poniedziałek, 1 września 2014

Obcokrajowcy, Sąsiedzi i Szpiedzy w krainie Duchów. Wynik walki 1:1…

Miałam nie pisać na ten temat, bo miałam nie narzekać! Ale zrobiono nam „zdjęcie” pt. „Polacy przyjeżdżają tam jeść jeżyny” i się zdenerwowałam i napiszę! A co! I narzekac nie będę – tylko trochę pokpię, poironizuję.

Jak nic moje pojęcie normalności jest na tyle INNE, że nie umiem zrozumieć różnych zachowań tu… Ale coraz częściej rozumiem terminy „byłe DDR”, „dedereowcy”, które wcześniej były dla mnie trochę „niegrzeczne”. No niestety terminy te oddaja tę „inną normę”, której doświadczam.

Szybki pokaz, bo czas mnie do dzieci goni…

1. Obcokrajowcy: Poród trójkulturowy. Przyszło mi rodzić w międzynarodowym towarzystwie: ja i mąż – Polacy, położna – Niemka, lekarka – z jednej z byłej republik (dalekiej) … I co? jak wyszło!? O Boże!!! Zamiast koncentrować się na wiadomo czym, usiłowałam ogarnąć: „Czego ta BABA chce??” BABA – położna, dyktatorka, arogancka, niegrzeczna, wywracająca oczami do niebios kiedy za głośno stęknęłam, co rusz krzycząca na panią doktor! Najbardziej spanikowałam, jak widziałam jak ta BABA traktuje panią doktor: bardzo! nieelegancko, niegrzecznie, nieuprzejmie!!! Pani doktor została postawiona w bardzo niezręcznej sytuacji. BABA ewidentnie „grała” na tym, iż pani doktor jest OBCA! Nie Niemka!! Pani doktor zdaje się nie ma wyboru – chce tam pracować – nie może za wiele gadać. Pani doktor – miła, empatyczna, uśmiechnieta, wspierająca DUSZA!! Wiadomo, że jest i czeka, i wspiera i daje to, co kobieta w takiej chwili powinna dać drugiej kobiecie. No przeżycie niezapomniane z wielu powodów… Wiadomo, ale, że wielokulturowość wkroczy mi na salę porodową i tak mocno i „pięknie” się uzewnętrzni??? Nie przypuszczałam… [walka dobry:zły wypada 1:1]

2. Sąsiedzi: w noc porodu wychodzimy na podwórko o godz. 3 rano… Sąsiad wychodzi do pracy. I zaprezentował piękny „rozjechany wzrok, zez pt. „Nie patrzę!! Oczywiście, że nie patrzę!! Nie widzę!!” No Duchy…(więcej Tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search?updated-max=2014-08-04T13:43:00%2B02:00&max-results=5 ). Trzasnął bramą i poszedł. My za nim 30 m. Ale skąd nie patrzy na nas!! Ale!!! Widzi! Wszystko widzi i wie!!! Matko Boska… Co on jeszcze widzi i wie??? Po powrocie sąsiad oczywiście „Nie widzi”, że dziecko JEST a brzucha nie ma… Ani mru mru…!!! Ani „gratuluję” ani… Uprzejme „Hallo…” i poszedł… DUCH. Ech… No wiecie… Nie żebym marzyła o tym, aby każdy zaglądał do Małej i świergolił!! Ale tak to już matka ma: onosiła się, omeczyła, to miło jej na sercu, jak ktoś pogratuluje. Ufff – sąsiadka przyszła z gratulacjami!!! I maleńkim prezencikiem! Miła, młoda Niemka („nie stąd…”) [walka dobry:zły wypada 1:1]

3. Szpiedzy: coś co przelało moją gorycz. Poszliśmy 3 tyg. temu na jeżyny. Ja z wielkim brzuchem - doczłapałam… Zadowolona z siebie. Dzisiaj mąż mówi: zrobiono zdjęcie pt. „Polacy przyjeżdżają tam jeść jeżyny” – całe szczęście tam, gdzie pokazano to zdjęcie, była osoba, która „wysłała” nas na te jeżyny… Więc wyszliśmy obronna ręką [walka dobry:zły wypada 1:1]. Ale… No niech… był Duch? Był… Zrobił zdjęcie? Zrobił… Dla równowagi: poznaliśmy miłych Polaków, lubią ogródek, przetwory i dobre ciasto i byli u nas wczoraj i.. ostrzegali, że ONI/DUCHY szpiegują, bo lubią!! Im zaglądają do domu i ogródka przez lornetki z balkonów bloku z przeciwka… Ja do wczoraj niedowierzałam, dzisiaj już wierzę. I zaczynam się bać… Co jeszcze Duchy widziały i słyszały???

Ale co tam: jak chcą, tak będą mieć: Nie chcą nas? Przeszkadzamy im? Są niemili? Podejrzewają nas o…? Nie widzą nas? Ależ skąd widzą!! Zdjęcia niech robią!! Roślinki posadziłam jednoroczne, więc nie będzie żal stąd wyjechać!!!

A Duchom zostaną tylko zdjęcia….

19 komentarzy:

  1. Elu, zastanawiam sie czy czytajac te posty o duchach to mam sie smiac czy plakac. Chyba tylko pozostaje smiac sie przez lzy bo przykro i szkoda mi tych ludzi, musi im byc ciezko w zyciu z taka mentalnoscia. To zostawcie te roslinki (choc ladne) i uciekajcie stamtad jak najpredzej! My sie cieszymy z dzidzi i chetnie bym powtykala z ciekawoscia glowe do wozka. Pozdrowienia z Karyntii :) ps. Wczoraj widzialam jeszcze kapiace sie dzieci w Klopeinersee :) Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smiać się Aniu, śmiać!!! Roślinki zjemy myśląc o ewakuacji... ;-)
      Czekamy na WAS!! Zapraszamy!!!
      A Klopeinersee... ech...

      Usuń
  2. Duchy i wampiry mnie nie kreca. Nie zazdroszcze tych klimatow. Na pewno nie bedzie zal wyjezdzac. Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to tez nie moje klimaty, jakoś mnie tak osaczają ostatnio. Muszę to zmienić.

      Usuń
  3. Dreszcze przechodzä... Na poczätku sobie myslalam ze tacy ludzie sä wszedzie... W Polsce, Niemczech, ...Nawet tutaj w Austrii.... Bo sä!!! Bez wyjätku! Ale takiego czegos nie widzialam jeszcze... Robienie zdjec, zobojetnienie woboc rodzäcej kobiety i malego dzidziusia???? Szok kulturowy!!! Wytrwania wam tylko zyczyc! Roslinki cudne a do wözka tez bym chetnie zajrzala ;-) pozdrawiam Asia J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Asiu, ja tez do wczoraj nie wierzylam, co mowią o tych zdjęciach...
      o zobojetnieniu jeszcze, bo nie wiem czy bede o tym chcialam więcej pisać: jak ludzie reagowali na ciążę: jak byłam sama to tak jakoś obojętnie a jak z 2 dzieci to patrzyli jak na oszołoma a jak usłyszeli, że obcokrajowiec: nienawiść w oczach (chyba uważają, że przyjechalam wyzyskiwac sysytem socjalny...) Smutne. Całą radość z bycia matką wielu dzieci trzeba sobie budowac samotnie...

      Usuń
  4. Uhhh, kobito, gdzie Wy mieszkacie????
    Ja znam duzo osob z DDR (rodzina mojego faceta, znajomi) z okolic Lipska, Dresdna, Chemnitz. Ludzie z sercem na dloni! Szczerzy, zabawowi, po prostu do rany przyloz. Mocno inni od tych z poludnia, uprzejmych, ale z kijkiem w 4 literach ;) Uciekajta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Kasiu, jakoś tak trafiłam... Nie chcę tez uogólniać, ale coś za dużo tego tu...
      Do ucieczki trzeba się sposobić...oj... niestety...

      Usuń
  5. Polozne w calym bylym NDR, to szczegolna grupa, ktora pomiata lekarzami i uwaza, ze jest wszystkowiedzaca. Sama trafilam na taka za pierwszym porodem. Potem wyszukalam sobie mila i towarzyszyla mi ona podczas 2 nastepnych. Nie mniej jednak masz widocznego pecha i trzeba by sie chyba stamtad wyniesc. Sasiedzi straszni!
    Wydaje mi sie, ze calkowite odprezenie sie Polaka w Niemczech nie jest calkiem mozliwe, nawet jesli trafi sie na przyjazne srodowisko, a ja chyba na takie natrafilam. Mimo to napinam sie tak, ze az nabawilam sie bruksizmu. Lecze sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, teraz do mnie przychodzi miła, spokojna położna. Ufff...
      Trzeba się wynieść jak nic - bo ja w życiu raczej miałąm wielkie szczęście do ludzi, więc nie wiem o co chodzi... i niby staram się żartować, ale cos mi się wydaje, że z niektórymi tutaj nie ma żartów...
      co do bruksizmu - wlaśnie się zastanawiałam w zeszłym tygodniu, czy zęby to bola mnie bo dochodzę do siebie po porodzie, czy to bruksizm... Jeszcze nie wiem...

      Usuń
    2. Bruksizm ma ponoc polowa populacji, tylko nie wiem czy ogolnie ludzkiej, czy europejskiej, czy polskiej. NIektorzy uwazaja to za bujde, ale mysle, ze dobry ortodonta zalatwi sprawe i postawi sensowna diagnoze.
      Co do zartow - to masz racje. W Niemczech zartowac mozna tylko wieczorem, po pracy, przy piwku, i najlepiej sie z tym zartem zapowiedziec.

      Usuń
  6. Bierz nogi za pas i zmykaj stamtąd! Ja bym długo nie wytrzymała. Chociaż wszędzie są ludzie i ludziska. Tajwańczyków uważam za najmilszy naród, ale ... mamy takiego sąsiada, który co rano wychodzi w slipach i klapkach przed dom i wrzeszczy na mojego syna wyprowadzającego psa na spacer, że pies sika mu na koła samochodowe (nasz pies to suczka). No i mam takie szwagierki, które robią wszystko by moje dzieci, mąż i ja ich nienawidzili. Cóż ... zastanawiamy się nad ucieczką ... Ściskam mocno i nadal upalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, muszę ale jeszcze trochę trzeba tu zostać i ten czas dobrze przeżyć..., bo jest źle... I to źle dla wszsytkich....i szkoda zycia, czasu tak waznego, kiedy jest Mała taka mała....

      Usuń
  7. Trzymaj się ciepło i żartuj ile wlezie:) Mam nadzieję, że dacie radę stamtąd uciec... A do wózka oj, zajrzałabym, zajrzała:) Takiego Maluszka, eh:) W stopki całuję za Mamy pozwoleniem:)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całusy przyjęte... A co do ucieczki - się zrealizuje ale do tego czasu muszę coś zrobićbo zaczyna byc smutno i żałosnie w naszym domu!!! Tego jeszcze nie było... i na to nie mogę pozwolić. No ale jak się zaczynamy obawiać wyjść na spacer albo za głośno cos powiedzieć... koszmar... trzeba to jakoś obłaskawić albo co...

      Usuń
  8. Dobrze, że o tym piszesz. Nie ma sensu gryźć się w pojedynkę. Wytrzymajcie ile konieczne, a potem zostawcie i wścibskich i niewidzialnych. Najważniejsze, że nie musicie tam zostać na dłuższe dłużej. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skad ja to znam... mieszkam w Londynie... jakbym czytala swoje wspomnienia kiedy pierwszy raz zostalam mama!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest jak jest!! Ale jak czytam, że to wspomnienia, tzn., że będzie lepiej?? ;-)

      Usuń
    2. Za pierwszym razem mialam cesarke i jak wrocilam do domu to mnie odwiedzaly murzynki- polozne, okropne "baby" jedyne normalne byly Irlandki i jedna serdeczna Litwinka... za drugim razem mialam porod naturalny i lepiej to wspominam... znowu w domu pojawial sie serdeczna Litwinka... echhh, my emigranci musimy byc bardzo silni psychicznie... zazdroszcze Pani tego ogrodka, gdzie mozna odreagowac stres na grzadkach...

      Usuń