Do postu „Wielkanoc w nowym miejscu” dorastam… dzisiaj tylko krótka migawka „gadułkowa” z Wielkiego Piątku w naszej rodzinie.
Tydzień temu:
Wielki Piątek. Jesteśmy katolikami – dobrze się więc składa, bo Wielki Piątek w Niemczech jest wolnym dniem od pracy.
Postanowiliśmy spędzić ten dzień w domu, gdyż dom wołał o litość – po dwóch tygodniach z moimi problemami zdrowotnymi. No to posprzątamy, potem trochę odpoczniemy, sami.
Zlitowaliśmy się nad domem trochę a potem nastał czas zadumy. Wielki Post minął nam źle, szybko, w nowym miejscu, bez żadnej atmosfery duchowo-kontemplacyjnej. Przy trudach ogarniania nowej rzeczywistości nie zdołaliśmy mądrze wygospodarować odrobiny czasu na to, by usiąść, porozmawiać, rodzinnie przeżyć. Nie da się tu „uciec”, od biegu życia, do kościoła, na Drogę Krzyżową (nie mówiąc o Gorzkich Żalach, typowo polskim nabożeństwie) – bo kościoły w naszym miasteczku nie funkcjonują – zamknięte na głucho. Sami nie zorganizowaliśmy tego. Poszliśmy popołudniem, w Wielki Piątek, na spacer – nie wierzyłam, że nawet w ten dzień kościoły będą zamknięte – były zamknięte…
„Przepadło…, już nie odwrócę tego czasu” pomyślałam potem, siadając ciężko na kanapie wieczorem. „Wielki Piątek, a tu NIC wielkiego w domu, w duszy, oprócz jakiegoś żalu do siebie” myślałam. W tamtym roku – i ozdoby, i kartki były piękne i posty…:
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/kartkowa-palmowa.html
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/wielkanoc.html
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/8-piatkowe-gadueczki-wielki-piatek.html
...
W końcu powlekłam się jeszcze ciężej do półki z płytami i przeglądałam. Wyszperałam „Pieśni wielkopostne”, jakieś różne, w większości staropolskie, tradycyjne, w wykonaniu Chóru Akademii Muzycznej w Lublinie. Włączyłam płytę. Rozległy się zawodzenia pierwszej klasy! Cudownie piękne, zadziwiająco wzruszające. W minutę wszyscy ściągnęli do salonu.
Makuś pyta „Co to?” . Wyjaśniam powoli, szukając słów.
Makuś słucha, Alicja słucha… odeszli.
Zajęli się zabawą, klockami…Ja siedzę i słucham i słucham…
Po długich minutach przychodzi Maksymilian, z buzią w podkówkę, łzy w oczach… Mówi:
- Dlaczego Jezus nie poszedł do Maryi i Józefa, przecież to jego rodzice, pomogli by mu, obronili…?!
Wyjaśniam znów powoli, szukając słów…
Makuś oddala się do klocków. Alicja bawi się – słucha. Patrzę na synka i myślę, o tej jego ufności, poczuciu bezpieczeństwa w jego sercu, które jeszcze daje świadomość istnienia, bliskości rodziców…
Nagle słyszę pytanie. Synek pyta głośno:
- Dlaczego ludzie zabili Jezusa?
- Bo byli źli - mówię.
- Dlaczego byli źli?
Ruszam głową z poduszki. Ale nie zdążyłam pomyśleć, ani odpowiedzieć – słyszę głos Alicji znad klocków:
- Bo byli głupi!
Potem była długa rozmowa o tym, dlaczego ktoś może być zły, niemądry; a kto jest kochany i dobry….
I takie były nasze „Piątkowe gadułeczki” w Wielki Piątek…
I to nic, że kościoły tu zamknięte; to nic, że nabożeństwa w tym roku nieodprawione... Tu jest inaczej, trzeba więcej sił "własnych" do rozmowy...
Teraz myślę sobie: nie chcę być zła ani dla siebie, ani dla męża, ani dla dzieci, ani dla innych ludzi = nie chcę być głupia. Kto chce być mądry, musi być dobry - to filozofia znana, ale jak wychodzi z ust, serca i umysłu dwuletniej dziewczynki – jest WIELKĄ PRAWDĄ!
A, że MUSIMY rozmawiać z dziećmi dwukulturowymi o trudnych sprawach, o tradycjach naszych, dopowiem jutro - to będzie rozmowa Maksia i babci o... króliczkach wielkanocnych...!!!
Tak, ja na emigracji też zupełnie straciłam "klimat" tych świąt.
OdpowiedzUsuńTo musi być bardzo trudne... ale najważniejsze, że tym razem się udało! A dzieci są mądrzejsze, niż nam się wydaje. :)
OdpowiedzUsuńTak, to jest trudne, aby chociaz trochę zachować ... co? O Tym mam nadzieję napiszę dzisiaj:-)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałaś...to nic, że bez kościoła, to nic, że jakoś tak "nie do końca"...ta rozmowa, moim zdaniem, ważniejsze niż otwarte drzwi kościoła!
OdpowiedzUsuńWIesz Aniu...i tak jak pisałam w odpowiedzi do komentarza do Ciebie w innym poście: jeszcze: tak mi coś kołatało i kołatało... rozmowa i ...przykład...czyli nasze życie. To w takich wypadkach jest jeszcze ważniejsze. Bo jak już się chce przekazać wiarę a nie ma wspólnoty? to co pozostaje: tylko to, jak ja żyję i w co ja wierzę i co o tym myślę. Rozmowa i przykład swojego życia...
Usuń