Dzisiaj w ramach projeku "Przygody z książką" pokazać chcę książeczki "przerabiane" do nauki czytania. Dla przypomnienia, gdyż wykorzystuję posty już kiedyś napisane.
Pierwsze:
Z różnych przyczyn, często zdarza się, że teksty w książeczkach dla dzieci, które stoją na półce są dla naszych pociech niezrozumiałe: są napisane w obcym języku lub są za trudne, chociaż w znanym języku. Mamy, posługujące się kilkoma językami, tłumaczą na bieżąco, czytając. Nie zawsze mamy talent translatorski (pominąwszy niektóre znane nam tu osoby…!), talent tłumaczenia symultanicznego. Ale radzimy sobie jak możemy. Przeważnie tłumaczymy teksty jak umiemy (ja sprytnie posiłkuję się obrazkiem, a co przekręcam? nie wiem…. A jak się dowiem, to się muszę tłumaczyć po jakimś czasie.).
Ja chciałabym tu wspomnieć o metodzie pisania tekstów do wszystkich, wszelakich książeczek, znajdujących się w domu - metodzie, która służy nauce czytania. Zaznaczam, jak zwykle, że naukę czytania zaczynamy jak najwcześniej (patrz opis metody symultaniczno-sekwencyjnej). Tak więc książeczki, które dzisiaj przedstawię, są książeczkami dla małych dzieci. Tak samo "opatrujemy" tekstami książki dla starszych – jeżeli uczymy czytać. Teksty pisane samodzielnie mają tę zaletę (przy nauce czytania), że są dostosowane do poziomu i umiejętności dziecka. Zwykle, kiedy dziecko nauczy się podstaw czytania, szybko opanowuje dalszy materiał, co owocuje samodzielnym czytaniem coraz trudniejszych tekstów - w tym oryginalnych tekstów z książek.
Jak to wygląda praktycznie?
Do jednej książeczki możemy przygotować kilka tekstów na różnym poziomie trudności. Zacząć możemy nawet od opisywania książeczek obrazkowych dla najmłodszych. Teksty niekiedy piszę bezpośrednio na książce – jeżeli nie przedstawia ona zbytniej wartości… Patrz zdjęcie książeczki z obrazkami (książeczka Maksia a teraz Ali):
Ja mam zwykle teksty napisane „na harmonijce” i wklejone do danej książeczki. Harmonijka służy temu, żeby książeczka mogła być wykorzystywana do nauki wielu dzieci, na różnym poziomie językowym (lub młodszego i starszego w domu):
Lub na kartkach i przyklejam:
Kiedy książka jest piękna i wartościowa, piszę na osobnej kartce i tylko wkładam pomiędzy kartki.
Zaznaczam, iż teksty te służą nauce czytania, więc nie reprezentują wysokiej wartości literackiej :-)
Zachęcam do oklejania książeczek i nauki czytania. Czekam na zdjęcia i opisy Waszych zmagań.
Oraz drugi pomysł nasz na ksiązeczki domowe:
Dzisiaj jeszcze o wesołych książeczkach, które tworzymy z Maksiem!!
Maksymilian nudził się już czytaniem tekstów – bo ciągle piszę proste, zbudowane przeważnie z sylab z pierwszego i drugiego etapu. Nie wchodzę jeszcze na etap trzeci – sylaby zamknięte (OP, AM itd.), ze względu na wolne postępy w ćwiczeniach analizy i syntezy wzrokowej.
Tak więc trzeci etap za trudny!
A pierwszy i drugi za łatwy!
Ale ćwiczyć i czytać Makuś chce bardzo.
Niestety zasób sylab nie pozwala na super atrakcyjne, długie teksty. Wymyśliłam więc SUPER zabawę. Makuś pęka ze śmiechu! I nie może się doczekać, kiedy znów będziemy pisać śmieszne książeczki!!
Otóż! Bierzemy książeczki dla dzieci, których NIE LUBIMY, ze względu na coś brzydkiego, głupiego… grafika, teksty… Zawsze się znajdą takie w domu. U nas leżały na najniższych półkach (a nuż Alicja zniszczy… a skąd… twarde są!!). Bierzemy też czyste karteczki. Ja mam samoprzylepne i Makuś ma dodatkową frajdę, bo przylepia! Przylepiamy na głupich tekstach najlepiej… Albo gdzie nam pasuje i wypisujemy GŁUPOTY!!!! Czyli jakieś absurdy, które dziecko czyta.
I pytamy „Co to? To prawda? Tu są pomidory??” NIE!!!
OJEJ! ALE JESTEM GAPA!! Co ja tu wypisałam – i zaśmiewamy się do rozpuku….
My już tworzymy czwartą taką książeczkę!
Maksiu wręcz prosi, żebyśmy pisali dziś śmieszne książeczki…!
Polecam serdecznie!
Poczucie humoru, to jedna z wielu fantastycznych cech, które możemy wykorzystać w zabawach z dzieckiem, w zabawach w czytanie! Kolejna to fantazja, dzika fantazja! Pamiętajmy, że pośmiać się trzeba!!
UWAGA!!!
Technika ta nie może być stosowana u dzieci, u których programujemy język i u dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, dzieci z zespołem Aspergera. Nie możemy im robić takiego kukuk…! Dziecko musi rozumieć – co to jest ŻART!!!
A to skan z naszych książeczek - na zachętę:
Dzieci uwielbiają takie ksiązki!!! MAksymilian zaśmiewa się do rozpuku!! I nie wie kiedy czyta (ćwiczy)!!! Jest to miłe, śmieszne, przyjemne, wesołe!! Mamy więcej takowych książeczek, ale czas mi nie pozwolił na umieszczenie skanów. Kiedys się postaram! Obiecuję!
POLECAM!! Opisujcie książeczki!!
Więcej o projekcie "Przygody z książką tu.
Fantastyczny pomysł :)
OdpowiedzUsuńChyba zacznę zwracać większą uwagę na kartonowe książki w punktach wyprzedażowych.
OdpowiedzUsuńŚwietny post! I bardzo ciekawy blog, chociaż dopiero pobieżnie przejrzałam. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, pomysł na opisywanie książeczek jest rewelacyjny! Do nauki pisania jak znalazł! :)
OdpowiedzUsuńI pamiętajcie - dużo humoru do tego!!!
OdpowiedzUsuńElu, bardzo fajny pomysł. I jaki prosty w sumie... a proste pomysły są najczęściej najlepsze :-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak zwykle tryskasz pomysłami! Pozdrawiam! Was i "odnawiane" książeczki.
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy. Na pewno spróbujemy ;)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł. Ja wycinam po prostu obrazki z gazet, np. darmowej Medizini z apteki i piszemy do nich zabawne komentarze. Dobrze sprawdzają się też zwykłe gazetki promocyjne, Lusia nauczyła sie wszystkich warzyw i... rodzajów mięsa.
OdpowiedzUsuńA niech to! I było tu przychodzić. Mam torbe książeczek do wydania, bo już się nie mieścimy i teraz co. Nie wydam, tylko popiszę... :)
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł, nie mogę doczekać się własnych dzieci, żeby na nich to przetestować!
OdpowiedzUsuń