wtorek, 27 października 2015

Mądre i piękne! - książki Iwony Chmielewskiej



W tym roku w Polsce moje dzieci dostały od ciociu Uli dwie książki Iwony Chmielewskiej. Wiem, wiem, znacie i lubicie. Ja znałam, słyszałam, ale nie mieliśmy. Wiecie, że z uporem polecam dla dzieci dwujęzycznych (z językiem polskim) książki polskich autorów!
Zerknijcie zatem proszę na mój krótki opis książek Iwony Chmielewskiej:

Teraz mamy poniższe książki Chmielewskiej (już to nie tylko te dwie "prezentowe"), bo zaraz potem nakupiłam wszystkie jakie znalazłam!!!! A perełka, o której piszę na końcu... to... perełka... ;-)

Zaraz niedługo kupiłam też dla dorosłych - na prezent ślubny (pozdrawiam Paulinko i Adasiu - przeczytane;-) !?), bo subtelność tematów jest w nich ponadpokoleniowa i ponadwiekowa i ponadnarodowa...

Polecam z całego serca naszym dzieciom dwujęzycznym - bo są niezmiernie!!! mądre; bo są niezmiernie piękne!!! to metafora i artyzm, które do serc dzieci przemawiają nawet poważnymi trudnymi tematami, szczególnie ciepło!!

Moje dzieci - niezależnie od wieku - nie mogą się oderwać od tych:

"W kieszonce"!! Odkryłam, że na stronie wydawnictwa "Media Rodzina" można pobrać dodatkowe materiały do "czytania" tej książki! i możecie zobaczyć jej zaczarowane wnętrze na pięknym filmiku!



i "Dwoje ludzi" na stronie wydawnictwa kilka ilustracji ze środka


Z resztą (podobno ;-)) czeka Mikołaj... :
"O tych, którzy się rozwijali" tu: więcej o książce i kilka ilustracji


"Pamiętnik Blumki": więcej na stronie: (dla miłośników Korczaka:)


A to jest perełka, którą polecam szczególnie rodzinom dwukulturowym w krajach niemieckojęzycznych!!!! To "abecadło" tej niemieckojęzycznej kultury, sztuki, literatury, tradycji, języka, muzyki, zwyczajów - SKOJARZEŃ!!! Te skojarzenia, dobrze by było, gdybyśmy MY i nasze dzieci znali!!!! To niezmiernie ubogacająca kulturowo książka!!!


bardzo dużo fotografii ze środka na stronie wydawnictwa: wydawnictwo warstwy. Polecam - zobaczcie jakie piękne!
Znajdziecie tam SKOJARZENIA z daną literą alfabetu, przepięknie poukładane, odnalezione, wreszcie zilustrowane na poziomie światowym!!

Jest to perełka, którą ja studiuję przy chwili spokojniejszej, przy kawie, herbacie, czy innym trunku...
Zachwycam się - tak to mogę ująć. Cieszę się, że znam wiele z tych kulturowych odniesień i szperam, jak widzę coś mi nieznajomego...

Tu, moja ulubiona strona (kto czyta mój blog, wie dlaczego....):




Pewnie Pani Iwona nie zawita nigdy tu... ale ślę w eter podziękowania za tę perełkę, niech dolecą do autorki i ją uradują w duszy.

poniedziałek, 26 października 2015

„Aktywne metody nauczania w szkołach polonijnych”




Zapraszam  nauczycieli polonijnych na szkolenia, organizowane przez ODN Stowarzyszenia Wspólnota Polska.

Wraz z Kasią Czyżycką zajmiemy się tym razem tematem metod aktywizujących w pracy z dzieckiem dwujęzycznym.

 „Aktywne metody nauczania w szkołach polonijnych”

Szkolenia on line i bezpłatnie.

Dwa szkolenia:

1. Metody aktywizujące w pracy z dzieckiem dwujęzycznym na etapie przedszkolnym i wczesnoszkolnym.
2. Metody aktywizujące w pracy z dzieckiem dwujęzycznym - klasy IV - VI oraz gimnazjum


Szczegóły na stronach ODN Stowarzyszenia Wspólnota Polska.



piątek, 16 października 2015

Czy i jak wspierać język większościowy? - RODZICE PYTAJĄ




W cyklu RODZICE PYTAJĄ znajdziecie niektóre moje odpowiedzi na pytania, które dostałam od rodziców. Proszę pamiętać, przekładając pytanie i odpowiedź na własną sytuację, zawsze należy pamiętać, że sytuacja każdej rodziny, z wielu względów, jest inna. Należy więc wziąć pod uwagę wiele czynników, które wpłyną na wybór postępowania w wychowaniu dwujęzycznym i dwukulturowym.
Jeśli podaję przykład mój i mojej rodziny, to piszę tu o własnych doświadczeniach, czyli rodzina Polaków, mieszkająca w Niemczech, w domu mówimy po polsku. Nasze dzieci w Niemczech mają nikły kontakt z Polakami.


Dzisiaj Pani Ola pyta:

Pani Elu! Jakie plyty z niemieckimi piosenkami Pani poleca?? Czy poza dzienniczkiem i piosenkami robi/la Pani cos z dziecmi w domu, zeby zainteresowac je tym jezykiem?? jakies ksiazeczki z zadaniami, gry czy inne pomoce?? czy wystarczy to, co dzieci maja w przedszkolu Córka ma 2 lata i 7miesiecy i od tygodnia chodzi do niemieckiego przedszkola. Mloda sama sie pyta nas, jak sie mówi w Niemczech na poszczegolne rzeczy, pieknie zapamietuje i powtarza slowka. A ja jestem w rozterce, bo nie wiem, czy puszczac jej bajki po niemiecku czy po polsku? czy pracowac nad polskim czy na poczatku tez wprowadzac niemiecki?? Co z Pani doswiadczenia moze Pani powiedziec na ten temat??
Z gory dziekuje za odpowiedz:)

Pani Olu,
Co ja robiłam, aby zainteresować dziecko językiem większości – raczej niewiele, ale jedna rzecz, którą uważam za najważniejszą: oba języki i polski i większościowy (u nas niemiecki) pokazywałam jako coś niesamowicie fascynującego. Fakt, że ludzie mówią rożnymi językami: i my i inne dzieci i dorośli starałam się, ile mogłam, przedstawiać jako bardzo ciekawe, wręcz ekscytujące doświadczenie. Myślę, że to jest najlepszy sposób, na zainteresowanie lub zaprzyjaźnianie się z każdym językiem. Wiadomo też, że język większości, w przeważającej części przypadków, w pewnym momencie będzie mocniejszy – dlatego też cały czas wspieram język mniejszościowy (u nas polski). Według tej zasady książki, gry, płyty w języku niemieckim pojawiają się u nas bardzo, bardzo rzadko.
Ja sama uczyłam dzieci po niemiecku tylko:
  •         zwrotów grzecznościowych
  •          zwrotów sytuacyjnych potrzebnych w danej chwili (w sklepie, u lekarza, kilka słów do sąsiadów):
  •          podstawowych pytań
  •          wyrażenia podstawowych potrzeb.

Jeżeli małe dziecko ma niewielki kontakt z użytkownikami języka większości należy chociaż w minimalnym stopniu pokazać mu środowisko niemieckojęzycze, zwiększyć kontakt szczególnie! z obcojęzycznymi dziećmi. Pokazać, że inne dzieci mogą mówić w innym języku!!!! Uczestniczyć w spotkaniach dla mam z małymi dziećmi, poszukać kilku miejsc, gdzie dziecko spotka się z językiem i kulturą kraju. Ja osobiście staram się z dziećmi chodzić w takie miejsca ale tam nadal (i w miejscach publicznych) używam w rozmowach z nimi języka polskiego, ewentualnie tłumaczę komuś o czym mówimy (na ile mogę i jeśli widzę, że sytuacja nierozumienia wprowadza złą atmosferę; jeżeli nikt nie zwraca na to uwagi, nie tłumaczę nigdy).

W momencie pójścia dzieci do przedszkola obserwowałam je, jakie efekty takie wrzucenie na dość głęboką wodę, daje – czy są w stanie unieść emocjonalnie taki sposób i tryb nabywania języka. Wprowadziłam zasadę, iż chcę pomagać dzieciom, kiedy mają problemy z komunikowaniem się i w takich momentach stosuję dzienniczek wydarzeń. Teraz dzienniczek wprowadzam tylko w sytuacjach, kiedy wiem, że dziecko potrzebuje podpowiedzi jak ma „się wyrazić” – w sytuacjach ważnych, interesujących lub kryzysowych.

Odwiedzamy bibliotekę, uczestniczymy w życiu kulturalnym lokalnej społeczności – to wszystko jest naturalne, dzięki temu dzieci zapoznają się z podstawowymi zasadami, konwenansami i językiem większości.  (W Polsce tak samo by było).

Ale w domu mamy więcej książek i płyt polskich. Mamy książki po niemiecku i płyty z niemieckimi piosenkami, ale jest tego niewiele i nie wynika raczej z chęci nauki przez nas tego języka, ale naturalnie te rzeczy się pojawiają w każdym domu… Procentowo, mogę określić to tak: w 95% sięgamy po książkę, grę i płytę po polsku. W 5% po niemiecku – bo ładne coś się przytrafiło, bo z biblioteki, bo prezent i oglądamy i czytamy czy słuchamy, bo z przedszkola przyniesione i oglądamy…

Płyty z niemieckimi piosenkami polecam, ale głównie po to, by to rodzice wiedzieli, co dziecko śpiewa…;-) Uważam, że dziecko ma na tyle „dopływu” języka większościowego, że ja celowo tego nie poszerzam. Zwiększam zawsze ekspozycję na język mniejszościowy. Ja wprowadziłam zasadę, że tylko w samochodzie słuchamy niemieckich piosenek dla dzieci. W domu są wyłącznie polskie.

Moje dzieci słuchają płyt audiobooków wyłącznie po polsku. Jeżeli włączamy im bajki (sporadycznie DVD lub z internetu) są to teraz wyłącznie bajki po polsku. Chociaż, jak dziecko zapyta o jakiegoś bohatera niemieckiej bajki, to pokażemy te bajkę kilka razy po niemiecku. Telewizji nie oglądają w żadnym języku (oglądanie – przeliczywszy średnią tygodniową z ostatniego miesiąca – około 1 godz. tygodniowo po polsku; po niemiecku kilka piosenek z przedszkola na youtubie, których tekstu szukałam ja).

Jeżeli dzieci pytają się, „jak coś się mówi po niemiecku” – oczywiście tłumaczymy, ale rozmawiając po polsku.
Widzimy więc, że w domu, w którym oboje rodziców to Polacy, większa jest ekspozycja na język polski zaś na język większościowy nikła.

Język większościowy to język otoczenia i środowiska przedszkolnego i szkolnego.


Pozdrawiam serdecznie!!! Życzę powodzenia w wychowaniu dwujęzycznym córeczki!

wtorek, 13 października 2015

Dobre słowo o sobie - po polsku!!!

"Mówmy dziś ludziom więcej i częściej dobrych słów.
W każdym jest coś dobrego, coś, na co możemy zwrócić uwagę i co może skłonić nas  do powiedzenia tego danej osobie albo… chociaż sobie – o niej. Skupiając się na tym, będziemy przestrajać emocje w kierunku proaktywnego ideału.
Kiedy emocje będą szlachetne, gdy takie staranie towarzyszyć będzie nam często- w pewnym momencie stajemy się ludźmi, jakimi być chcieliśmy."

 Iwona Majewska - Opiełka


Dzień Dobrego Słowa - każdy 13. dzień miesiąca

Dziś o Dniu Dobrego Słowa, o prestiżu języka polskiego oraz wspomnienia z turnusów wakacyjnych dla dzieci dwujęzycznych w Polsce.

Przygotowując merytorycznie turnusy dla dzieci dwujęzycznych marzyłam o tym, by dzieci usłyszały dobre słowa o Polsce i o sobie, żeby wypowiedziały dobre słowo o sobie PO POLSKU!!! Wydaje mi się to niezmiernie istotne dla całokształtu działań, wychowania w dwujęzyczności. Myślenie o sobie dobrze, mówienie o sobie dobrze w tym języku przybliża nas do niego emocjonalnie. Daje mocną więź.

Idealnym pomysłem, który realizował te założenia jest Dzień Dobrego Słowa. Idea Dnia Dobrego słowa szerzona jest  w Polsce przez Iwonę Majewską - Opiełko od kilku lat. (Dzisiaj akurat spotyka się z Polonią w Arizonie ;-) )  Proponuje ona, by 13-tego dnia każdego miesiąca szczególnie zwracać uwagę na SŁOWO, na to, aby było ono dobre, piękne i miłe. Zwraca nam uwagę na to, że to JAK MÓWIMY I CO MÓWIMY jest wielce istotne - kształtuje nasz świat zewnętrzny i wewnętrzny, nastraja do nas innych ludzi i nas samych, sprawia, iż ludzie i zdarzenia nabierają określonego znaczenia. Dobrym słowem budujemy dobry świat, kształtujemy dobrego człowieka, kierujemy nasze i jego spojrzenie ku temu co dobre, wzmacniające nasze mozliwości intelektualne i psychofizyczne.

Na turnusach zwracałam uwagę sobie i rodzicom, na to, jak ważne i istotne jest dobre słowo o Polsce i Polakach dla naszych dzieci dwujęzycznych i dwukulturowych!! Prestiż Polski i języka polskiego nie jest tak wysoki, jak powinien być, by nasze dzieci z chęcią, ciekawością i zachłannością uczyły się polskiego. Tylko od nas – rodziców i ich przyjaciół, zależy, jak nasze dzieci będą widziały Polskę! Piszę co jakis czas o tym, że ma byc z naszych ust "Dobrze o Polsce"....


Prosiłam więc rodziców, by zwracali szczególnie w czasie tych wakacji uwagę na to, co mówią, jak mówią. Niezbyt pozytywne aspekty życia w Polsce i tak dzieci same dostrzegają, rodzice nie powinni więc powielać stereotypu narzekania na wszystko, a znajdywać we wszystkim tę dobrą stronę medalu. Zadaniem dorosłych jest nauczyć dzieci opisywać świat dobrych skojarzeń z Polską, wtedy nauka języka polskiego nie będzie nauką, będzie poznawaniem tego, co ciekawe, miłe, intrygujące. 

Jednym z pomysłów do realizacji było wypisanie dobrych słów o sobie na koszulkach. Dzieci, z pomocą rodziców, ozdobiły się cudownymi słowami!!!
































Kiedy dzieci chodziły w tych koszulkach (niektóre nie chciały oddać do prania...; moja córeczka, zakłada teraz niekiedy tę koszulkę do niemieckiego przedszkola!!! i panie pytają "co tam jest napisane po polsku???") wręcz prowokowały do dobrego myślenia i mówienia o nich!!! Muszę przyznać, że było to dobre, cudowne doświadczenie.

Kilkoro dzieci, w tym moje, miały problem albo ze znalezieniem słów albo z załozeniem koszuli - sami wiecie, jak dużo to nam rodzicom powiedziało o nas, o tych dzieciach, o naszych relacjach. Ja teraz jaśniej widzę, jak wiele moja córeczka potrzebuje wzmocnień, aby myśleć o sobie dobrze i mówić o sobie dobrze ublicznie... Dziękuję losowi, że ta chwila, kiedy nie chciała założyć koszulki z dobrymi słowami o sobie, się pojawiła... tak wiele mi powiedziała...pomogła.



Na turnusach towarzyszyły nam dobre, szlachetne emocje, staralismy się!! jako rodzice bardzo!!! więc stawaliśmy się wraz z naszymi dziećmi takimi ludźmi. Poniżej kilka naszych napisów z bulwarów w Krakowie:






I było miło!!! i jest co wspominać!!! i do czego i do kogo tęsknić!!!
No ja tęsknię za tymi dziećmi i za tymi rodzicami.
Wierzymy, że  te wszystkie napisy to wyrażenie faktycznie tego, co czujemy, prawdziwych emocji i odczuć. Warto sobie je wypowiedzieć, aby w nie uwierzyć. Nie tylko dzieci potrzebują pozytywnych wzmocnień, my też!
Tu rodzice ;-) :





Pozdrawiamy Was Kochani!!! Świętujcie dziś Dzień Dobrego Słowa!!!
Ela i Gosia

niedziela, 11 października 2015

3 lata blogu "Dwujęzyczność i dwukulturowość" oraz Polonijny Dzień Dwujęzyczności

Połowa października kojarzy mi się od zawsze z pożegnaniem pomidorów a od trzech lat z rozpoczęciem blogowania!!!
Pojawiłam się "w sieci", jak już nieraz pisałam, bo pisanie to cudowna logoterapia, poszukiwanie sensów, sensu.
Czytacie i widzicie, że piszę i opisuję swoje doświadczenie dwujęzyczności i dwukulturowości w poczuciu poszukiwania sensów. Niewiele rzeczy w dwujęzyczności i dwukulturowości jest oczywiste. Bardzo niewiele. Najczęściej podobne pytania, zadane przez różne osoby, okazują się być zupełnie inne znaczeniowo. Inne są nasze historie, inne są nasze środowiska, inne są nasze języki, nasze rodziny, nasze kulturowe uwarunkowania odbioru rzeczywistości, inne są nawet definicje.
I tak w tej inności wszelakiej poszukuję INNEGO/DRUGIEGO człowieka już od trzech lat. Odkrywam światy indywidualne, rzeczywistości odmienne i podobne. Podejmuję się wyzwań, które są związane i prywatnie i zawodowo z tematem dwujęzyczności.

Wiem, że blog  pod względem graficznymnie jest profesjonalny, zdjęcia byle jakie, rozmieszczenia tekstów też, literówki, błędy nawet...- przepraszam, ale to będzie się zmieniało powoli, wraz ze wzrostem moich dzieci... Jak na razie pełnię uwagi kieruję ku maluchom (całe szczęście już wszystkie chodzą!!) a czas na pisanie postów i na projekty "około", często wyrywam mojemu życiu w niemożliwy do opisania sposób ;-)

Pozdrawiam serdecznie dzisiaj mojego męża - ileż to emocji i czasu poświęconego blogowaniu...; moją przyjaciółkę Faustynę Mounis, z którą wspólnie rozpoczęłyśmy drogę blogowania i wspieramy się w życiu i w pracy - ileż to dzieci się urodziło w tym czasie?? ;-); pozdrawiam wszystkie osoby, które dane mi było poznać dzięki pisaniu bloga - oj wymienić się nie da wszystkich... probowałam wymienić, ale ciągle się orientowała, że o kimś zapomniałam.
Ile historii...
Ile przeżyć...
Ile wspomnień...
Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej, jak umiem!!!

Zapraszam do mnie, jak najczęściej!!!

Jeżeli się da piszcie komentarze pod postami - zauważyłam, że wiele rozmów, komentarzy przenosi się na FB, a szkoda, bo tam giną po jakimś czasie, na blogu łatwiej by było wrócić do jakiegoś tematu i sprawdzić, co inni o tym pisali.

Dwa lata temu umieściłam na blogu jedną z moich ulubionych piosenek o...pomidorach ;-) i tak już pewnie będzie co roku, do momentu, kiedy blog będzie istniał. Zapraszam, posłuchajcie:



I tak świętuję!!! dzisiaj Polonijny Dzień Dwujęzyczności!!! i trzecie urodziny bloga!!! co za miłe połączenie dla mnie!!!



Pozdrawiam w ten Dzień szczególnie gorąco organizatorów i Polonię, która zagląda na blog "Dwujęzyczność i dwukulturowość" !!! Propagujmy ten temat!!

I przyniosłam pomidory z ogródka... nie ostatnie!!! Pomidorami w tym roku zajmował się mąż!, bo ja z dziećmi w Polsce na turnusach dla dzieci dwujęzycznych. Ależ piękne wyrosły i skończyć się nie mogą...


piątek, 9 października 2015

Audiobooki BUKA



Na wakacyjnych turnusach dla dzieci dwujęzycznych, które odbyły się w tym roku w Gruszowie, chciałyśmy zapoznać uczestników z najnowszymi i najciekawszymi pozycjami polskich autorów na rynku wydawniczym. Wybór był bardzo subiektywny, podyktowany gustem organizatorek i hojnością wydawnictw... Nie wszystkim zgromadzonym pozycjom zdążyliśmy wspólnie się przysłuchać i przyjrzeć (przecież tyle się działo!!!), jednak każdy uczestnik turnusu mógł na miejscu zapoznać się z całym tematycznym kącikiem bibliotecznym.
Na nasz apel, jako jedno z pierwszych, odpowiedziało wydawnictwo BUKA, przysyłając pięć nietuzinkowych audiobooków:


  1. Świerszczykowe nutki
    (utwory Czesława Janczarskiego czytane przez Magdalenę Zawadzką i Maciej Stuhra, muzyka Wojciech Błażejczyk)
    Wierszyki, w większości króciuteńkie, w których malutkie elementy otoczenia są ważnymi postaciami bajkowo-magicznego świata: zajączek zjada nutki świerszczykowi, sroczka szuka dzieci, aby przyszły zjeść kaszkę, niesforny koziołek płata figle babuleńce, wróbelek chce uszyć fraczek, lisek z lisiątkami ogląda telewizję w swojej norze, wiatr gra na dzwonkach – ważne rzeczy dzieją się dokoła...
  2. Posłuchajcie bajeczki
    (utwory Czesława Janczarskiego czytane przez Magdalenę Zawadzką, muzyka Wojciech Błażejczyk)
    Bajki dalekie od agresji czy prostego moralizatorstwa, a uczące najważniejszych prawd życiowych: dobra i zła. Jak to w bajkach bywa, zwierzęce postaci pokazują co to odwaga, przyjaźń, współczucie, zaufanie, ale i zarozumialstwo czy arogancja. Po prostu mądre bajki.
  3. Rozśmieszanki, Rozmyślanki, Usypianki
    (utwory Danuty Wawiłow czytane przez Jerzego Stuhra, Edytę Jungowską i Maciej Sztuhra, muzyka Maciej Mulawa)
    Króciutkie rymowanki, w których nie należy zbytnio doszukiwać się sensu... Żartobliwe i pełne humoru wierszyki oscylujące wokół absurdu, nonsensu i niedorzeczności... Czyli to, co dzieci uwielbiają: dziwacznie, śmiesznie i niezwyczajnie (choć czasem niezrozumiale)!
  4. Był sobie Król
    (autorzy: Danuta Wawiłow, Oleg Usenko, Wiera Badalska, Jerzy Harasymowicz; utwory czytane przez Jerzego Stuhra, muzyka Maciej Mulawa i Wojciech Błażejczyk)
    Wszystkie utwory mają wspólny element, tj. bohatera z królewskiego rodu, który jest uosobieniem jakiejś cechy charakteru: królewicza Dąsala, kapryśną królewnę, Błażka Wesołka, króla Lula Doskonałego. W tekstach pojawiają się łatwo wpadające w ucho wyliczanki, np. „Miała baba koguta”, „Siedzi baba na cmentarzu, moczy nogi w kałamarzu”, „Tere fere kuku, strzela baba z łuku”.
  5. Jaśnie Pan Pichon. Rzecz o Fryderyku Chopinie.
    (autor: Anna Czerwińska-Rydel, czyta Jan Englert, muzyka Fryderyk Chopin)
Dwie płyty, które prezentują Fryderyka Chopina jako genialnego, a zarazem zwyczajnego, skorego do figli chłopca – przybliżają sylwetkę kompozytora i przemycają jego muzykę.
Zachwyciły nas: ciekawa szata graficzna (chce się mieć coś takiego na „pożytecznej półeczce” – to jedne z tych rzeczy, których już samo dotykanie budzi uśmiech na ustach), dołączone karty-niespodzianki (szczególnie podobają się nam karty postaci „świerszczykowych”, z których można zrobić zawieszki) oraz mistrzowskie wykonanie aktorów. Wszystkie mają bardzo bogatą oprawę muzyczną, czasem wręcz słowa chowają się za muzyką przy pierwszym słuchaniu. Autorów raczej nie trzeba zachwalać: Czesław Janczarski czy Danuta Wawiłow to przecież jedni z najbardziej popularnych polskich autorów bajek.
Dla dzieci dwujęzycznych, które nie zawsze sprawnie czytają po polsku, jest to znakomita pomoc do zapoznania się z utworami polskich klasyków literatury dziecięcej (cztery pierwsze pozycje) oraz z sylwetkami najwybitniejszych Polaków (pozycja piąta). Warto mieć takie płyty pod ręką i serwować  po kawałku, np. w samochodzie, gdy odwozimy dziecko do przedszkola/szkoły (świetnie nadają się do tego m.in. „Świerszczykowe nutki” lub „Rozśmieszanki...”). Niech audiobooki jak najczęściej brzmią w tle zabawy, zwykłych domowych czynności – niech się sączą w uszka dziecka! Każdy z utworów może inspirować do rozmowy na bajkowe tematy, niekoniecznie poważne... Słowa kojarzone z muzyką, wielokrotnie powtarzane rymowane frazy same zapadają w pamięć. Możliwe, że usłyszycie, jak dziecko mimochodem powtarza „królewska córa – rajska konfitura”, „miała baba koguta, wsadziła go do buta”, „eus deus kosmadeus waks” itp. W moim domu tak to czasem wygląda: niby nikt szczególnie uważnie nie przysłuchuje się włączonej płycie – a po niejakim czasie słyszę takie półsłówka z wiernie powtórzoną intonacją czytającego aktora...!!!



recenzja: Małgosia Śliwa
Polecamy powyższe audiobooki, jako cenny materiał do prezentacji kultury i tradycji polskiej dzieciom dwujęzycznym!

poniedziałek, 5 października 2015

Dziecko dwujęzyczne oswaja przedszkole.

Po powrocie z Polski dzieci do przedszkola biegły chętnie (oprócz buntu wobec konieczności spania...).  W Polsce byliśmy trzy miesiące. TO dużo. Język polski "wzrósł", został wykorzystany, przećwiczony, douczony, dokarmiony.
Oprócz włączonej w drodze powrotnej (przez 8 godzin) płyty z niemieckimi piosenkami, nie przygotowywałam dzieci na powrót w niemieckojęzyczne środowisko. Jakoś nie miałam czasu ani myśli o tym. Zastanawiałam się, co będzie z niemieckim, dopiero właśnie w drodze powrotnej, jak zamilkły, słuchając znanych sobie piosenek.
No i:
W progu przedszkola Maksymilian wpadł i zawołał na całe gardło "cześć" i znieruchomiał, zorientował się, że nie tak i widziałam jak zacisnęło mu się gardło i nagle zaczyna krzyczeć: "Mamo!! no jak to??!!, no jak to??!! i szarpie mnie z jakąś paniką w oczach. W tym momencie pani głośno mówi: "Guten Morgen"!! Z Makusia opadło wszystko, wesoło zawołał "guten Morgen" i widziałam, jak w tej sekundzie "pstryknął" niemiecki i on ze szczęściem pobiegł...
Ala stała i słuchała, poszła cicho, potulnie, mrucząc pod nosem "guten Morgen".
Przez kilka dni panie mówiły, że Ala z uporem mówi po polsku, Makuś radzi sobie.
Po tygodniu, może 1,5 tygodnia usypiam dzieci, rozmawiamy sobie... cisza, nagle Ala mówi: "Mamo, ja nie chcę iść do przedszkola!! Tam jest.... tam jest... tam jest...." (cisza i po chwili) "tam jest NUDNO!!!"

NUDNO???!!!! wiecie, że dość dobrze znam słownik moich dzieci i słowo "nudno" Alicji było nieznane do tej pory. Zaznajomiła się z nim w Polsce. Coś mi jednak nie pasowało - nudno? w przedszkolu? No i zorientowałam się: kuzyn nauczył, ale zakresu znaczeniowego nie podał dokładnie... i zaś Ala, szukała słowa określającego samopoczucie/atmosferę teraźniejszą z przedszkola i wybrała słowo, nowe, które wydawało jej się, oddaje ciężar/kaliber tego, co czuje.

Wiem, więc, że nie jest nudno, ale "nudno", więc pytam naokoło, co to takie strasznie "nudne". No i co, po kilku okrążeniach, wyszło: "bo ja nie rozumiem, co pani mówi, i nie wiem jak powiedzieć". Czyli taa.... Czyli rozwiązania trzeba szukać, chociaż trochę pomóc znów, bo nie jestem zwolennikiem pozostawiania dziecka w stresie braku komunikacji.

Zaczęłam się głośno zastanawiać "co możemy zrobić...?" i Ala sama ochoczo: "dzienniczek przecież!" "Chcesz nosić dzienniczek?" "Tak, tak!!" Tu więcej o dzienniczku przedszkolnym, (który poszedł w odstawkę, bo wiecie ile kosztuje czasu...)

Tak więc musimy wrócić, chociaż na chwilę do pisania dzienniczka, bo widzę, Alicja JESZCZE CHCE mówić i opowiadać o tym, co ją spotyka. Wczoraj słyszałam, jak usiłowała powiedzieć po niemiecku, że będzie chodziła uczyć się tańczyć. Jej wypowiedź zaś była zbudowana tylko ze słów, które zna z tego pola tematycznego i wyszło, że już jest co najmniej prima balleriną...

Wracam do rozmowy wieczornej z Alą. Po odkryciu, że dzienniczek może pomóc, nastała chwilka ciszy, bo spod drugiej kołdry słyszę głos: "Ja też chcę mieć dzienniczek!" - Makuś... "Ty, przecież pani mówi, że wszystko rozumiesz!" "Nie rozumiem, rozumiem dużo, ale nie mogę im o wszystkim powiedzieć!!! nie znam tych słów i zanim powiem inaczej, to już nie ma czasu! I jak mam sobie z nimi pogadać! Po polsku nie rozumieją! A czasami są takie fajne rzeczy, a ja nie wiem i nie mogę się zapytać, bo nie wiem jak. Albo oni rozumieją całkiem inaczej, niż ja chcę. Ja chcę dzienniczek, będziecie mnie uczyć"
BUM...
Ja wiem, o co chodzi, to już są pytania w stylu (po polsku do nas): "a dlaczego ta woda kapie z tej rynny i tu zrobił się taki dołek, ona wyżłobiła sama? Jak to woda ma tyle siły?" Kto spotkał Maksia tego lata, to wie, jak sobie lubi "pogadać"...

Niby wiem, niby zdaję sobie sprawę z takich problemów... ale za każdym razem, kiedy widzę, że moje dziecko jest w innym miejscu w dwóch językach, odkrywam nowe pytania. Ja mogę go uczyć tylko polskiego i liczyć, że przyjdzie czas, że "wyrówna". Wiem...

Ale startu w szkole nie miałby takiego samego, więc cieszę się, że odroczyliśmy go.

I wracamy do dzienniczka z Alicją i z Makusiem chyba też. Ale jak będzie wyglądał dzienniczek Maksia teraz? Nie wiem, najlepiej, jakby wpisy robiła pani w przedszkolu, raz na jakiś czas... Ale to , to raczej niemożliwe... Napiszę jak to się potoczyło.