Dzisiaj Wam opowiem o Alicji, mojej córeczce dwujęzycznej już
bardzo, oraz o innych dzieciach, których losy opisały mi ostatnio mamy w
mailach, komentarzach i prywatnych rozmowach. Dzieci te i ich rodziców łączy
jedno zdanie:
„MOJE DZIECKO POSZŁO DO OBCOJĘZYCZNEGO
PRZEDSZKOLA, WIDZĘ, ŻE
·
JEST MU CIĘŻKO/
·
CHYBA JEST MU CIĘŻKO Z JĘZYKIEM/
·
MYŚLĘ, ŻE SOBIE JAKOŚ RADZI/
·
CHODZI JUŻ ROK I MAŁO MÓWI/
·
CHODZI JUŻ ROK I NIEWIELE SIĘ NAUCZYŁO PO
NIEMIECKU (ANGIELSKU, FRANCUSKU, HISZPAŃSKU)/
·
ZAMKNĘŁO SIĘ W SOBIE/
·
NIE CHCE MÓWIĆ W PRZEDSZKOLU/
·
PANIE MÓWIĄ, ŻE NIE SŁUCHA/
·
PANIE MÓWIĄ, ŻE CAŁY CZAS PŁACZE/
·
W PRZEDSZKOLU GRZECZNY BARANEK POTULNY A W DOMU
WRZESZCZY I BIJE I KRZYCZY NA WSZYSTKICH/
·
NIEWIELE MÓWI PO NIEMIECKU/
·
NIE CHCE CHODZIĆ DO PRZEDSZKOLA/
NIE WIEM CZY SIĘ MARTWIĆ, CZY MU JAKOŚ POMÓC,
CZY DAĆ MU CZAS….”
(powyżej fragmenty listów)
Kochani rodzice!
Czy się martwić - już się martwicie!! Bo myślicie, bo
piszecie, bo pytacie…
Nie martwić się, pomóc – i cieszyć się z tego, że mogliście
pomóc… ;-)
Piszę z bazą doświadczenia swojego własnego (dwoje dzieci w
przedszkolu „zastartowało”), z obserwacji i rozmów z innymi rodzicami, którzy
opowiadali te historie i z bazą wiedzy teoretycznej (literatura "przedmiotu").
Postaram się odpowiedzieć na pytanie CZY SIĘ MARTWIĆ, CZY MU JAKOŚ POMÓC, CZY DAĆ MU CZAS….
Zacznę o nas: Alicja, trzyletnia moja córeczka: poszła do
niemieckojęzycznego przedszkola w wieku 2 lat. Po niemiecku umiała PODSTAWOWE
zwroty grzecznościowe, pytania „Co to?” „Kto to?”, potrafiła przedstawić się.
Widzieliśmy, że dziecku ciężko i nauczyliśmy wspólnie z mężem i panią w przedszkolu
podstawowych zwrotów: „chcę, nie chcę, chcę siku” itp.
Alicja –wesoła, rezolutna dziewczynka, wszyscy widzieli i
mówili, że radzi sobie bardzo dobrze. Ale mi coś nie pasowało, postanowiłam
jednak jej pomóc. Zobaczcie tu: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search/label/dzienniczek%20wydarze%C5%84
Prowadziliśmy dzienniczek krótko, Alicja
zaczęła być w przedszkolu bardziej rezolutna, wesoła. Do przedszkola zawsze chodziła chętnie - chyba też z tego względu, ze do tej samej placówki chodzi starszy brat i w czasie zabaw widzą się zawsze.
Jednocześnie to był ciężki czas: moja ciąża i narodziny małej
siostry. Alicja wesoła jak zawsze, głośna! rozgadana! w przedszkolu cicha…
W związku ze zbliżającymi się narodzinami Małej przyjeżdżali
różni ludzie. Przyjechała babcia. Mama (ja) w szpitalu. Alicja z bratem i z
babcią. Wracam ze szpitala, niedysponowana, trzeba dotrzymać miesiąc do porodu.
Ala wrzeszczy!!! na babcię – nie pozwala jej zbliżyć się do siebie. Szybka
nasza refleksja – reakcja na moje kłopoty zdrowotne i ciężką sytuację. Jakoś
przeczekaliśmy. Ala wrzeszczała, my czekaliśmy, tłumaczyliśmy nową sytuację,
czekaliśmy, aż się wszystko unormuje i Alicja „zrozumie”.
Rodzi się Mała – Alicja zakochana w siostrzyczce.
Babcia wyjeżdża, Alicja mniej krzyczy, ale za to bije brata.
I tak się toczy nasze życie, z małym bobaskiem, ogarnianie
domu, dzieci i tak w kółko. Alicja krzyczy czasem, bije, złości się, rzuca
zabawkami.
My tłumaczymy – reakcja na małą siostrę.
Alicja zakochana w siostrzyczce.
Aż do wyjazdu do Polski…
W Polsce byliśmy długo – 1,5 miesiąca. Ala i Makuś są ze mną
i z dziadkami. Domowo, pełno gości. Kilka dni jesteśmy sami – ja, mąż i
dzieci. Po tygodniu zauważamy, że coś jest inaczej: Alicja!!! Nie krzyczy, nie
bije, nie rzuca… Cudowna, słodka dziewczynka, uśmiechnięta, biega, piszczy
radośnie, bawi się spokojnie. O co chodzi? Ma nas na wyłączność!! Pierwsza
nasza myśl. Tak! Ale jeszcze ją obserwowaliśmy. Ja patrzyłam jak bawi się z
dziećmi, które nas odwiedzały, jak z nimi rozmawia!!! Coś mnie tknęło.
Widziałam, że moja córeczka się uspokaja w Polsce. Cieszy się
ze spotkań z dziećmi.
Po powrocie do Niemiec przyglądam się Ali znów. Dokładnie
obserwuję jej zachowania w przedszkolu: Alicja chodzi jak mim, skacze, bawi
się. Pytam Maksia. Okazuje się, że Ala bawi się z nim (jak tylko jest taka
możliwość), nie rozmawia ani bawi się za wiele z innymi dziećmi – jak tak i
jest źle, załatwia sobie sprawę waląc po głowie… Widzę, że nie rozumie 80 %
wypowiedzi. Stara się zrozumieć z kontekstu sytuacyjnego!! Obserwuje, co inni
robią i robi to samo, obserwuje gesty pań. Jest mistrzynią w tym (jak mama…myślę
sobie…ech…)
Obserwuje, świetnie funkcjonuje, ale nie mówi za wiele. Fakt,
mówi! Mówi proste zdanie: „Das ist meine…”
…To jest to, na czym stanęłyśmy w dzienniczku, który
zarzuciłam, bo … no czasu nie miałam!
W domu - w domu wracają agresywne zachowania, staram się jej poświęcać dużo więcej czasu, żeby eliminować "braki emocjonalne"
Myślę, myślę, czy mam jej pomagać – np. dzienniczku na
ratunek! Czy jakos da radę…
„MARTWIĆ SIĘ, CZY JAKOŚ POMÓC, CZY DAĆ CZAS….”
No i jak usłyszałam w głowie to pytanie, zamarłam!! Ja…
doświadczona już matka, wykształcona w temacie i zaznajomiona!! Ja się
zastanawiam!!??
W tym samym czasie dostałam kilka maili i zapytań w
komentarzach w identycznym tonie, to pokazało mi, że problem JEST!!!! i NIE mam zamiaru DAWAĆ MU
CZASU!!!!!!!!!
Zdenerwowałam się i postanowiłam działać. To było 3 tygodnie
temu.
Kilka dni obserwowałam Alę bardzo intensywnie – jej zachowania językowe i
niejęzykowe w przedszkolu. Potem poszłam do pani i moją niemczyzną ”Kali jeść,
Kali pić” mówiłam pani, że „Ala chyba smutna, bo Ala nie mówić po niemiecki, i
Ala chce mówić, a nie umie, i Alicja nie umie powiedzieć ani zapytać i robi
tylko, to, co widzi. A ona ma już 3 lata i w domu mówić wszystko po polski i
chyba jest jej źle, ze nie może powiedzieć po niemiecki”…czy jakoś tak ;-)
Poszłam do domu, postanowiłam wrócić do dzienniczka.
Napisałam jedno zdanie - dotyczyło tego, co się akurat wydarzyło i Ala to bardzo przeżywała - przejazdu pociągiem:
Kolejnego dnia zaniosłam do przedszkola, była inna pani, obejrzała, uśmiechnęła się,
przeczytała, oddała dzienniczek do domu…
Wróciła nasza pani - znów zaniosłam dzienniczek. Pani załapała!!!
I teraz od 2 tyg. dostajemy takie żółte kartki: pani wypisuje
dialogi, co powiedziała Alicja!!, wypisuje piosenki, zabawy paluszkowe. JA to
obrabiam wklejam do dzienniczka:
Rozmowy, które pani zapisała:
Z tyłu dzienniczka wklejamy teksty piosenek, zabaw, które pani nad (teraz...) daje:
3 tygodnie z dzienniczkiem i z decyzją ŻE POMAGAM MOJEMU
DZIECKU!!! NIE CZEKAM!!! Już więcej… i:
Dzisiaj pani przyszła uśmiechnięta: „Alicja mówi i mówi.
Czasami nie rozumiem, ale mówi!!”
Alicja każdego dnia!!!! mówi coraz więcej po niemiecku!!!!to
jest tak namacalne, że aż niewiarygodne. Musiała mieć już sporą bazę mentalną
języka a teraz dajemy jej słowa, proste konstrukcje, troszkę przeczytam,
usłyszy i bawi się tym, ze mówi!!!
3 tygodnie…
Alicja wesoła, uśmiechnięta!! Nowością jest to, że teraz
każdego dnia rano, coś CHCE powiedzieć Evi, swojej pani – że ma nową lalkę, że
boli ja noga, że ja zgubiłam rękawiczki….
Identyczne
doświadczenia mam z Maksymilianem (teraz 5,5 roku). Po 3 tyg. z dzienniczkiem
oswoił przedszkole. Poczytać o tym można TU: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/05/histeryczny-smiech-dwujezycznosci.html
Teraz do Was, kochani rodzice, chcę się podzielić
doświadczeniem i wiedzą:
Jak widzicie, że dziecko nie radzi sobie z emocjami, szukajcie, co, gdzie i dlaczego.
1.
Nie czekajcie długo!!! Trochę
czekać trzeba – obserwować, jak zachowuje isę dziecko, jakie emocje się w nim
budzą (jakie emoje w przedszkolu i jakie okazuje potem w domu!), jak sobie
radzi – bo może Wasze dziecko nie będzie potrzebowało wsparcia, bo radzi sobie rewelacyjnie!!
2. Nie popieram rad „daj mu
czas, rozgada się” – tak – może się tak stać, ze się rozgada, ale
może też emocjonalnie cierpieć, przecież to JEST CZŁOWIEK, KTÓRY NIE MOŻE SIĘ
WYRAZIĆ!!! NIE MOŻE POWIEDZIEĆ CZEGO CHCE!! Bądź NIE CHCE!! Jeżeli MATKA czuje
i widzi, że JEJ dziecko ŹLE się czuje - nie
czekać. Matka widzi takie rzeczy, bo
jest z dzieckiem cały czas w domu i wie, jak się komunikuje w domu, czy brak
komunikacji mu przeszkadza, czy przeszkadza środowisku, czy i jak dziecko sobie
radzi. MY, z boku, obserwujemy ale przekładamy
własne doświadczenia na inną sytuację, inny dom, inną rodzinę, inny kraj, inne
dziecko!! Niekoniecznie, to co u nas było, musi powtórzyć się u innych
dzieci i w innych rodzinach! Pamiętajmy więc, że każde dziecko jest inne i
inaczej reaguje na zmiany, na nowe środowisko, na nowe emocje!! Każda sytuacja
społeczna jest inna (małżeństwo mieszane, małżeństwo jednojęzyczne). Tu bym się
zdałą ma matczyną intuicję – jednak jak pyta, zastanawia się, to czuje, że jej
dziecko potrzebuje pomocy!
3.
Nie chodzi o nadopiekuńczość! – chodzi o
udzieleniu dziecku wsparcia!
Co robić?
1.
Zanim dziecko pójdzie do przedszkola uczcie podstawowych zwrotów grzecznościowych w
danym, potrzebnym języku (nawet jeśli nie znacie języka dobrze, uczcie jak umiecie, podstawowe zwroty i
słowa znacie),
2.
Kiedy dziecko już idzie do przedszkola obserwujcie,
uważnie obserwujcie!, czy dziecko dąży do komunikacji, czy odzywa się i
komunikuje w jakikolwiek sposób
3.
Jeżeli widzicie, iż dziecko potrzebuje - uczcie
„troszeczkę”, (resztę zostawcie personelowi i środowisku) nie martwcie się, że
nauczycie źle, bo gdy nadejdzie czas, kiedy będzie już takie zagrożenie, że
mówicie błędnie (trudniejsze konstrukcje gramatyczne) – wasze dziecko już
będzie mówiło lepiej od Was i nie z Wami a z innymi użytkownikami języka (ja
np. już nie rozumiem, niestety, wszystkiego, co mówi mój synek i nie przychodzi
mi na myśl uczyć go niemieckiego!!!)
4.
Kiedy widzicie, że dziecko w przedszkolu nie
próbuje samo „ruszać z kopyta” językowo – szukajcie
pomocy: pani nauczycielka, mąż/żona mówiąca tym językiem,
dziadek/babcia/sąsiadka.
5.
Spróbujcie namówić, nakłonić do współpracy
panią z przedszkola. Pisałam o tym tu, zakładka przedszkole http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search/label/przedszkole
6.
Cały czas prezentujcie dobre i pozytywne
nastawienie do danego języka (wypracujcie sobie nawyk) – szczególnie do języków mniejszościowych, lub
w jakikolwiek sposób „napiętnowanych”
7.
Pamiętajcie, iż taka wczesna stymulacja –
pomoc- danie narzędzia, oddala widmo, ewentualnego mutyzmu wybiórczego, nie
wzmacnia skłonności dziecka do zachowań typu wycofania lub agresji
8.
Niekiedy wystarczy tylko zapałka i rusza „magazyn
językowy”, zbierany przez dziecko w umyśle przez jakiś czas… moją cudowną, sprawdzoną zapałką jest
dzienniczek
Dzienniczek:
- daje on możliwość ZAPISU CODZIENNYCH, WAŻNYCH DLA DZIECKA, JEGO
DOTYCZĄCYCH WYDARZEŃ!!
- DAJE MOŻLIWOŚĆ ZAPISU i ĆWICZENIA JĘZYKA W DIALOGU – CZYLI TAKICH
SFORMUŁOWAŃ, JAKIE DZIECKO SŁYSZY I JAKIE SĄ MU POTRZEBNE W ŻYCIU. (Można
uczyć słówek, czytać książeczki – ale to nie to samo, co język
mówiony!!!!)
- Zapisuje i uwalnia EMOCJE
O dzienniczku pisałam już wiele. Można poczytać w zakładce: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search/label/dzienniczek%20wydarze%C5%84?updated-max=2013-12-16T22:06:00%2B01:00&max-results=20&start=7&by-date=false
A jutro Alicja ma 3 urodziny… zapis będzie taki, by Ala umiała powiedzieć w przedszkolu o urodzinach, SAMA!: