Wczoraj znajoma zaprosiła mnie do zabawy na FB - przez 7 kolejnych dni podajemy od 3 do 7 pozytywów, które nadeszły z otoczenia lub my uczyniliśmy innym. Pomyślałam, że to niewykonalne czasowo, ale jak przemyślałam to stwierdziłam, iż to cudowny sposób na znalezienie wlaśnie czasu na to, bo najważniejsze - na piękno i dobro.
Przy okazji chcę zapowiedziec kilka zmian na blogu: będę pisała, w miarę możliwości fizycznych, ale nie wiem jak często... Będę "odnawiać" stare posty, dodając do nich ewentualne, nowe przemyślenia! Mam nadzieję, że nowych postów będzie jednak wiecej! Przepraszam wszystkich, za opóźnienia w odpisywaniu na maile i komentarze, jednocześnie mam prośbę - jeśli kogoś "zapomniałam" bardzo proszę o przypomnienie się!!!
Wracam do "zabawy", którą traktuję raczej jako pozytywną wielce terapię;-)
Postaram się przez najbliższy tydzień dzielić się tym, co pięknego i dobrego mi się przydarzyło.
1. Ala pozwoliła sobie spąć włosy:
2. Ciastka wyszły dobre! i zdrowe!
3. Mila dostała cudowne prezenty: zapowiadam, że płytę i książkę opiszę na blogu, bo są fantastyczne!!
4. Bułki na śniadanie: mniam...
5. Mila dziś jeszcze nie płakała...
6. Chusty wyjęte - czekają na spacer:
7. Kończą remont naszej ulicy - trwa od kwietnia... adziś asfalt!! i autko będzie w końcu pod domkiem...!!
8. Według wskazań położnej i na całe szczęście uprawiam "noszenie dziecka non stop"..., dzięki temu niektórych rzeczy nie robię!!!
9. Da się napisać post z dzieckiem na ręku!!!
I od razu lepiej...A wczoraj... to wczoraj...
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
Usuńczy można tu dołączyć? :)
Od miesiąca mieszkam we Francji, a mój 4-letni synek rozpoczął przedszkole. Nie mówi po francusku, zresztą ja też :( mówię po angielsku i niemiecku (studiowałam w Austrii), ale tu nikt nie mówi w tych językach, choć jak się ludzi zmusi, to rozumieją :) Synek w przedszkolu wycofany, obserwuje. Pani twierdzi, że zaczyna się uśmiechać, że powtarza chętnie, ale bawi się samotnie...On mówi, że lubi przedszkole, że (sic!) pani na niego nie krzyczy, bo on jest grzeczny, ale jest mu tam bardzo smutno. Smutno mu, bo nie może rozmawiać z dziećmi- on kocha mówić. Czasem "ratuje go kapitan", bo z nim rozmawia- jakiś wymyślony przyjaciel.... Boję się o mojego synka...
Luizo Arabello! witam serdecznie!! Poczytaj szybko proszę moje posty pod etykietką przedszkole i dzienniczek! Mam wrażenie, ze się przydadzą!!!
UsuńElu, dziękuję za miłe powitanie :) co nieco opisuję na moim blogu "my-i-persan".. dzienniczek zaczęliśmy prowadzić w sobotę, ale poczytam- na razie zrobiłam to intuicyjnie. Przez 12 lat pracowałam z dziećmi (również jako trener neurorozwoju, czy neuroedukacji), więc samo hasło "dzienniczek" już pobudziło moją wyobraźnię, ale poczytam, by wesprzeć się wiedzą fachową :). Synek dzienniczkiem zachwycony- wierzy, że dzięki niemu nauczy panią i dzieci polskiego :) Poza tym wczoraj poznał chłopca, który potrafi mówić po czesku i z którym się rozumieli, więc jest zachwycony...
UsuńTroszke mnie nie było, a tu tyle niespodzianek... gratululuje i witam cieplo Mile!! :) I piekne chusty :) z pieciomiesieczniakiem da sie... Napisac jeszcze komentarz ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMilena klania sie! Ja ciesze sie,ze wrocilas!
UsuńJa zawsze sobie mówię- ,,poranek madrzejszy od wieczora''
OdpowiedzUsuńPomaga- zwłaszcza porankiem.
Nasza Mania też długo nie pozwalała sobie upinać włosów.
Ja tez nir lubie jak mi ktos kolo wlosow szpera... ale Ala ma juz grzywe po nos! Wiec przyszlam z nozyczkami i spinkami-do wyboru.Tym razem chyba Ala widiala ze nie ma zartow.czy to pozytywne-dla oczu Ali z pewnoscia tak.
UsuńJa tez jestem za calodziennym noszeniu dzieci w chuscie. Poczatkowo obawialam sie, ze sie wyslizgnie, ze nie bedzie spalo, a ze pozniej nie stanie sie samodzielne. Brednie! Mam synka 7 lat i drugiego 3lata i obaj dobrze sie rozwiajaja, swietnie sobie radza sami i sa bardzo bardzo ruchliwi i ciekawi swiata:) Jest miedzy nami szczegolna wiez, tego nawet nie da sie nazwac, a dostrzegaja to tez inni. Jestem przekonana, ze noszenie chusty pomaga matce i dziecku na poznanie siebie nawzajem i odkrycie swiata na nowo oczami matki/dziecka. Joaska
OdpowiedzUsuńJa caly dzien nie dawalam rady!ale duzo,duzo.i wierze,ze im wiecej sie wytula maluszki tym mocniejsze beda i latwiej i bezpieczniej beda sie oddalac potem.I fajnie jest nosic!i praktycznie!Wozek najlepszy jest do wozenia zakupow...
UsuńPodoba mi sie ten artykul, zwalszcza ten urywek o noszeniu. Starsza corke (7 lat) nosilam duzo, czesto i dlugo w wielu roznych sytuacjach (w chuscie), syna (13 miesiecy) nosze obecnie na rozne sposoby i w roznych okolicznosciach (chusta, ergo, sling). Nic nie zastapi tego uczucia, tego glasiania, no i mocy upspokajajacej chusty! A wozek sie przydaje na wyjazdach jako krzeselko do jedzenia. Bez wozka "przezyje", ale bez nosidla ...Ania
Usuńja też! Bez wozka przeżyję, bez jakiejś szmaty do noszenia nie...
UsuńNo bylo bardzo pozytywnie! U nas dzis tak: 1. Krysia przyszla sie dobrowolnie przytulic; 2. wyszla mi fantastyczna tarta ze sliwkami; 3. okazalo sie, ze nie wszystkie sliwki na naszym drzewie maja glizdy; 4. 3 kolejne noce maja byc cieple jak w lecie; 5. Julek sam zrobil branzoletke z gumek, wiec z motoryka nie jest zle; 6. 4-letnia Lusia powiedziala mi dzis niepytana: "Mamusiu! Ja wierze w Boga!, tzn. tego... wiesz - Ojca Jezusa. 6 pozytywow wiec. A co z negatywami? Mamy je ignorowac? Bo tez sie troche uzbieralo...
OdpowiedzUsuńBrawo Magdo!koncentrujemy sie na pozytywach.nad reszta zgasmy swiatlo :-)
UsuńU nas tez egzystencjalnie dzis: "tato,czy Jezus jEst silniejszy niz ebola?"
Jaka zdolna Elu! Mnie wystarczy trzy powody dziennie! Pozdrawiam serdecznie! :-)
OdpowiedzUsuńCudownie! Ale kiedy Ty miałaś czas jeszcze piec?
OdpowiedzUsuńPieke jak Milena spi. Bulki musialam upiec,bo pieczywa zabraklo.przy ciastkach dzieci mialy frajde.
UsuńOgolnie za duzo czasu mi kuchnia pochlania... zeby naczynia przynajmniej sie zmywaly... a tu zmywarki nie ma....
Dzieki Bogu dzieci ostatnio duzo sie ze soba bawia, godzinami odgrywaja scenki rodzinne lub jakiesik inne klockami duplo lub kazdym innym sprzetem. Potem sie tluka i szarpia...ale jeszcze zyja...!hura!to pozytyw...prawda?:-)
A ogrod? wyglada po prostu fantystycznie! Czy Wy aby nie ukrywacie przed nami jakiegos ogrodnika? Ja sie dwoje i troje, a i tak wychodza mi dychawiczne marchewki, rzadka pietruszka i zdrewniale rzodkiewki. Cebula w ogole odpada, bo co roku karlowacieje na skutek dzialalnosci jakichs paskudnych larw, ktore wgryzaja sie miedzy warstwy. Gratuluje ogrodniczych osiagniec!
OdpowiedzUsuńWiesz Magdo... Ja w tym roku dwoiłam się w sensie dosłownym... ;-) i nie miałąm czasu na ogród... Więc został pozostawiony sam sobie i niektóre rośliny na tym skorzystały a inne nie... Pokazuję przeciez te, co piękne:-)
UsuńAle po paru latach ogrodkowania też sadzę tylko te, co mnie lubią:-) i mam kilka zasad: mała, foliowa szklarenka na pomidory i ogórki...2. Ogorki tylko na sznurkach do gory, bo schylac mi się nie chce.; 3. fasolka szparagowa, bo zawsze mi wychodzi, 4. buraczki, 5. cebula - szybko wyrywam i nawet jest...6. pietruszka byle jaka w tym roku, 6. cukiniami moge obdzielic pol miasta, 7. kapute cos zjadlo, 8. kalafiory tez zjadlo, 9. o kalarepie zapomnialam, przerosla,10. rzodkiew tez słupna była, 11. O!! dziwo!! marchewka byłaby ok! tyulko za gęsta i kiepsko wygląda. 12. szypiorek fajny, 13. ziemniakow nie okopalismy i pol wyrzucilismy, bop zielone (na wierzch wyszły) Wiecej roslin ni esadzę, bo nie wyrabiam. . Pomidory juz spadaja z krzakow tyle jest a ja brak czasu na przetwory... szkoda! Ale w tym roku wszystko rosnie dziko!!! bo nie mam czasu. Naturalnie dziko...to najlepszy sposób!
Pomidory mozna wysuszyc na sloncu, jak w Toskanii. Podobno smakuja niebiansko, bez porownania z kupnymi.
UsuńKocham punkt nr 5!!! Kochana! Serdeczne gratulacje raz jeszcze! Mila to piekne imie! Pisz jak najczesciej, a ja bede sie starala czytac w biegu miedzy butlka z mlekiem a pielucha :) Mam straszne problemy jezykowe z moja Lilka. Od Lipca nie chce absolutnie mowic po Plsku. A odkad urodzila sie Ofelia to jest porazka. No i jeszcze rozpoczecie roku w przedszkolu, teraz to kompletnie olala polski.... :((( Mimo to pozostaje pozytywna! Zycze powodzenia i wielu godzin snu!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję raz jeszcze za gratulacje!! Matko dziewcząt w Paryżu... Oj, wiem, wiem... co to czytanie lub pisanie "pomiędzy". Teraz piszę z Mileną w chuście i nawet ok. Tylko w chuście trzeba byc wyprostowaną - dzięki Milence i chuście odkryłam jak pogarbiona chodzę!
UsuńWięc siedze i piszę z kijem w kręgosłupie:-) a Mila przysypia - ale nie płacze!!!
Lila - coż - tylko spokój i pozytywne nastawienie Cie uratuje;-) Mam nadzieję, że mimo to nie przestajesz mówić po polsku!! do obu dziewczynek:-)
Musimy pomyslec nad jakims wznacniaczem dla lilki - może dzienniczek?? po polsku? Wiem, że teraz cokolwiek cięzko z Malutką - ale może lepiej tera zpóki nie chodzi ;-))
Ela, kolor chusty piekny! Ja nie mialam chusty ale jak to mawiala moja sasiadka: siano schnie na grabiach a dzieci rosna na rekach i tak tez bylo z moja corka. Ostatnio czytalam jej wierszyk o Panu Pierdziolce (dzieki, znalazlam u Ciebie na blogu) i moja corka mowi tak: mamo, ale ciezko musi byc zona Pana Pierdziolki, wyobrazasz sobie nazywac sie Pani Pierdziolka:) Pozdrawiam i ogrod piekny!
OdpowiedzUsuńTak Violu, chusty mam piekne - ślicznie się wpisują w jesień. Sprawdziły się na dwójce starszaków, teraz raz kolejny, ostatni... ;-)
UsuńA żona Pierdziłki to faktycznie ma ciężko... jakżony wszystkich pierdziłkowatych ;-)
Marzy mi się więcej czasu, aby pisac więcej... Jakoś to ułozymy!!! musze pertraktować z Milenką ;-)
Elu, ja kiedyś pracowałam przy komputerze - z dzieckiem na ręku. Póki niemowlę maluśkie i śpi przy piersi - da się. Potem musiałam z tej pracy zrezygnować, bo dziecię "nóg nostało". Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńsame pozytywy widzę :) oby tak dalej
OdpowiedzUsuńOj Elu, gratulację! Chyba trochę zaniedbałam Twój blog skoro się wcześniej nie zorientowałam, że przybył Wam nowy członek rodziny. Wspaniale! Pozdrowienia dla wszystkich!
OdpowiedzUsuń