czwartek, 17 marca 2016
Humor i pomysł na książeczki, których nie lubimy!! - WTORKOWE CZYTANECZKI
Chciałbym przypomnieć sposób, który wykorzystuję często w pracy z dziećmi. Zachęcam rodziców, by szybko rzucili okiem na półki i wybrali coś dla dzieci na przeróbkę...
Dzisiaj więc o wesołych książeczkach, naszych domowych, które tworzyliśmy z Maksiem a teraz też Alą:
Kiedy Maksymilian był na pierwszym etapie nauki czytania (2013) nudził się już czytaniem tekstów – bo ciągle pisałam proste, zbudowane przeważnie z sylab z pierwszego i drugiego etapu. Nie wchodziliśmy długo na etap trzeci – sylaby zamknięte (OP, AM itd.), ze względu na wolne postępy w ćwiczeniach analizy i syntezy wzrokowej.
Tak więc trzeci etap za trudny!
A pierwszy i drugi za łatwy!
Ale ćwiczyć i czytać Makuś chciał bardzo.
Ala na pierwszym etapie, którego też, ze względu na lewooczność, jakoś nie "śmigamy".
Niestety zasób sylab nie pozwala na super atrakcyjne, długie teksty. Wymyśliłam więc SUPER zabawę. Makuś pękał ze śmiechu! I nie mógł się doczekać, kiedy znów będziemy pisać śmieszne książeczki!!
Otóż! Bierzemy książeczki dla dzieci, których NIE LUBIMY, ze względu na coś brzydkiego, głupiego… grafika, teksty… Zawsze się znajdą takie w domu. U nas leżały na najniższych półkach (a nuż Najmłodsza zniszczy… a skąd… twarde są!! - Teraz chowam!!). Bierzemy też czyste karteczki. Ja mam samoprzylepne i Makuś ma dodatkową frajdę, bo przylepia! Przylepiamy na głupich tekstach najlepiej… Albo gdzie nam pasuje i wypisujemy GŁUPOTY!!!! Czyli jakieś absurdy, które dziecko czyta.
I pytamy „Co to? To prawda? Tu są pomidory??” NIE!!!
OJEJ! ALE JESTEM GAPA!! Co ja tu wypisałam – i zaśmiewamy się do rozpuku….
My już tworzymy "entą" taką książeczkę!
Dzieci wręcz proszą, żebyśmy pisali dziś śmieszne książeczki…!
Polecam serdecznie!
Poczucie humoru, to jedna z wielu fantastycznych cech, które możemy wykorzystać w zabawach z dzieckiem, w zabawach w czytanie! Kolejna to fantazja, dzika fantazja! Pamiętajmy, że pośmiać się trzeba!!
UWAGA!!!
Technika ta nie może być stosowana u dzieci, u których programujemy język i u dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, dzieci z zespołem Aspergera. Nie możemy im robić takiego kukuk…! Dziecko musi rozumieć – co to jest ŻART!!!
A to skan z naszych książeczek - na zachętę:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha Ha Ha! Uwielbiam absurdy :) I widze, ze Gabrys tez juz zaczyna miec te wrazliwosc jezykowa; Swietny sposob do rozwijania jezyka i czytania; My przekrecamy slowa piosenek, ogprek ma np fioletowy garniturek, splesnialy wiec chyba jest, wiec rechoczemy ile wlezie :) chyba juz o tych piosenkach kiedys cos napisalam u siebie. Pa!
OdpowiedzUsuńTak, niekiedy im bardziej absurdalne, tym fajniejsze...!!!
UsuńAle miny żab pasują!? prawda? ;-)
Że też ja na to nie wpadłam! Genialny sposób, zwłaszcza dla dyslektyków! Kradnę!
OdpowiedzUsuńKradnij i rozdawaj.
UsuńSuper pomysł. Mój synek robił podobne "komiksy" w kolorowankach. W chmurkach wpisywał śmieszne wyrazy i krótkie zdania. W ten sposób z czarno-białych rysunków powstawały ciekawe "bajki". Niektóre dialogi zachowałam na pamiątkę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHa!!! Przypomniało mi się jak mój szwagier w czasach "zaraz po studiach" opisał w ten sposób mój album ze zdjęciami. No muszę przyznać, ze byłam zszokowana tą dewastacją. Ale po przeczytaniu umarłam... taki komizm sytuacji, jaki wydobył...NIESAMOWITE!!
Usuń! Można dopisywać więc w różnych miejscach śmiesznostki:-) Ze starszymi dziećmi robić takie komiksy; dopisywać na gazetach reklamowych jakieś absurdy... Na murach :-) Jeśli tylko będą nasze dzieci chciały czytać po polsku... To i stodołę sąsiada wymalować możemy.
OdpowiedzUsuńNo świetne to jest! Będę musiała poszukać jakiś brzydkich książeczek;) Albo książek po angielsku, które nakupowałam w szmateksach za grosze a popularności nie mają:) Tylko czy będę miała na tyle kreatywności, żeby wymyślać absurdalne teksty na poczekaniu? to jest pytanie...
OdpowiedzUsuńGotowane pomidory! haha;D