przez nauczyciela etc, a przeciez najbardziej rozpowszechnione metody nie sa zawsze najlepsze. Wazne, aby byc tego swiadomym i ten post uswiadamia!
OdpowiedzUsuńA u nas maly przykladzik, zgola odwrotny, jak Gabrys widzi M, to mowi MA, bo takiej nauczyl sie pierwszej sylaby i tak mu sie jakos kojarzy :-)
No..Gabrysia będziemy "śledzić" - co z tym zrobi...
UsuńA ja właśnie usiłowałam moją Gabrynię nauczyć przez 1.5 roku tych literek... I całe szczęście oporna szczególnie była, bo teraz czytamy sylabami tylko i wyłącznie. Chociaż wiem, że w przedszkolu wszystkie już literki poznali i głoskują niestety. Za to na dworze w zimie byli ze 2 razy! Ale mała mi się pochwaliła, że ostatnio pani w przedszkolu kazała jej przeczytać wrona i ona przeczytała sylabami, bo nie chciała po literkach;D Kochana dziecinka:D
OdpowiedzUsuńAniu! WRO-NA to już wyższa szkoła jazdy! Ale wiedząc jak się starasz, nic dziwnego, że Gabi "szaleje"!
UsuńNo właśnie w domu takich słów jeszcze nie czytamy:) Dalej w sylabach otwartych siedzimy, powolutku zaczynam myśleć o zamkniętych:) Ale to jeszcze chwila:)
UsuńA robię co mogę, bo konkuruję z przedszkolem, a uczymy się tylko w weekendy, to muszę nadrabiać;D
Och... muszę Ci powiedzieć, że rozjaśliłaś mi w głowie skąd w Polsce moda na uczenie czytania wyrazów metodą "be" jak "but", "de" jak "dom" itp. kiedy to się w głowie malucha "kupy nie trzyma" ;-)
OdpowiedzUsuńTo z angielskiego się to przywlokło?
Jako ciekawostkę podam, że w angielskim jednak na tym się nie kończy, że uczy się dzieci wymawiać litery tylko tak jak to się śpiewa w popularnej piosence "ABC" ("ej, bi, si"), dodając "A" for "apple", "B" for "ball" itp.
Nauka czytania dzieci angielskojęzycznych idzie dalej: przy pokazywaniu liter pytasz się jak się tę literę "czyta", jakie ma "brzmienie" ("what sound does it make?")
Trudniejsze do spamiętania są niektóre samogłoski, bo np. "i" czyta się jak "y" (np. "it" - "to") lub dyftong "aj" ("I" - "ja"). I to jest właśnie ważniejszym celem przy nauce czytania (nie mylić z samą nauką uczenia alfabetu - to dwie odrębne rzeczy): pomóc dziecku zapamiętać jak ta literka brzmi, gdy ją się czyta w wyrazach, szczególnie potem w dwuznakach, trójznakach itp.
W przypadku spółgłosek wymawia się je właśnie ucinająć jak najbardziej ewentualną samogłoskę, która się po niej narzuca (czasem "y", czasem "e").
Dla przykładu znalazłam video (patrz niżej). Nie ma w nim wszystkich dźwięków, np. literka "i" została wymówiona tylko jak "y", ale pokazane jest, że litery alfabetu mają przypisane sobie dźwięki.
I tak, zapisując fonetycznie początek , "ej" mejks "a" ("A" makes "ah"), "B" mejks "bi" ("B" makes "bee") itp. Polecam tę metodę dla każdego, kto uczy swoje dzieci języka angielskigo jako obcego.
http://www.youtube.com/watch?v=pyKdUpJQBTY
To gwoli rozjaśnienia tego, jak wygląda nauka czytania u rodzimych użytkowników języka angielskiego w Stanach ;-)Poznanie alfabetu to dopiero wstęp do właściwej wymowy liter.
Wracając do uczenia polskich dzieci czytania sylabami - to jest metoda genialna, a wiem to z pierwszej ręki od mojego dwujęzycznego (jeszcze) czterolatka, bo na wszelakie pytania po polsku typu "na jaką literę zaczyna się tata, mama, kot, samochód itp. zawsze odpowiada, że tata zaczyna się na "ta", mama na "ma", kot na "ko", samochód na "sa" itp. To jest odruch naturalny i dawno skończyłam z pytaniami "na jaką literę?". Pytam "jaką sylabą" zaczyna się wyraz.
Dzięki, Elu, za ten dzisiejszy wpis!
Sylabo - dziękuję za wyjaśnienie, jak to jest w nauce angielskiego!! Przyda się mi to bardzo! "Rozjaśniłaś mi w głowie" parę rzeczy:-) !!
UsuńDaj znak jak Kozak "idzie" z czytaniem.
A pomaluśku, ale to tylko dlatego, że byłam bardziej zajęta ostatnie dwa m-ce. Lecz co uciecze... ;-)
UsuńDziewczyny - w malutkim pokoiku hotelowym, w pięknej Pradze, na komputeropodobnym, że się tak wyrażę gówienku dla krasnoludków napisałam...a pisałam długo...dokladnie taki sam post jak Sylaba. I jak już był calutki, calusieńki, zniknął! U nas w przedszkolu w taki sam sposób uczyły się dzieci alfabetu. Dzieci recytowały alfabet w ten sposób: "ej - a, bi - ba" itd. A jeszcze wcześniej, kiedy moje dzieciaki zaczynały mówi, każdego dnia przy kąpieli, Chris powtarzał z nimi takie sylabianki: "bi, ba, be, bu, pi, pa, pe pu, de, di, da, du". Nie jestem pewna, dlaczego i skąd Chris to wytrzasnął, ale słyszałam chichoczące z łazienki maluchy, a później malutką Kasię bawiącą się kockami i powtarzającą sylaby. Muszę przyznać, że ja nie uczyłam ich czytać sylabami po polsku (po angielsku w ogóle sami się w ukryciu przede mną nauczyli). Kilka lat pomagałam w naszej szkole dzieciom z innych krajów w przyswajaniu języka angielskiego (tudno to było nazwać znanym mi z metodyki nauczaniem angielskiego) i nauczycielki z naszej szkoły pokazały mi jak uczyć czytać. To było raczej lekkie przedłużanie każdej głoski i takim płynącym sposobem, dzieciaki czytały słowo. Nie wiem, nie umiem tego dobrze wytłmaczyć a już na pewno nie umiem tego nazwać profesjonalnie. Dodatkowym ułatwieniem były tak zwane sight words - słowa nauczone "oczami", których nie trzeba uczyć się czytać, to krótkie słowa, często pojawiające się, na przykład: "I, is, here, have, see, this, small, we..." I to właśnie starałam się skopiować w nauce czytanie po polsku. Jak mi poszło? Czytają, zbyt wolno jak dla nich i Jasiek ma większe niż Kasia problemy z dwuznakami, ale pracujemy nad tym.
UsuńCiekawe, Aniu, próbowałaś stworzyć po polsku listę "sight words"? Ha... akurat mi to nigdy do łba nie przyszło... Może dlatego, że polskie słowa, nawet te o wysokiej częstotliwości użycia, są dłuższe, niż angielskie. Kozy też nie uczyłam czytać metodą sylabową (bo jej nie znałam). I późno postanowiłam ją nauczyć czytania. W pierwszej klasie podstawówki była. I to samo z nią przerabiam, co Ty: czytanie po polsku jest dla niej trudne.
UsuńO! Bardzo fajny post! Mój starszak co prawda literuje LYAMYPYA, ale jak powtarza w całości, to lampa, czyli co globalnie, czy umie w główce pokleić literki do kupy..?. I jak mu ostatnio pokazuje sylaby, to też mi zaczyna je literować, czy sylaby to bardziej globalnie powinien czytać/widzieć? Wogóle to pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńwkropko...umie posklejać w główce:-)
UsuńJakby czytał globalnie to od razu przeczytałby LAMPA.
Spróbuj, żeby nie literował sylab, jak będzie problem to pisz.
Pozdrawiam też!!
Witam Wkropko!!! Dzisiaj po raz pierwszy spotkałam się z dziewczynką, która wprawdzie "składa literki do kupy" i słyszy "co poskładała",ale niestety nie rozumie tak przegłoskowanego krótkiego zdania.Głoskowanie uniemożliwia jej rozumienie treści!! Pracę zaczynamy właśnie od nauki czytania najprostszych sylab.Stworzymy warunki do sprawnego czytania ze zrozumieniem wówczas, gdy ta dziewczynka oduczy się głoskować. Chodzi przecież o to, aby przygotować nasze dzieci do czytania z zapałem i radością!!! A Starszak lubi czytać?
UsuńDziękuję Karino! Nie pomyślałam o tym. Dobrze, że ktoś "po fachu" przyuważył, że należy coś jeszcze sprawdzić.
Usuńwkropko - napisz krótkie zdanie jakieś i sprawdź czy Starszak rozumie. Ale z tego, co o nim pisałaś kiedyś, to myślę, że tak.
To oznacza, że szkoda czasu na dreptanie po literkach:-) Warto przekierować uwagę dziecka na sylaby i podróżować po falbankach - łuczki pod sylabkami:-)
UsuńFajnie, że to wszystko opisujesz - jak będę pisała kolejny post o naszych zabawach sylabowych to Cię podlinkuję, żeby Ci co chcą mogli poczytać ;-)
OdpowiedzUsuńA Ala już tak fajnie mówi? Ech, Mikołaj nie mówił przez trzy lata, Dominik z opóźnionym rozwojem mowy, może chociaż Klara zacznie tak o czasie i będę mogła się tym rozkoszować?
pozdrawiam serdecznie ;-)
Pani Elżbieto,
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem. Naprawdę. Bardzo potrzebny jest taki blog. Po to by rodzice wiedzieli, że "m" to "m" a nie "em", "j" to nie "jot". I że nauczyć literek to pestka, synteza, czyli składanie to dopiero trudność i że trzeba do tej trudności dojrzeć. Wie Pani, ludziom z branży pewne sprawy wydają się oczywiste bo zęby na tym pozjadali a dla rodziców oczywiste nie są. Obawiają się, że mogą dziecku nabałaganić w głowie i dlatego trzeba pisać, pisać, pisać.
Jeśli Pani pozwoli to dołożę swoją maleńką cegiełkę. Wszystkie zabawy z literkami powinny odbywać się na małych drukowanych literach. Nie ma logicznego uzasadnienia by pisać dziecku MAMA, skoro w czasopiśmie, książce przeczyta mama. Proponuję wielkie drukowane litery zarezerwować wyłącznie dla nazw własnych. Inaczej trzeba będzie potem dziecku "odkręcać" temat i tłumaczyć, że KROWA to to samo co krowa. A po co?
Nie jestem specjalistką od dwujęzyczności tylko od czytania całowyrazowego (globalnego). Na moim blogu wypłynął jednak temat dwujęzyczności. Rodzice pytali czy decydując się na zabawę w czytanie globalne mogą jednocześnie uczyć dwóch języków (mieszkając poza Polską). Skontaktowałam się z Instytutem Domanów w Filadelfii i to, co oznajmili jest istotne dla czytelników tej strony. Opinia jest taka, że język kraju, w którym się mieszka zawsze będzie dominował nad językiem ojczystym. Jest to bowiem język przedszkola, szkoły - język grupy rówieśniczej. Toteż ważne jest by W DOMU RODZICE ROZMAWIALI Z DZIECKIEM TYLKO W JĘZYKU POLSKIM. Obowiązuje też zasada: JEDNA OSOBA - JEDEN JĘZYK. Czyli - jeśli rodzice są innych narodowości, każde z nich mówi do dziecka w swoim języku. Jeśli to, co napisałam pomoże którejś z mam, bardzo będę uradowana.
Co do czytania globalnego - zapraszam na stronę www.czytanieglobalne.edu.pl
Serdecznie pozdrawiam
Maria Trojanowicz-Kasprzak
Pani Mario, na pewno skorzystam z zaproszenia do odwiedzenia Pani strony (już właściwie skorzystałam). Serdecznie dziękuję za podane informacje o dwujęzyczności. :-) Czy można jeszcze zapytać, czy czytanie globalne pochodzi od angielskiego uczenia dzieci tzw. "sight words"? Czy istnieją różnice?
UsuńI ja z Jagną miałam ten problem, że w pisaniu słowa na przykład mydło pisała MDŁO - bo przecież na początku było MY ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozjaśnienie umysłu. Wiem, jak postępować z Franiem teraz ...
No, proszę i ja się czegoś przy Paniach nauczę. Nie miałam pojęcia o "sight words". Z tego, co wyszperałam, wynika, że to jakaś odnoga globalnego czytania - karty wyrazowo-obrazkowe z bliskimi dziecku tematami. Różnic nie potrafię sprecyzować, poza tym, że Doman opracował swoją metodę przeszło pół wieku temu a "sight words" musi być młodziutkie.
OdpowiedzUsuńA co do czytania globalnego jeszcze, to toczy się w kraju dyskusja, które czytanie lepsze i czy uczyć dzieci metodą Bogdanowicz, Majchrzakowej, Rocławskiego czy Cieszyńskiej. A może Domana? Otóż to nie tak. Metoda Domana (choć obecnie w niewielkim stopniu przypomina swój amerykański prototyp) jest etapem poprzedzającym czytanie analityczno-syntetyczne. To NIE jest odrębna metoda nauki czytania. Nie można nauczyć dziecko czytania bez znajomości alfabetu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że można globalnie nauczyć malucha wszystkich wyrazów (z odmianami) danego języka. Natomiast zabawa w globalne czytanie powoduje, że malec w którymś momencie przestaje postrzegać wyraz jako monolit, zaczyna interesować się literami, po czym po krótkim okresie głoskowania "wchodzi" w czytanie sylabowe. Widać to pięknie na filmikach z Markiem (obcokrajowcem) i Mają. Dzieje się to szybko, płynnie, bez wysiłku. Dlatego uważam, że niezależnie od tego na jaką metodę się zdecydujemy warto zacząć od czytania globalnego. To działa, wierzcie mi...
Maria Trojanowicz-Kasprzak
Moje dzieci czytają śpiwająco!!!
OdpowiedzUsuńSylabki są "miłe", jednak mówię swoim dzieciom ,że każda literka ma swoje imię, a do tych literkowych imion , nie dodajemy dźwięku "y", bo "y" to złodziejka.I w tym momencie zapytuję np. Zuzię czy ma ochotę na imię Franciszka albo Kazia albo Walercia.Oczywiście na 100 % uzyskuje odpowiedź negatywną.Każde z dzieci chce mieć tylko swoje imię.Literki też tak chcą.Przedstawiam Zuzię literce "m"'a literkę "m" przedstawiam Zuzi: wydłużam dźwięk literki mmmmmmmm i nie dodaję dźwięku " y" bo to ??? ZŁODZIEJKA! tak samo robię z pozostałymi: wwwwwwwww,zzzzzzzzz,sssssssss,rrrrrrrrr,fffffffff,cccccc,llllll, itd.
mama- biorę wdech i śpiewam mmmmmmmmmaammmmmmmmaa / przeciągam głoski inaczej śpiewam na jednym wydechu- nie dobieram powietrza/
Możecie powiedzieć , że z " d,b,g oraz p,k,t" nie da się przeciągać tak bez "y" i macie rację!!! To są głoski wybuchowe i tutaj świetnie funkcjonują one w towarzystwie samogłosek tworząc sylaby.Mówię , że to są nierozłączki i czytamy je zawsze razem: ba, pi ,ko,itd.
ffffoooorrrr tunnnaaa
Jeśli grupę spółgłoskową tworzy głoska wybuchowa + spółgłoska mówię dzieciom o poślizgach , jak na skórce od banana- zaczynam na skórce / trwa to sekundkę/ a ląduję na pupie / to może trwać dłużej , bo jestem poobijana i ciężko mi wstać, ale jest już po wszystkim :)/np:
brrrrat/ muskam głosem b i szybko przechodzę płynnie, śpiewająco na rrrr
Bardzo często odwołuję się do obrazów i skojarzeń dzieci świetnie zapamiętuja historyjki towarzyszące tematowi.
I niekoniecznie musi być LYAMYPYA. Nauczmy dzieci że LY to LLLLLL, MY to MMMMMMM, Pa to PA i wychodzi lllllammmmpa.
Pozdrawiam
Ja przepraszam, ale muszę się wtrącić.
OdpowiedzUsuńMam pytanie do Agniesz-ki: co jak dzieci mają przeczytać dłuższy wyraz? Np. Allllllllllllekssssannnndrrrrraaaa?? Przecież to zajmuje tyle czasu, że nie pamiętają, co przeczytały na początku.
Metoda czytania sylabami pozwala na to, co najważniejsze: rozwinięcie słuchu fonemowego, analizę i syntezę słuchową. Między innymi po to, żeby potem dziecko nie pisało MDŁO czy SCHOD zamiast [schody] (choć to pewnie zły przykład, bo podałam wybuchową na końcu). Po metodzie sylabowej nie ma też problemu z odróżnieniem [ci] od [ć]!! Po co utrudniać coś, co można dziecku ułatwić?
Ja też jeszcze nie odpisałam Agnieszce; publikując ten komentarz przypomniałam sobie o powinnościach. Przepraszam. Agnieszko, za późną odpowiedź.
UsuńOprócz tego, co napisał Anonimowy (z czym zgadzam się) jeszcze parę zapytań, które mi przyszły do głowy: wg mnie, podajesz Agnieszko dziecku dwie zasady - raz, że samogłoska Y jest złodziejką a raz będzie nierozłączką (by, dy, ty, py) - wydaje się, ze to wiedza dość trudna dla małego dziecka. Może dla starszego, ale wydaje się i tak utrudnieniem. Aj tu pisze o małych dzieciach dla których takie definicje są jednak trudne.
Nie przemawia do mnie też przedłużanie niektórych dźwięków np. - zrobiłam eksperyment i przedłużałam mmmmmmmmmmm i nikt nie wiedział, co mam na myśli. jednak dopiero wygłos samogłoskowy powstający przy otwieraniu buzi na końcu lub przechodzeniu na inną literę daje nam wiedzę, że to "eM".
Przemawia do mnie tylko w jednym punkcie - przedłużanie i koniecznie, jak piszesz śpiewanie! - w momencie kiedy oduczamy ! dziecko głoskować. Śpiewamy! owszem! ale sylaby z samogłoską. I śpiew jednak tez polega na przedłużaniu samogłoski (z tego co słyszę). Ale tym sposobem śpiewa dziecko LAAA (LA) nie wtrącając złodziejki Y.
Zgadza się - jeśli chodzi o historyjki - to bardzo dobra pomoc na początku (!) czytania - wykorzystuje pracę prawej półkuli mózgowej (co dla dzieci jest łatwiejsze).
Dalej: oczywiście, że niekoniecznie musi być LYAMYPYA - większość z nas uczyło się czytać metoda głoskowania i nauczyliśmy się - 80%...
Teraz przez wybujałe myślenie prawopółkulowe (telewizja, obraz) dzieci mają utrudniony proces nauki czytania.
Pozdrawiam
Amen.
UsuńPrzypomina mi się taka historia, kiedy jeszcze pracowałam "U Siemachy". Był sobie chłopiec, pierwszoklasista. Przychodził do świetlicy, żeby się tam uczyć. I nie zapomnę Pana Nauczyciela, który na niego wprost krzyczał : SyOKy!!! No co to jest??! Jak można tego nie rozumieć??"
Choćbyśmy się nie wiem jak starali, nie jesteśmy w stanie wymówić spółgłosek bez tego "y". Dlatego też wszystkie metody analityczne oparte na rozpoznawaniu litery nie przynoszą rezultatów u dzieci z deficytami (np. dysleksją). Dzieci dwujęzyczne muszą opanować dwa systemy językowe. Więc po co im wkładać do głów wiedzę metajęzykową (to, o czym pisał Anonimowy)???
Mieszkam w Angli , rodzice Polacy. i moje pytanie brzmi czy moge uczyc dziecko czytac po polsku sylabami a po angielsku metoda Domana. Coreczka ma 4 lata. I z tego co mi sie wydaje w szkolach ucza dzieci metoda domana ( kolezanki corka zaczela w tym roku szkołe). A może wogole nie uczyc czytac po angielsku i zostawic to szkole jak pojdzie za rok. Wogóle przeczytałam że to żle że czytam córeczce ksiazki po angielsku bo akcent i wymowa nie ta. Czy to prawda ( jak ja mam teraz coreczce wytlumaczyc ze nie bede czytala jej ulubionych angielskich ksiazeczek :( )
OdpowiedzUsuńWiem, wiem...znam Was;-). A polecałabym tak: polski będzie językiem mniejszościowym. Jak nic... Dlatego TERAZ postawiałabym na czytanie po polsku sylabami!!!! Żeby jak najwięcej nauczyć zanim pójdzie do szkoły!!
UsuńNie jest najszczęśliwsze czytać po angielsku, ale jak dziewczynka bardzo chce, to powoli ją z tym rozstawać na rzecz polskich książek. Absolutnie nie robić tego drastycznie.
I co jeszcze od razu zaangażować Młodszą do nauki czytania sylabek!! Bawić się! Bawić się!! Dla takich małych polecam "Kocham czytać" Zapewniam, że dziewczynki się zakochają!
Serdecznie pozdrawiam, Czytam i czytam, kopiuje i czytam i dziekuje, ze piszesz bloga. Jestes moja encyklopedia wiedzy!!!! Robie pomoce, ogladam filmiki i wracam i wracam nieustannie. Zaluje, ze nie bylo (Ciebie /bloga) kilka lat temu jak miala problemy starsza corka z czytaniem (dysleksja, dyskalkulia) choc ja uwazam ze nie ma.
OdpowiedzUsuńA zapytam jeszcze z innej strony (taka sama sytuacja jak u FEREK), bo piszesz zeby nie czytac dziecku po angielsku. A jesli maz jest polakiem i biegle mowi po angielsku (urodzil sie i konczy szkoly poza PL) to chyba powinnien czytac po ang, choc akcent tez inny bo roznych nauczycieli miewal?
Nasz syn zna caly alfabet (niestety literuje) nie sklada w wyrazy a czyta wszystko!!!.
Wprowadzilam spółgłoski w sylabach w paradygmatach z samogłoskami jak radzilas:
PA PO PU PE PI PI
MA MO MU ME MI MY
BA BO BU BE BI BY itd ale on nie bardzo chce czytac. Bedziemy dalej probowac....
Niestety nie wiem co w sytuacji np. polskiego i angielskiego C jak tlumaczyc dziecku jego wymowe.???Robie to tak: jak polski tekst to po polsku jak angielski to po angielsku.
Ide niedlugo na spotkanie w szkole jak pomoc dziecku w nauce czytania w j.angielskim, moze czegos wiecej sie dowiem. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam.K
Katarzynko, mam dwójkę dzieci. Dwunastolatkę i czterolatka i sama (mąż anielskojęzyczny) uczę ich polskiego. Mieszkam w Stanach. Chciałam Ci podpowiedzieć, co zrobić z angielskim C i innymi problemami (W, V itp), trzeba synka nauczyć tego, że alfabet angielski inaczej wymawia się inaczej, kiedy wylicza się wszystkie litery razem w alfabecie ("ej, bi, si, di..."), a inaczej, kiedy mówi się, jaki dźwięk jest jej przyporządkowany ("what sound does the letter "C" /si/ make"? - i odpowiada się "k", ale nie "ka" "ky", tylko wymówić samą spółgłoskę) i można potem podać przykłady "cat" "cake" itp.
UsuńNajlepiej, oczywiście w formie zabawy, przez tzw. "phonic songs"
Ja już tu kiedyś u Eli o tym wspominałam, ale nie wiem, gdzie jest ten wpis.
Wrzucam Ci pomocny link: http://www.youtube.com/watch?v=saF3-f0XWAY&list=PL1F93C67B4CA81D04
Mam nadzieję, że się otworzy.
Katarzynko, Ile lat ma synek!!!??? Coś jest - jeżeili starsza tez miała problemy (jakiekolwiek z czytaniem). Jesli zna alfabet a nie skłąda - to znaczy się jest za wczesnie na taki proces - skłądanie z "głosek" jest trudniejsze, niz czytanie sylabami! Ale jak już zna litery to trudno wyplenic głoskowanie!!!Jest to frustrujące dla dziecka, kiedy ni emoże złożyć wyrazu. Jedyny sposób to śpiewanie sylab i jeżeli dziecko nie chce to znaczy, ze albo za trudne, albo za nudne - trzeba wyłącznie poprzez zabawę wprowadzać (wyjątkami sa dzieci, które lubią się "uczyć")
UsuńJa jestem za zasadą, że rodzice uczą swoich etnicznych języków. Stawiałąbym teraz na stymulowanie języka polskiego bo i tak za niedługo angielski będzie pzreważał a j.pol. stanie się mniejszosciowym. Sugerowałabym, żeby mąz włączył się w naukę i czyatnie właśnie po polsku! Może to by było dla chłopca motywacją do czytania!! Polecam "Kocham czytać " i "Moje sylabki"-dużo klejenia i wycinania-chłopcy to lubią.
Sylabo przesłuchałam ten filmik i jednak dla dzieci małych bym tego nie dawała. Ja tam słysze głoskowanie, pan się stara ale ... Zasada ta sama co w polskim: inaczej się nazywają litery w alfabecie a mówimy je inaczej, inaczej w sylabie, inaczej w izolacji. Nie każda daje się przedłużać - tylko te są dopuszczalne w takiej wersji ..Chociaz pan się stara krótko mówić. Sa dzieci, u których to będzie działało jak głoskowanie. Łatwiejsza do przyswojenia i opanowania składania potem w wyrazy jest wersja nauki w sylabach.
UsuńKatarzynko ja bym się skoncentrowała tearz na języku polskim. Chyba, że już się uczy w szkole. To jeśli trzeba pomagac to bym pomagała w angielskim na takiej samej zasadzie: inaczej się mówi i naczej się pisze i..inaczej w róznych językach.
Elu, jeśli chodzi o naukę języka angielskiego to nie ma innej drogi do nauczenia się czytania poza głoskowaniem (i metodą globalną).
UsuńNie istnieje w języku angielskim metoda uczenia czytania się sylabami. Jedyny sposób, to właśnie "phonics", czyli głoskowanie. Dokładnie to, czego chciałabyś uniknąć ;-)
W języku angielskim podział na sylaby jest bardzo skomplikowany i wprowadza się go powoli w kolejnych klasach podstawówki, bo w przeciwieństwie do polskiego, jedna samogłoska angielska ma często różny zapis (a po polsku to tylko "u" i "ó"). Np. wyraz "bow" (łuk) czyta się "boł"; ale "oł" czyta się też te cztery litery razem: "ough" - "dough" (surowe ciasto). Poza tym angielskie samogłoski mają czasem przyporządkowane dwie głoski - w zależności jakie litery przy nich występują. Np. a w "bat" (nietoperz), powiedzmy, że się wymiawa przez długie "a" (niech będzie po brytyjsku, bo po amerykańsku to "ae"). Ale jeśli dodasz "e" do tego wyrazu, to "a" w "bate" przeczyta się "ej" (bejt) i chyba to znaczy "bejcować".
Rozumiem, że chcesz pokazać, że łatwiejsza jest metoda sylabowa i ona powinna poprzedzić głoskowanie. Popieram, że ma to sens w języku polskim. Niestety nie da się tego zrobić w angielskim.
Filmik, który ciutkę Cię wystraszył ;-), jest kluczem do nauczenia się angielskiej wymowy nawet i dla dorosłego uczącego się się angielskiego jako obcego, jeśli uczeń chce zrozumieć dlaczego wymowa angielska jest taka trudna. Bo jest. Nieporównywalnie i właśnie ze względu na jego pisownię.
Język polski jest tak prosty w czytaniu, że nauczysz czytać po polsku względnie szybko każdego obcokrajowca. Nasze zasady zapisu są łatwe. Owszem, czytający może nie rozumieć, tego, co czyta, ale przeczyta.
Natomiast pierwsza trudność w nauce czytania w języku angielskim to wkucie wielu różnych zasad pisowni. Wyobraź sobie, że dopóki nie usłyszysz wymowy jakiegoś rzadko używanego wyrazu lub dopóki nie sprawdzisz w słowniku jego wymowy, możesz nie wiedzieć, jak się go wymawia. Jest to naturalne zjawiskio, nawet u dorosłych. Sama to przerabiam i będę się z tym męczyć do końca życia. I wszystko przez ten różnoraki zapis jednej samogłoski...
Np. to "ough" u góry można też przeczytać jako "a" ("rough"). Albo jako "u" (through). I to nie dlatego, że jak postawisz przed nim "r" to będzie "a", a jak "thr" to "u". Nie ma żadnych reguł. Po prostu trzeba to wkuć na pamięć.
Musiałam rozbić mój komentarz na dwie części...
UsuńJeśli dziecko chodzi lub pójdzie do angielskojęzycznej szkoły (tak zrozumiałam z wpisu Katarzyny), nie można nie wprowadzać tego języka tylko dlatego, że reguły jego opanowania są inne niż w polszczyźnie.
Nie sądzę, że uczenie jednoczesne jednego i drugiego języka zaszkodzi. Że angielskie głoskowanie np. spowolni polskie sylabizowanie. Myślę, że dziecko załapie te różnice (po polsku sylaby czy ograniczone czytanie globalne, a po angielsku czytanie globalne i przede wszystkim - głoskowanie). Na razie patrzę tylko na mojego synka, ale on z automatu się przestawia między językami. Kiedy ze mną robi sylabki, nie ma poważnych angielskich "wpadek". A kiedy idzie do ojca, nie wrzuca mu polskiej wymowy, bo prawda jest taka, że inaczej składa się litery w wyrazy w tych językach.
A wiesz, co jest ciekawe - teraz mi się przypomniało... Nauczono mojego trzy i pół latka w przedszkolu na pamięć głoskowania po angielsku zanim wprowadzać zaczęto rok później czytanie globalne. W tej kolejności to było. I zastanawiam się, czy z córką też nie.
Ja bym Katarzynie śmiało radziła uczyć obu języków pod warunkiem - że właśnie - tak jak piszesz - zaznaczając, że w języku angielskim litery alfabetu wymawia się "ej, bi, si, di" itp, ale zaraz potem, kiedy to zapamięta, zaraz przy każdej zadawać pytanie: "What sound does the letter C make?" i podać "K" (nie: "ka" czy "ky") żeby wprowadzić głoskowanie i upewnić się, że dziecko to sobie przyswoi zanim zacznie pisać. :-) To w angielskim działa, a bez tego dziecko się pogubi w angielszczyźnie.
Jak zwykle ściskam mocno :-)
Uczy sie juz w szkole i dostaje do domu ksiazeczki ktore ma czytac. Znowu literuje i nie sklada w ang i pl . Bede nadal bawila sie z nim sylabami, moze czesciej!!!! Idziemy z mezem na szkolenie w szkole jak uczyc dziecko czytac moze to nam rozjasni jak synowi pomoc. Dziekuje za cenne uwagi. Moze ja cos zle robie? Wydaje sie byc inteligentnym, z dobra mowa czterolatkiem. Czy niedotlenienie okoloporodowe ( corka tez) i chodzenie na palcach ma zwiazek?
OdpowiedzUsuńNie umiem stawiać tego typu diagnozy (czy ciężki poród mógł wpłynąć na przyswajanie języka). Nawet nie będę próbować.
UsuńJeśli mogę cokolwiek zasugerować, to bądź otwarta na wszystkie sugestie oprócz jednej. Nie daj sobie wmówić, że równoległa nauka innego języka hamuje naukę angielskiego. Owszem, na tym etapie dzieci mogą uczyć się wolniej, ale to nie oznacza, że jeden język zablokuje drugi. To stary mit, nieprawdziwy i zabranianie rodzicom uczenia dzieci innych języków działa rzeczywiście na szkodę.
Metoda sylabowa stosowana w języku polskim jest tak inna od metod uczenia się czytania w jęz. angielskim, że dziecko to wyczuje i będzie się przestawiać z jednego systemu na drugi. Ważne jest tylko to, żeby dziecko przynajmniej na tych począkowych etapach słyszało poprawną wymowę w obu językach. Jeśli mąż jest w stanie dobrze wymawiać litery/głoski po angielsku, to niech on pomaga, żeby dziecko mogło od razu poprawnie rozróżniać dźwięki w obu językach.
Nie zdziw się, jeśli pani postawi w angielskim na czytanie globalne, czyli na wprowadzanie całych wyrazów i uczeniu ich na pamięć. Jest to o wiele łatwiejsze w angielskim, bo angielskie wyrazy są krótsze (najczęściej na tym etapie uczy się wyrazów do czterech liter).
Po pewnym czasie bowiem zaczną się w tych wyrazach pojawiać schematy, a to pomoże.
Literowanie - czy dziecko uczyło się tego w przedszkolu angielskojęzycznym? - to pierwsza rzecz, jakiej uczy się w angielskim małe dzieci. Jeśli zaraz potem nie tłumaczy się zasad głoskowania, to bardzo możliwe, że dziecko "utknęło" na tym poziomie.
I jeszcze na koniec, przepraszam, że tak przeskakuję z tematu na temat, wprowadzając sylaby w języku polskim, nie śpiesz się. Nawet celowo bym zwolniła te lekcje, upewniając się najpierw, że dziecko poprawnie wymawia polskie samogłoski (Elu, dobrze mówię?), że potrafi je rozróżnić SKORO SŁYSZAŁ JE JUŻ WYMAWIANE INACZEJ W ANGIELSKIM. Nie wiem, czy syn potrafi spojrzeć na te same samogłoski i odpowiednio je przeczytać również po polsku. A to bardzo ważne, żeby mu się nie myliły w wymowie po polsku i po angielsku.
I potem właśnie sylaby otwarte w czytaniu po polsku wprowadzać. I proponuję jedną sylabę "maglować" (w zabawie!) tyle dni, ile trzeba, bo każde dziecko uczy się w swoim tempie.
Pozdrawiam i pisz, co pani doradziła. Jestem ogromnie ciekawa. Owocnego spotkania!
Kochane Panie:-) Odpiszę w nocy, bo teraz rodzina nie pozwala:-) an więcej niż jedno zdanie!
UsuńKatarzynko – postaram się po kolei: dlaczego uważasz, że starsza córka nie ma dysleksji?
OdpowiedzUsuńCzy mąż jest z drugiego pokolenia emigracji – urodzony poza Polską? Czy mieszkał w Polsce? Jak długo mieszkał poza Polską? Po prostu nie wiem czy jest dwujęzyczny? Pytanie dla mnie rozstrzygające – w jakim języku lepiej się mu z Wami rozmawia? Odpowiedź na to pytanie wiele może zmieniać.
Tak – niedotlenienie i chodzenie na palcach może coś sugerować, ale to pozwól omówimy na priv. , (el.lawczys@gmail.com) Bardzo dużo mówi logopedzie to, iż dziecko nazywa litery, głoskuje, ale nie potrafi złączyć, nie słyszy tego „razem” lub nie rozumie – nie umie dokonać dość skomplikowanej analizy i syntezy słuchowej. Dużo też mówi, „że się denerwuje”, „nie chce”.
Spotkanie w szkole: metody, o których będą mówić mogą nie nadawać się do języka polskiego. Przypuszczam, że będzie wszystko to, o czym pisze Sylaba poniżej. To jest - sposób nauki czytania w języku angielskim. Mam nadzieję, że nie będą zniechęcać Cię do języka polskiego. Z tego co wiem, w Anglii rzadko się to raczej zdarza. Zwykle popierają naukę języka etnicznego rodziców. Tak jak pisze Sylaba, nie daj sobie wmówić, że nauka innego języka zaburzy przyswajanie języka angielskiego. Ale ja bym tu jednak widziała różnicę – miedzy nauką języka – rozumienie+ mówienie a nauką czytania i pisania w danym języku. Te dwie kompetencje są trudne! Ale to nie znaczy, że są nie do opanowania. Nawet dzieci z DUŻYMI/POWAŻNYMI trudnościami rozwojowymi mogą być dwujęzyczne !, badania naukowców potwierdzają to – mówi się tylko o pewnych ograniczeniach – tzn. ograniczenia będą zależeć od możliwości umysłowych przy danym zaburzeniu. Ale nie należy REZYGNOWAĆ Z DWUJĘZYCZNOŚCI nawet w takim wypadku! Tak więc Wy powinniście normalnie wychowywać synka w dwujęzyczności, u Was nie ma żadnego poważnego zaburzenia!!! – z tego co rozumiem – język bazowy/etniczny rodziców to język polski, zaś język angielski będzie językiem edukacji i środowiska kraju przyjmującego. Czyli jeszcze raz: Ty, Katarzynko uczysz języka polskiego, a szkoła angielskiego!
Teraz kolejne zagadnienie: jak pomóc dziecku, jak stymulować, jeśli się pojawią jakiekolwiek problemy? Powiem tak – tu skłaniam się, tzn. popieram stanowisko terapeutów zajmujących się dziećmi dwujęzycznymi
(tu do Sylaby: po moich „studiach” ostatnich miesięcy doszłam do wniosku, że tu leży różnica: inaczej definiują dwujęzyczność i inaczej patrzą na jej wspieranie psycholodzy, językoznawcy, psycholingwiści, socjolodzy. Zauważyłam, ze najważniejszy punkt to moment, kiedy pojawia się nam dziecko „z problemami” – wtedy stanowisko terapeutów języka/logopedów/nauczycieli języka wydaje się najbardziej sensowne i adekwatne „do wykorzystania”, bo to właśnie oni mają praktykę w tym, jak doprowadzić dziecko na właściwą ścieżkę. Co zauważyłam: właśnie te osoby Langdom, Laskowski, Lipińska, Miodunka, Cieszyńska – mówią ciągle o wartości języka bazowego (w małżeństwach mieszanych języków bazowych). (Nie wiem, co mówi o takich przypadkach Grosjean, myślę, że pewnie to samo…). Osoby wyżej wymienione piszą o tym, iż dobre opanowanie języka/języków bazowych – etnicznych- rodziców zdecydowanie pomaga w opanowaniu języka drugiego, trzeciego, czwartego… Jako terapeucie ,pracującemu z dziećmi, takie stanowisko odpowiada ze względów praktycznych i logicznych – gdyż właśnie w taki sposób patrząc na „problem” najłatwiej można pomóc dziecku! Najłatwiej można niwelować trudności! Najłatwiej można budować (a niekiedy wręcz programować) system języka i języków.)
Tu widać moje stanowisko: otóż w momencie pojawienia się jakichkolwiek problemów w przyswajaniu języka, pojawienia się barier w komunikacji, pojawienia się problemów w nauce czytania i pisania w jakimkolwiek z języków ja jestem za stymulacją i wsparciem języka bazowego/języków bazowych (stąd też moje pytania o męża!!!). Wiele doświadczeń praktycznych terapeutów i nauczycieli pokazuje, iż właśnie taki sposób działania pomaga w terapii. Czyli stymulowanie języka etnicznego pomaga w przyswojeniu drugiego (nieważne czy jako języka drugiego, czy języka obcego).
OdpowiedzUsuńCo przy czytaniu: myślę, iż sytuacja Małego od Sylaby i Małego od Katarzynki jest jednak nieco inna: Mały od Sylaby wychowuje się w „rasowym” małżeństwie mieszanym , nie ma żadnych problemów z analiza i syntezą słuchową!, dobrze radzi sobie z nauką czytania. Mały od Katarzynki – małżeństwo Polaków, i problemy z analizą i synteza słuchową, nie wiem jak z wzrokową), ma problem z czytaniem, jest niechętny, bo to jest za trudne (nie że mu się nie chce!). U pierwszego wprowadzenie głoskowania w nauce języka angielskiego nie przyniesie szkód a wręcz jak napisała Sylaba – „uczenie jednoczesne jednego i drugiego języka nie zaszkodzi… dziecko załapie te różnice (po polsku sylaby czy ograniczone czytanie globalne, a po angielsku czytanie globalne i przede wszystkim - głoskowanie). U dzieci niezaburzonych (!) tak to właśnie ładnie przebiega.
Oczywiście „nie można nie wprowadzać tego języka tylko dlatego, że reguły jego opanowania są inne niż w polszczyźnie” ale najważniejsze w sytuacji Małego Katarzynki jest zastanowienie się jak mu pomóc. W szkole – z tego co zrozumiałam ze słów Sylaby – będą go uczyć czytać po angielsku jeszcze przez kilka lat. Ale wprowadzanie głoskowania – NAWET W JĘZYKU ANGIESLKIM – będzie pogłębiało ew. problemy dyslektyczne – (JEŻELI takie istnieją !? – nie mogę diagnozować przez blog!). Dlatego ja bym sugerowała, aby mama zajęła się TYLKO wspomaganiem języka polskiego, nauczaniem czytania w języku polskim, tylko i wyłącznie sylabami oraz wprowadzenia ogólnego, zdecydowanego, „zmasowanego” ;-) ataku ogólnorozwojowego – czyli wprowadzeniem ćwiczeń ogólnorozwojowych wspomagających pracę lewej półkuli mózgowej oraz ćwiczeń analizy i syntezy wzrokowej, słuchowej, pamięci sekwencyjnej i symultanicznej, kategoryzacji!! itd… Jest wtedy szansa na uniknięcie kłopotów typu dyslektycznego. (jeżeli zdecydujesz się Katarzynko na taki krok to proszę o kontakt na priv., bo to długa sprawa; albo od już lektura bloga Kasi z Hamburga – gdzie ćwiczeń lewopółkulowych jest mnóstwo!!!).
Rozumiem, że czytanie po angielsku inaczej wygląda ale wydaje się dla mnie tu, w tym momencie sekundarnym tematem. Rozwiązanie prymarnych problemów pomoże dziecku uczyć się angielskiego.
Takie jest moje stanowisko. Mam nadzieję, że logicznie to wyjaśniłam, jak nie – czekam na pytania. Postaram się napisać na ten temat post – gdyż wielu rodziców, dzieci z problemami, z dysleksją, z niedosłuchem, i z powazniejszymi problemami: z autyzmem, z Zespołem Downa, pyta o to.
Jeśli chodzi o pierwszy etap nauki czytania w j. pol. Tak, samogłoski muszą być dobrze opanowane. I kolejne sylaby prymarne. I tak- to ma być zabawa!!!!! Zachęcająca Małego.
Ale ja bym jednak u Małego postawiła na ćwiczenia ogólnorozwojowe, w czymś trzeba go wspomóc! Znaleźć przyczynę, bo widzimy tylko objawy ;-)
Czyli jeśli zrozumiałam, chcesz, żeby w sytuacji Katarzyny, tylko ona uczyła małego polskiego, A co z mężem Katatrzyny? On ma pomagać w angielskim? (Niezależnie od poziomu biegłości.)
UsuńTak pytam, co proponujesz, bo nauczycielka za moment powie (a może już spotkanie się odbyło), że dziecku trzeba pomóc z angielskiego.
Jesteś po prostu za rozgraniczeniem obowiązków? Czy nikt nie ma w domu pomagać w języku angielskim?
Tak dla wyjaśnienia pytam...
blog Kasi: http://wsiecidzieci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam, Przepraszam za brak odzewu ale angina mnie dopadla. Wyjasnie moze, maz - Polak, urodzony poza PL i tamze siedzial do matury. Po maturze ang. wraca do PL na studia. Nie wiem jak go sklasyfikowac (mowi biegle w obydwu jezykach). Spotkanie w szkole niewiele nam pomoglo, napewno zobaczylismy kilka pomocy ang (ktore juz wykonalam w domu). Syn kazda literke nadal "czyta" oddzielnie i nie laczy ale czyta je po ang niestety. Wszelkie zabawy i pomoce polskie uzywane w domu (sylaby) znowu czyta oddzielnie MI (m i ), WE (w e), TA (t a), LU (l u), itd....ale je rozroznia (potrafi dopasowac). Podczas zabawy akcentuje druga Miiiiiiiiiiii, Maaaaaaaaaa jak zrobie to widze, ze jest mu latwiej. Nie wiem czy tak powinnma robic??? Chcemy bardzo, zeby czytal w jezyku polskim!! Starsze dzieci czytaja mu polskie ksiazeczki, bawia sie z nim. Maz czyta po angielsku (czesto tlumaczy). Ja czytam po polsku. Nie do konca boje sie o jezyk polski przynajmniej w mowie, bo porozumiewamy sie po polsku i tak pozostanie. Panie w szkole twierdza, ze on radzi sobie bardzo dobrze (jest jednym z najmlodszych). Liczy, spiewa, zna kolory ksztalty itd, moze za malo sie porozumiewa ale to przyjdzie z czasem. Natomiast moje pytanie brzmi, czy ja mam malymi kroczkami uczyc go sylab itd. Dodam, ze najchetniej do nich nie podchodzi. Na czym sie skupic??? Bo widze, ze nie posuwamy sie do przodu?? Moze za wczesnie dla niego, chodz zauwazam taka chec czytania. Codziennie czyta alfabet polski z obrazkami.... no i literuje napotkane przedmioty np. pudelko, stol itp.
OdpowiedzUsuńKatarzynko!! postaram się odpisać przed świetami!! i zobaczylam, ze Sylabie nie odpisalam! zapomnialam.,,, obiecuje szybką poprawę...
OdpowiedzUsuńSłówko o słówkach - na listy sight words wpadłam dwa lata temu, przy nauce angielskiego dzieciaków podstawówkowych. Sight words, inaczej Dolch word używane są powszechnie w Stanach, można ściągnąć pdfy z wycinankami i układankami dla każdego z poziomów. Rzeczywiście są to wyrazy najczęściej występujące w tekstach dla dzieci. Uczone przeze mnie 8-latki opanowały pierwsze 150 słów dżwiękowo, bo nie zawsze rozumiały to, co czytają. Zaryzykowałam, i po kolejnym roku okazało się, że 1. nowe nieznane słówka można przeczytać bezbłędnie, bo się zna podobnie wyglądające, 2. niezrozumiałe wcześniej słówka w końcu pojawiły się w kontekście, a wtedy błyskawicznie się utrwaliły, bo przecież ich postać graficzną dzieciaki opanowały podczas nauki czytania.
OdpowiedzUsuńZachęcona sukcesem z angielskimi sight wordsami zabieram się za podobną zabawę z polskim dla dzieci dwujęzycznych. Przemyśleń i pułapek wiele, bo najczęściej pojawiające się w polszczyźnie słowa naszpikowane są dwuznakami i innymi łamańcami. Zobaczymy!
Kasiu D-Z. - , Język polski jednak rządzi sie innymi zasadami przy nauce czytania. Czekam niecierpliwie na relację jak Ci idzie i co udaje Ci się to na język polski "przełozyć"a co nie .
UsuńO Sight words pisała Sylaba wyzej - czytałaś?